Przewoźnik zrezygnował z linii, która idzie za Dunajcem na czas nieokreślony, ale nie wyklucza, że zamknie linie całkowicie.
– Jest straszny chaos komunikacyjny – twierdzi Artur Kozodrój, właściciel firmy AR-TUR. – Przyzwyczajeni do płynnej komunikacji ludzie czekają po 45 minut na szynobus, a my nie możemy czekać tyle na ludzi – dodał.
Ciężki dzień mieli też kierowcy innych busów prywatnych, które kursowały wcześniej przez Most Heleński. Problem polega na tym, że transportu tuż po opuszczeniu szynobusu potrzebują setki ludzi naraz.
– Pasażerów odbierają ci przewoźnicy, którzy podjeżdżają pod szynobus po jego przybyciu – mówi Bogumił Pietrucha, właściciel MAXBUS-a. – Kto przyjeżdża na przystanek przy Krakowskiej później, niestety zostaje pusty.
Następni pasażerowie przyjeżdżają dopiero godzinę później, dlatego na przystanku jest przez ten czas po prostu pusto. Wsiadają do busów jedynie ci, którzy podróżują w kierunku od miasta z os. Heleny.
Przewidując obecną sytuację, kilku przewoźników złożyło pismo do Miejskiego Zarządu Dróg z prośbą o zagęszczenie rozkładu kursowania szynobusu.
– Odpowiedzi nie dostaliśmy do dziś – przyznaje kierownik MAXBUS-a.
Przez kolejne kilka dni kierowcy będą obserwować płynność ruchu pasażerskiego. Na razie przyznają zgodnie – porządku nie ma.