Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Głowacki, piłkarz Wisły Kraków: Coś pękło po pierwszej bramce

Bartosz Karcz
Arkadiusz Głowacki opuszczał szatnię na stadionie Górnika niepocieszony. Wisła wygraną miała na tacy, ale pogubiła się w końcówce meczu i do Krakowa musiała wracać z niczym.

Zobacz także: Górnik - Wisła. Wielki powrót zabrzan [ZDJĘCIA]

- Dawno nie byliście tak bliscy wygranej na wyjeździe jak w Zabrzu. Nie tylko prowadziliście 2:0, ale do momentu straty pierwszej bramki, byliście też lepszym zespołem. Co zatem się z wami stało później?
- Trudno powiedzieć, co się stało. W pewnym momencie wszystko się posypało. Wydawało się, że grę mamy poukładaną i mimo kilku ataków Górnika kontrolowaliśmy to, co działo się na boisku. Po pierwszej bramce dla gospodarzy coś jednak pękło. W tak trudnych momentach trzeba sobie lepiej poradzić niż my. Ten stracony gol wprowadził sporo zamieszania w nasze szeregi. Dalej stwarzaliśmy sobie co prawda okazje do strzelenia bramek, ale w obronie nie byliśmy już tak skonsolidowani jak wcześniej.

- Mówi Pan, że pierwszy gol dla Górnika wprowadził zamieszanie w wasze szeregi. Pewnie już Pan wie, że został on strzelony ze spalonego.
- Nie ma co na to zwracać uwagi. Pewnie były kiedyś momenty czy mecze, kiedy sędziowie pomylili się na naszą korzyść. Teraz stało się odwrotnie. Musimy koncentrować się na sobie i na tym, żeby lepiej radzić sobie z tak mocno napierającym rywalem jak Górnik. Tym razem nam czegoś zabrakło i jest duże rozczarowanie.

- Przegraliście, ale to był o wiele lepszy mecz w waszym wykonaniu niż ten w Bielsku-Białej. To jest jakieś pocieszenie?

- Nie jest, bo liczą się punkty. Pewnie, że zagraliśmy lepiej, ale też graliśmy z inną drużyną. Taką, która bardziej stara się operować piłką i taką, która przez to naraża się bardziej na straty, co staraliśmy się wykorzystać. Nie mamy punktów, a w naszej sytuacji one liczą się najbardziej.

- Porozmawiajmy trochę o straconych bramkach. Nie da się ukryć, że szczególnie Zachara miał stanowczo za dużo swobody w waszym polu karnym.
- Druga bramka padła po kontrataku, trzecia po stałym fragmencie gry. To był taki moment, gdzie organizacja gry mocno nam się posypała i nad tym trzeba najbardziej ubolewać. Tym bardziej szkoda, że do momentu straty pierwszego gola graliśmy tak, jak powinniśmy, czyli mocno w środku pola i aktywnie w kontratakach. Trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało w tym meczu, że posypała się ta nasza gra. Już teraz tego nie odwrócimy.

- Teraz przed wami dwa tygodnie przerwy. Chyba przychodzą one w najlepszym momencie, bo sporo jest urazów.
- Dobrze, bo czujemy, że chyba jedziemy już “na dopalaczach”. Choć z drugiej strony po słabym meczu w Bielsku-Białej, tym razem rozegraliśmy spotkanie nawet w niezłym tempie. Dlatego nie ma co się oglądać na zmęczenie, tylko trzeba popracować. Przez kilka dni będziemy jeszcze przeżywać ten mecz w Zabrzu, ale może to uczyni nas silniejszymi i w kolejnych spotkaniach będzie dobrze.

Rozmawiał Bartosz Karcz

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska