60-letni Australijczyk może mówić o ogromnym szczęściu po tym, jak cudem uszedł z życiem po spotkaniu w krokodylem. Mężczyźnie udało się wyrwać z paszczy dużego gada, kilkakrotnie dźgając go scyzorykiem po łbie, co pozwoliło mu wydostać się na brzeg.
Mężczyzna łowił ryby w pobliżu Hope Vale na północy Australii i kiedy wszedł do wody, niespodziewanie zaatakował go krokodyl. Opowiadał potem ratownikowi, że dostrzegł gada kilka sekund przed tym, jak ten rzucił się na niego, przewracając go w wodzie.
Szczęki drapieżnika owijały się wokół jego nóg i był wciągany na coraz głębszą wodę. Wtedy ostatkiem sił udało mu się wyciągnąć nóż zza pasa i zaczął nim desperacko dźgać krokodyla w łeb, aż ten go w końcu puścił. Potem mężczyzna wdrapał się na brzeg, po jakimś czasie przewieziono go szpitala w Cooktown, później do lecznicy w Cairns. Tam przez kilka dni będzie dochodził do siebie. Zdaniem lekarzy, obrażenia, jakich doznał nie zagrażają jego życiu.
- Po tym przerażającego ataku może mówić, że miał wielkie szczęście, iż przeżył - mówili pracownicy zajmujący się dziką fauną i florą w tej części Australii.
- Walczył zawzięcie o swoje życie i w końcu wyrwał się z uścisku krokodyla, który miał cztery i pół metra długości. Szanse na to, że wyjdzie z tej matni były bliskie zeru – ocenił Matt Brien z departamentu środowiska stanu Queensland.
