Mieszkańcy Ropy i Łosia mówią wprost. Po tym, jak z rozpoczęciem tego roku szkolnego dwa roczniki młodzieży z gimnazjum i podstawówki poszły do szkół średnich, szanse na zabranie się do miasta autobusem kursowym, który obsługuje tę trasę, maleją. Autokary Voyagera są jak puszki wypełnione po brzegi sardynkami. Gdy w pojeździe jest pełny stan, kierowcy nie zatrzymują się na kolejnych przystankach. Tym samym młodzież i dzieci z miesięcznym biletem w kieszeni, zostają zdani na kolejny kurs, spóźniają się półtorej godziny do szkoły, lub wydzwaniają za rodzicami, by odwieźli ich do szkoły.
FLESZ - Rewolucja dla kierowców. Te zmiany musisz znać
Agnieszka Kusiak z Łosia w piątek w naszej redakcji nie kryła zdenerwowania.
- Dobrze, że byłam w domu, bo już pięć minut po siódmej zadzwoniła do mnie córka, prosząc, bym odwiozła ją do szkoły, bo autobus nie zatrzymał się na przystanku - relacjonowała.
Jej córka chodzi do ZS nr 1 w Gorlicach. Tego dnia jak zwykle chciała odjechać z Łosia o godz. 7. 04, ale kierowca się nie zatrzymał. - Płacę za bilet miesięczny 90 zł i mam chyba prawo żądać, by moje dziecko miało czym dostać się do szkoły na czas i wrócić po lekcjach do domu - żali się.
W gronie rozczarowanych i zbulwersowanych sytuacją rodziców są jeszcze inni.
Dwie córki Barbary Kawy dojeżdżają do „budowlanki”. Jak twierdzi kobieta, w tym roku problem zapchanych autokarów się nasilił.
- Już start w nowy rok szkolny był pechowy. Córki nie zabrały się kursem tuż po godz. 8 i tym samym nie zdążyły na rozpoczęcie roku - tłumaczy. - Tylko w ostatnim tygodniu musiały czekać na kolejny kurs na przystanku na ul. Legionów. Nie udało im się wejść do przepełnionego autobusu, który odjeżdżał ok. godz. 14. To dezorganizuje życie rodziny, skraca ich czas, który mogłyby poświęcić na naukę w domu - mówi pani Barbara Kawa. - Jeśli przewoźnik sobie nie radzi, to niech zrezygnuje z obsługi linii, albo dołoży kursów. Nie może być tak, że opłacając dwa bilety miesięczne i wydając ponad 160 złotych, nie mam pewności, że moje dzieci dojadą do szkoły na czas - tłumaczy kobieta.
W tym samym tonie wypowiada się Joanna Smoła, mama Wojciecha i Piotra, uczniów klasy pierwszej i drugiej ZS nr 1 w Gorlicach.
- Synowie korzystają z kursu Wysowa - Gorlice i wsiadają w Ropie. Pomijam fakt, że doszło już w tym roku szkolnym do sytuacji, że kierowca nie zatrzymał się i nie zabrał ich do szkoły, bo autobus był przepełniony podróżnymi. Wtedy musieliśmy odwieźć ich do szkoły samochodem. Co więcej, autobus dojeżdża do GDA w Gorlicach i stamtąd określony kurs powinien dotrzeć jeszcze na przystanek przy szkole na ul. Wyszyńskiego. Z tym też bywa różnie. Wtedy chłopcy szukają alternatywnego kursu lub idą na piechotę, tym samym spóźniając się do szkoły - mówi pani Joanna.
Rodzice postanowili, że ze sprawą w formie petycji, którą podpisało ponad 100 osób, zwrócą się do wójta gminy Ropa.
- Znam temat. Rozmawiamy z przewoźnikiem, by tej sytuacji jak najszybciej zaradzić - mówi wójt Karol Górski.
Nam z kolei udało się wczoraj porozmawiać telefonicznie z Kamilem Wojtarowiczem, prezesem i właścicielem firmy Voyager.
- Już teraz wszędzie, gdzie istnieje taka potrzeba, podstawiamy autobusy bisowe, które wjeżdżają na przystanek zaraz za pierwszym autokarem. Poza tym pracujemy nad zmianą rozkładu jazdy. Mogę zapewnić, że interesy naszych klientów są dla nas najważniejsze i zrobimy wszystko, by im sprostać - tłumaczy szef firmy Voyager.
Rodzice apelują
Jesteśmy zaniepokojeni faktem, że bardzo często zdarza się, iż na trasie Wysowa - Gorlice oraz Gorlice - Wysowa, na przystankach w Łosiu oraz Ropie nie ma możliwości, aby wsiąść do autobusu firmy VOYAGER z uwagi na to, że jest on całkowicie zapełniony. Młodzież szkolna wykupuje bilety miesięczne i nie ma możliwości dojazdu na czas do szkoły. Nagminnym jest fakt spóźniania się uczniów do szkół, co przekłada się na nieobecność na pierwszych lekcjach. Zdarza się, że młodzież musi jechać do szkoły z godzinnym, a nawet półtoragodzinnym wyprzedzeniem lekcyjnym, wskutek czego są zmuszeni bezczynnie przesiadywać w placówce.
W czasie kiedy w większości szkół kończą się lekcje i następuje największe oblężenie, przewoźnik nie zabiera części dzieci lub nie zatrzymuje się w ogóle na przystanku. Firma nie poinformowała przy sprzedaży, że może nastąpić taki problem, poza tym, zamiast zwiększenia liczby kursów nastąpiła ich redukcja. (...)
