https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Antoni Pawlicki jest bardzo szczęśliwy z tego, jak się potoczyło jego życie

Paweł Gzyl
Antoni Pawlicki
Antoni Pawlicki Sylwia Dabrowa
Poznał swą przyszłą żonę na planie serialu „Czas honoru”. Od tamtej pary tworzą nierozerwalną parę. Połączyły ich dwie pasje: do aktorstwa i do podróżowania.

W ciągu ponad ćwierć wieku kariery zdobył sobie opinię jednego z najprzystojniejszych amantów polskiego filmu. Równie często oglądamy go na dużym, co na małym ekranie. W kinie przede wszystkim gra w filmach historycznych – to choćby ostatnio „Orzeł. Ostatni patrol”, „Raport Pileckiego” czy „Orlęta. Grodno 39”. Telewizja oferuje mu natomiast bardziej współczesne role. Takie zagrał w serialach „Wotum nieufności” czy „Mecenas Porada”. W efekcie dorobił się już filmografii liczącej kilkadziesiąt pozycji.

- Choć aktorstwo bywa sztuką, to przede wszystkim jest rzemiosłem. A rzemiosło należy trenować, należy ćwiczyć. Jak szewc długo nie szyje butów, to też ręka mu drętwieje i nie jest już tak wprawny. Dla nas aktorów istotny jest zarówno trening w teatrze, jak i w filmie. (...) Kiedy przez kilka miesięcy nie pracuję w filmie i później znowu staję na planie, to mam stres – tłumaczy w Polskim Radiu.

Pajacyk w teatrze

Przyszłość Antoniego została wyznaczona już przed jego narodzinami – większość jego bliskich jest bowiem związana z kinem. Ojciec jest operatorem filmowym, wujek ma na swoim koncie scenariusze filmowe, podobnie starszy brat, który przez pewien czas był nawet dyrektorem TVP1. Najważniejsza jednak była babcia Barabra Rachwalska, aktorka, którą pamiętamy z roli Marii Talar w serialu „Dom” czy Tekli Wagnerówny z „Alternatywy 4”. Choć zmarła, kiedy Antoni miał dziesięć lat, patronowała jego pierwszym filmowym wyborom.

- Byłem w podstawówce i zagrałem pajacyka w teatrze TV w reżyserii Barbary Borys-Damięckiej. Nie przypominam sobie tytułu sztuki, ale pamiętam, że króla grał tam Wiesław Michnikowski i że było to dla mnie ogromnym przeżyciem spotkać go osobiście. Moi rodzice, odkąd pamiętam, opowiadali mi o ciekawych aktorach i pokazywali mi różne nagrania, w tym Kabaret Starszych Panów. Od Michnikowskiego wziąłem autograf, a za swoją pierwszą i nie ostatnią, jak się później okazało, aktorską gażę, kupiłem sobie nowy rower – wspomina w Onecie.

Dziecięce doświadczenia z teatrem sprawiły, że nastoletni Antoni wybrał liceum o profilu aktorsko-estradowym, z nauką śpiewu, tańca i warsztatami teatralnym. Dalszym naturalnym krokiem w rozwoju chłopaka była szkoła aktorska po maturze. Już na jej drugim roku Antoni wyprowadził się z domu i zamieszkał w wynajętym mieszkaniu. Aby uniezależnić się finansowo od rodziców, zaczął grywać drobne role w telenowelach.

- Kiedy na trzecim roku zagrałem w „Z odzysku”, wróciłem jako gwiazdor (śmiech). Pojechałem na festiwal do Cannes, szedłem po czerwonym dywanie, pozowałem do zdjęć. Wydawało mi się, że nie mam już po co wracać do tej Polski. Tu się tyle tych filmów kręci. Zaraz rzucą się na mnie agenci. Film zdobywał wyróżniania, moją rolę zauważono też na festiwalach w Salonikach, Bratysławie, Toronto. Wydawało mi się, że za tym sukcesem musi coś pójść. A przez półtora roku po nim nie robiłem nic – opowiada w „Telemagazynie”.

