Gospodarze przystąpili do walki pod wodzą nowego trenera, Edwarda Wandzla, który zastąpił Szymona Burligę. Zgodnie z oczekiwaniami, miejscowi zagrali przede wszystkim uważnie w obronie.
W pierwszej połowie Tomasz Liput podciągnął niemal do linii końcowej boiska, zagrał na 4 metr do Marcina Siedlarza, który jednak nie trafił w piłkę.
Po zmianie stron Siedlarz przegrał pojedynek z Robertem Widawskim. Później, Siedlarz poszedł na obieg Stokłosie, zagrał wzdłuż bramki, a piłkę doi siatki skierował Michał Górecki. Tego gola jednak sędzia nie uznał, uważając, że był spalony. - Wydaje mi się, że na linii bramkowej stał jeszcze miejscowy obrońca, więc o spalonym nie mogło być mowy – analizował Mirosław Hajdo, trener Garbarni.
O losach meczu zdecydował rzut karny, podyktowany za faul Tomasza Kaczmarczyka na Marku Masiudzie. - Zawodnicy walczyli w powietrzu, a że rywal głośno krzyknął, to sędzia zareagował i tym samym nas skrzywdził - pieklił się Jan Witkowski, kierownik Beskidu.
_
- Nasz zawodnik dostał łokciem w twarz. Czy to tak trudno było zauważyć? _– ripostował Mirosław Hajdo, trener krakowian.
Złość w obozie gospodarzy była jeszcze większa, kiedy – ich zdaniem – starcie z Michałem Śliwą było identyczne, jak kilka minut wcześniej w ich polu karnym. Tymczasem rozjemca przyznał rzut wolny dla Garbarni, a oni oczekiwali „jedenastki”. - _Mecze z zespołami z dołu tabeli są trudniejsze od tych z czołówki, więc cieszę się, że to nam przypadła pełna pula _– zakończył Mirosław Hajdo.
Beskid Andrychów – Garbarnia Kraków 0:1 (0:1)
0:1 Kalemba 76 karny.
Sędziował: Paweł Gądek (Tarnów). Żółte kartki: Kaczmarczyk, Gala, Wandzel – Borovicanin, Siedlarz, Piszczek, Wcisło, Grzesiak. Widzów: 150.
Beskid: Widawski – Kaczmarczyk, Jurczak, Gala (85 Śliwa), Młynarczyk – Moskała, Karcz, Marczyński, Talaga – Stróżak, Michulec (70 Wandzel).
Garbarnia: Syrek – Borovicanin , Górecki, Grzesiak, Kalemba - Kostrubała (47 Pietras), Liput (62 Stokłosa), Masiuda, Piszczek, Serafin (62 Wcisło), Siedlarz.