Na ul. Lenartowicza w Andrychowie planowana jest wielka wycinka. Do ścięcia wytypowano 28 drzew oraz jeden krzew obok bloku przy ul. Lenartowicza 54 oraz 45 drzew i dwa krzewy, znajdujące się przy bloku nr 25.
Ludzie sami prosili
Wniosek o pozwolenie na wycinkę złożyła do magistratu Andrychowska Spółdzielnia Mieszkaniowa.
- Prosili nas o to sami mieszkańcy. Tłumaczyli, że drzewa są już stare i za bardzo się rozrosły. Wiele z nich może runąć pod wpływem wiatru, stwarzając niebezpieczeństwo dla pieszych i mieszkańców bloków - wyjaśnia pracownik techniczny spółdzielni.
Mieszkańców zapytano, czy zgadzają się na takie rozwiązanie. - Zostaliśmy zawiadomieni o spotkaniu, na którym sami wskazaliśmy drzewa, które nadają się do wycięcia. Te rosnące zbyt blisko okien i te, w złym stanie - mówi jeden z lokatorów osiedla. W ratuszu toczy się właśnie postępowanie administracyjne w tej sprawie.
- Decyzji nie ma. Wniosek poddawany jest formalnej analizie - informuje Monika Sordyl z wydziału ochrony środowiska i leśnictwa Urzędu Miasta w Andrychowie. Przeprowadzono już wizję lokalną, podczas której urzędnicy z magistratu i przedstawiciele spółdzielni oglądali i fotografowali wytypowane drzewa.
Zostanie tylko beton?
To głównie topole i wierzby, ale różnorodność gatunków rosnących na os. Lenartowicza jest duża.
- Sadzono je w latach 60. i 70. Jak kto chciał, bez ładu i składu. Najwyższa pora to uporządkować - uważa Henryk Kopka, emerytowany górnik, który na Lenartowicza mieszka już kilkadziesiąt lat.
ieszkaka bloku nr 25 pokazuje na rozłożyste gałęzie, które znajdują się na wysokości jej mieszkania na drugim piętrze.
- Cały rok mam w pokojach wilgoć. Jest ciemno i zimno, a gałęzie aż opierają się o szyby. Raz wybiły ją podczas wiatru - opowiada emerytka. - Syn z ich powodu nie ma zasięgu internetu bezprzewodowego, gałęzie wszystko zasłaniają - dodaje.
Część mieszkańców obawia się natomiast, że na osiedlu, które teraz nazywane jest „zielonymi płucami miasta” nie będzie tak zielono jak do tej pory.
- Trzeba mieć nadzieję, że wycinka zostanie ograniczona do niezbędnego minimum. Nie chcemy mieć betonowej pustyni - komentuje Zbigniew Małecki, prezes Stowarzyszenia „Teraz Andrychów”.
Burmistrz Tomasz Żak, były mieszkaniec bloków na os. Lenartowicza, zapewnia, że zieleń stąd nie zniknie.
- Na miejscu starych drzew, które zabierają tlen, zasadzone zostaną inne, mniejsze i bardziej pasujące do blokowiska niż rozłożyste topole, które w każdej chwili mogą runąć i kogoś zabić - wyjaśnia.