Bez rwania szat

Popularność przyniosła mu jednak telewizja, a nie kino. Kiedy w 2008 roku wszedł na plan serialu „Czas honoru”, opowiadającego o wojennych doświadczeniach młodych akowców, nie spodziewał się, że spędzi na jego planie kolejne sześć lat. Rola Janka Markiewicza pasował mu idealnie i to za jej sprawą rozkochał w sobie wszystkie Polki. Pozycję naczelnego amanta młodego pokolenia potwierdził „Komisarz Aleks”, w którym zastąpił Kubę Wesołowskiego, wcielając się w postać komisarza Michała Orlicza.

- Nie widzę niczego złego w tym, że ktoś nazywa mnie amantem kina, jeśli ma taką potrzebę. Ja nie buduję na siłę jakiegoś swojego wizerunku w mediach. Staram się być naturalny, a przede wszystkim chciałbym, żeby za mnie mówiły moje role, moje dokonania, a nie to, jak się ubieram, albo jak się zachowuję prywatnie - deklaruje w Onecie.

Kino również natychmiast dostrzegło, że Antoni świetnie prezentuje się w wojskowym mundurze – stąd pojawił się choćby w „Katyniu” u Andrzeja Wajdy. Potem aktor próbował przełamać ten schemat. Miała mu w tym pomóc ciekawa rola Jerzego Ficowskiego w opowieści o cygańskiej poetce – „Papusza”, a także śmiałe sceny erotyczne z Aleksandrą Hamkało w portretującym współczesnych młodych ludzi „Kamperze”.

- Nauczyłem się, że żeby ten zawód był ciągle moją pasją i przynosił satysfakcję, nie muszę mieć głównej roli. I nie muszę przeżywać frustracji, że nie gram w wiekopomnym dziele. Oczywiście szukam takich projektów – ważnych, znaczących, ale jeśli ich nie ma, dostaję epizody, nie rwę szat, to też jest mój zawód. Nie da się przez całe życie grać samych najlepszych rzeczy – podkreśla w „Gali”.

Inny punkt widzenia

Kiedy Antoni jako młody aktor miał częste przerwy między zdjęciami do kolejnych produkcji, wpadł na pomysł, by podróżować po świecie. Początkowo robił to niemal dosłownie za grosze, wędrując autostopem, potem kupił motor i pruł nim przed siebie po Europie, aż wreszcie bardziej komfortowo – koleją i samolotem. W efekcie zwiedził wiele wspaniałych miejsc, z których największe wrażenie zrobiły na nim Indie.

- Jak jadę do jakiegoś miejsca, które jest znane, to zwiedzam. Ale ważniejsze jest dla mnie poznawanie ludzi, żeby rozszerzyć horyzont, spojrzeć, jak można żyć inaczej, poznać inny punkt widzenia. To mnie kręci bardziej niż stare mury, chociaż w starych murach jest historia, która determinuje to, co jest teraz. Gdy pojechałem do Nepalu, to można powiedzieć, że byłem tym, który zwiedza, bo poszedłem w góry – zdradza w Logo24.

Kiedy Antoni zaczynał karierę aktorską, był związany z restauratorką Marią Stefańską. Potem jednak poznał na planie „Czasu honoru” Agnieszkę Więdłochę i zakochał się w niej bez pamięci. Parę połączyły wspólne pasje: aktorstwo i podróże. Choć media sugerowały, że w ich relacji są nie tylko dobre, ale też złe chwile, Antoni i Agnieszka ostatecznie „dotarli się” i w 2018 roku wzięli ślub. Owocem ich związku jest dzisiaj dwójka dzieci – pierwsze urodziło się cztery lata temu, a drugie w zeszłym roku.

- Moja żona powtarza, że od wielu lat mówię, iż jestem stary. (śmiech) I gdzieś mam w sobie świadomość przemijającego czasu, a wynika to z tego, że naprawdę niewielu rzeczy żałuję. Jestem bardzo szczęśliwy z tego, jak się potoczyło moje życie. Przede wszystkim dużo podróżowałem, najpierw sam, potem z żoną. Zobaczyliśmy razem kawał świata i mam wrażenie, że tego nie zmarnowaliśmy – mówi aktor w Onecie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska