Myślę, że załoga Kościuszki już lepi pierogi, a prezydent Krakowa szykuje strój i wór św. Mikołaja, w którym przyniesie podarki (wzory nowych, droższych biletów MPK niemile widziane). Idea pana Jana byłaby jednak pełniej oddana, gdyby na krakowskiej wigilii spotykali się nie tylko bezdomni i ubodzy, ale również ludzie dobrze sobie radzący, a nawet majętni. Ktoś powie, że i tacy bywają na uczcie Kościuszki, bo pyszny żur i przedświąteczna atmosfera prowadzą na Rynek. Sęk w tym, że żyjący w dobrobycie nie powinni korzystać ze wspaniałości restauratora, a dobrze by było, by jednak w tym szczególnym dniu "zbratali się" z tymi, którym gorzej się powiodło. By coś przemyśleli, by może - w miarę swoich możliwości - poszli w ślady pana Jana.
Proponuję, by ustawiono na Rynku - ale nie gdzieś wstydliwie na boku - skarbonkę na datki za strawę, z przeznaczeniem na określony cel. I aby wrzucenie do niej banknotu było w dobrym tonie. Kiedyś na Rynku Tadeusz Kościuszko swą przysięgą rozpoczął powstanie. Widać to dobre miejsce do rozpoczynania ważnych, dobrych działań, oby tym razem z optymistyczniejszym niż powstanie finałem. On jednak zależy od nas i może stać się obietnicą naprawdę spełnionych świąt.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!