Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Angielskie nazwy przyjmujemy zbyt bezkrytycznie

prof. Ryszard Tadeusiewicz
Prof. Ryszard Tadeusiewicz
Prof. Ryszard Tadeusiewicz fot. Anna Kaczmarz
Denerwuje mnie plaga modnych dziś zapożyczeń z języka angielskiego. Nie robimy zakupów w sklepie, tylko w markecie, nie uczestniczymy w imprezie, tylko w ewencie itp.

Przykładów jest mnóstwo, zwłaszcza w mojej dziedzinie naukowej, informatyce. Tutaj niemal każdy tydzień przynosi jakieś nowości, a każda z nich pojawia się u nas pod swoją angielską nazwą. Z początku nazwy te są używane dlatego, że nie ma dla nich polskich odpowiedników, a mówić i pisać o nich trzeba.

Ale potem wrastają w nasz język i go zachwaszczają. Na przykład nie cierpię słyszeć, że ktoś "butuje" komputer.

Oczywiście, nie wszystkie angielskie terminy trzeba koniecznie spolszczać, bo można dojść do absurdu. Przyjął się w Polsce termin "komputer", pomimo że pewna grupa osób propagowała swojskie określenie "licznica". Jest to korzystne dla światowego postrzegania naszej informatyki, bo Francuzi, którzy się uparli i konsekwentnie mówią na komputer "ordinateur", spowodowali, że ich dorobek w informatyce (wcale niemały i wartościowy!) jest za granicą słabo zauważany. My używamy też spolszczonego nieco terminu "interfejs", bo nie przyjęło się jego (żartobliwe) tłumaczenie "międzymordzie", i to jest dobre. Ale ogólnie angielskie terminy przyjmujemy zbyt bezkrytycznie i stosujemy zbyt często, co bywa ze szkodą dla naszego języka.

Okazuje się jednak, że nie tylko my cierpimy na skłonność do angielskich zapożyczeń. Czytałem niedawno artykuł, w którym analizowano proces przenikania angielskich określeń do języka niemieckiego. Oprócz oczywistych zapożyczeń, funkcjonujących podobnie jak w Polsce, pojawiły się w tym języku określenia angielskie, które zyskały w Niemczech zupełnie inne znaczenie, niż w ustach samych Anglików.

Na przykład bardzo popularne w tym kraju zbiorowe oglądanie imprez sportowych na ogromnych ekranach (napisałbym telebimach, gdyby to nie było niepotrzebnym zapożyczeniem) jest obiegowo nazywane Public Viewing. Każdy Niemiec wie, co to określenie oznacza.

Jednak rdzenni Anglicy czy Amerykanie mogą się zdziwić, bo dla nich Public Viewing to tradycyjnie "wystawienie zwłok zmarłego na katafalku". Takich dziwnych asymilacji jest więcej.

Systematyczni Niemcy chcąc nad tym zapanować stworzyli Der Anglizismen Index, będący kompendium wiedzy o anglicyzmach stosowanych w codziennym języku niemieckim. Lista ta obecnie obejmuje około 7500 haseł i jest aktualizowana na bieżąco.

Ciekaw jestem, jak wyglądałby podobny wykaz dla języka polskiego?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska