- To będzie zdjęcie bardzo osobiste i pamiątkowe. Tak wyglądałam na trzy dni przed otrzymaniem diagnozy ostrej białaczki - napisała w mediach społecznościowych gorliczanka Klaudia Zasowska, publikując swoją promienną fotografię w pełnym makijażu i kolorowej kwiecistej sukience, wykonanym dosłownie na chwilę przed tym, jak rozpoczęła właśnie swoją walkę z ciężką chorobą. - Serdecznie dziękuję za wszystkie wiadomości pełne wsparcia! Nie jestem w stanie odpisać na wszystkie - pisała.
Klaudia przyznaje, że po pierwszym szoku odzyskuje siły psychiczne, by rozpocząć leczenie. - Bez walki się nie poddam - tego możecie być pewni - podkreśla.
Klaudia to 35-latka, mama dwójki dzieci, miłośniczka sportów konnych, a także morsowania. Zawodowo? - psycholożka - najpierw w Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu, a od pewnego czasu w szkołach i w przedszkolu w Mszance i w Krygu. Dzisiaj jest pacjentką Oddziału Onkologii Klinicznej Szpitala Specjalistycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu. I chociaż z dnia na dzień jej ciało coraz bardziej przygniata kolejna dawka chemioterapii - walczy - dla siebie, dla bliskich - dla męża Krzysztofa, 5-letniej córki Kamilki i 9-letniego synka Kacperka.
- To dla nas trudny czas - mówi Krzysztof Gwóźdź, mąż Klaudii. - Od czasu, kiedy żona rozpoczęła chemioterapię nie mamy z nią bezpośredniego kontaktu. Nawet w Dzień Matki dzieci mogły zobaczyć mamę tylko w szpitalnym oknie i pomachać jej z daleka - to były najtrudniejsze do tej pory chwile, bo jeśli ktoś mówi, że serce mu pęka, to był właśnie taki moment - mówi mężczyzna.
Klaudia zawsze byłą bardzo aktywna. To miłośniczka zdrowego stylu życia i sportów - pływania, jazdy konnej, a nawet karate i morsowania. Swoją pasją do ich uprawiania do tej pory skuteczne zarażała dzieci.

Okiem Kielara odc. 15
- To było dwa, może trzy miesiące temu, kiedy zaczęła słabnąć. Brakowało jej energii, nawet do codziennej aktywności. Najpierw swoją słabą kondycję zrzucała na karb śmierci swojego taty i emocji z nią związanych, ale właściwie z tygodnia na tydzień było coraz gorzej - opowiada Krzysztof.
Diagnostykę rozpoczęła niejako na własną rękę od podstawowych badań laboratoryjnych. Ich wyniki nie były dobre, ale mimo suplementacji nie poprawiały się. Tak trafiła do lekarza rodzinnego, a stamtąd tuż po świętach wielkanocnych do szpitala w Gorlicach, a potem do hematologa w Nowym Sączu.
- Lekarka zleciła badanie szpiku. Diagnoza była jak cios, którego się nie spodziewaliśmy - ostra białaczka - mówi Krzysztof.
Dzisiaj Klaudia przyjmuje kolejną już dawkę chemioterapii. Wszystkich będzie siedem. W tym czasie musi przebywać w pełnym reżimie sanitarnym. Dwanaście dni po zakończeniu chemioterapii, można sprawdzić, czy doszło do remisji komórek nowotworowych. Jedyną szansą na pełne wyzdrowienie jest jednak przeszczep szpiku. Klaudia nie ma rodzeństwa, jej tata zmarł, a mama jest w wieku, który wyklucza ją z możliwości bycia dawcą. - Rozpaczliwie szukamy wiec dawcy, a każde zgłoszenie do DKMS jest dla nas na wagę złota - mówi Krzysztof.
- Jeśli ktoś chciałby zrobić coś dla mnie to śmiem prosić o dwie rzeczy -ciepłą myśl o mnie lub modlitwę, jeśli jesteś wierzący, a w sytuacji, kiedy zdrowie Ci pozwala zarejestruj się do bazy DKMS - może to Ty będziesz moim bliźniakiem genetycznym, którego teraz potrzebuję - jeśli nie, może uratujesz życie kogoś innego - apeluje gorliczanka, która w bazie dawców szpiku w pełnej gotowości do niesienia pomocy innym sama była przez 15 lat.
Już dzisiaj wiadomo, że taka szansa będzie już w najbliższą niedzielę 1 czerwca w Mszance na pikniku szkolnym w placówce w której pracuje Klaudia. Tam w ramach Dnia Rodziny, poza atrakcjami dla dzieci i dorosłych, a może przede wszystkim właśnie swoje stanowisko będzie miała Fundacja DKMS, która przeprowadzi akcję rejestracji do bazy dawców szpiku dedykowaną właśnie Klaudii.