- Pochodzę z Toronto _– wyjawia pomocnik Beskidu. - Pewnie dlatego koledzy mówią, że przeciwko Wiśle kibice oglądali kanadyjskiego gola. Przypuszczam, że rodowici Polacy strzelają podobne, albo nawet ładniejsze._
Pierwszy gol na trzecioligowych boiskach zdobył w meczu, w którym po raz pierwszy wybiegł w podstawowym składzie, wcześniej kilka razy był wchodzącym graczem. - Uczestniczyłem w letnich przygotowaniach Beskidu do rundy wiosennej, ale wiadomo, że mój debiut przeciągały formalności związane z uprawnieniem mnie do gry w polskiej lidze _– podkreśla popularny w Andrychowie „Mc Kensy”. - _Musiało upłynąć trochę czasu, zanim do Beskidu wpłynął certyfikat z poprzedniego klubu, w którym występowałem, czyli Robertsfors IK.
W Szwecji to także trzecia liga rozgrywkowa. - Poziom w niej jest porównywalny do tego, z jakim spotkałem się w Polsce – twierdzi Pierzchała. - W poprzednim sezonie rozegrałem w Szwecji 24 mecze, zdobywając 4 gole. Mogę zatem uznać go za udany. Zwłaszcza, że warunkami fizycznymi ustępowałem wielu zawodnikom. Podobnie jest w Polsce. Zatem każde spotkanie kosztuje mnie więcej wysiłku niż innych piłkarzy. Jednak wcale z tego powodu nie zamierzam się uskarżać. Brakujące centymetry muszę nadrabiać ambicją. Jednak trafiłem do drużyny, która także jest bardzo charakterna. Czuję się w niej bardzo dobrze.
Nie było przypadku w tym, że Kanadyjczyk polskiego pochodzenia trafił do Andrychowa. - Trener Krzysztof Wądrzyk mieszka blisko moich krewnych, więc - jak się dowiedział - że mają w rodzinie chłopaka uganiającego się za piłką, zaproponował, bym spróbował swoich sił w Polsce. Miałem za sobą już występy w pierwszej juniorskiej lidze kanadyjskiej. Przyjazd do Andrychowa potraktowałem jako nowe doświadczenie _– tłumaczy Krzysztof Pierzchała, który już urodził się w Kanadzie. - _Moi rodzice pochodzą z Zakopanego. W stolicy polskich Tatr mam rodzinę, więc - każdą wolną chwilę - wykorzystuję na odwiedziny. To przecież nie tak daleko od Andrychowa.
Cieszy się, że do zespołu „wkupił” się ważną bramką w meczu przeciwko drużynie, która jest w ścisłej czołówce tabeli. - _Wcześniej miałem okazję wpisania się na listę strzelców w meczu pucharowym przeciwko Sole Oświęcim, ale zabrakło mi szczęścia _– przypomina pomocnik Beskidu. - _Co się jednak odwlecze, to nie uciecze _– dodaje z uśmiechem.
Gra w Polsce nie przeszkadza mu w kontynuowaniu nauki w...Kanadzie. - Studiuję przez internet _– wyjawia. - Zgłębiam nauki rządzące światem biznesu._
Nie ukrywa, że w pierwszej wersji ojciec, mający firmę budowlaną, chciał mu znaleźć klub w rodzinnych stronach.
To dlatego najbliższy mecz Beskidu w Poroninie będzie miał dla niego prestiżowe znaczenie. To już w najbliższą niedzielę, 10 maja. – _Wiem, że na meczu będzie liczna rodzina, której serca będą jednak rozdarte. Z jednej strony chcieliby wesprzeć swojego ziomka, ale na co dzień kibicują przecież Porońcowi _– kończy Pierzchała.