W 11. kolejce wygraliście ze Skrą Częstochowa 4:1. Jak z pana perspektywy wyglądało to spotkanie?
Myślę, że tabela nie oddaje tego, jak gra Skra (zespół jest ostatni, sezon zaczął z 7 punktami karnymi - przyp.). Przede wszystkim nie można takich meczów lekceważyć. My wyszliśmy na boisko tylko z jednym celem - zdobyć trzy punkty, udało się w pierwszej połowie strzelić bramkę, w drugiej kolejne trzy. Szkoda tylko tego karnego na końcu. W każdym meczu naszym zadaniem jest zdominować rywala i jak najczęściej utrzymywać się przy piłce, stwarzać jak najwięcej sytuacji.
Większość meczów w tym sezonie wygraliście, ale patrząc na potencjał personalny i organizacyjny, to i tak kibice i obserwatorzy oczekują, że będą same zwycięstwa. Wpływa to na was jakoś?
Nie, skupiamy się głównie na sobie, nie patrzymy na komentarze. Mimo tego, że jesteśmy beniaminkiem, to chcemy awansować już w tym sezonie. Niby jest taka presja, ale tak naprawdę jej nie odczuwamy, robimy swoje i staramy się każdy mecz wygrać.
Pan do tej drużyny przyszedł w lecie. Jak się w niej odnajduje po kilku tygodniach?
Bardzo dobrze, szybko się zaaklimatyzowałem. Niektórych zawodników znałem wcześniej, jak Rafał Pietrzak, z którym spotkałem się w Lechii Gdańsk, czy Antek Mikułko. Bardzo szybko się oswoiłem z tą nową sytuacją, myślę, że tworzymy super zespół.
Jest pan młodym piłkarzem, a trafił do drużyny, w której są doświadczeni zawodnicy, gwiazdy polskiego futbolu, byli reprezentanci kraju. Nie było to onieśmielające?
Może na początku tak. Dla mnie obecność tu jest na duży plus, bo mogę czerpać z ich doświadczenia, różnych zachowań na boisku, bardzo dużo mi podpowiadają. Jestem za to bardzo wdzięczy, szczególnie Michałowi Pazdanowi i Jackowi Góralskiemu, którzy, mimo mojego młodego wieku, bardzo mnie wspierają, traktują jak równego.
Patrząc na pana karierę, czego się pan spodziewał, przychodząc do Wieczystej?
Szczególnie łapania minut, zbierania doświadczenia, także od kolegów z drużyny. W Wieczystej chcę się rozwijać, to dla mnie kluczowe. Liczę na zwycięstwa, awans do pierwszej ligi.
A jak pan ocenia trenera Sławomira Peszkę, który dopiero niedawno zaczął karierę szkoleniowca?
Na pewno jest bardzo dobry kontakt na linii zawodnik - trener. Dużo rozmawiamy, tworzy zgrany zespół.
Prawa obrona, na której pan występuje, w zamyśle trenera na tę rundę ma być przeznaczona dla młodzieżowca. Jest kilku młodych piłkarzy, a pan wyraźnie wygrał tę rywalizację.
Dotychczas w każdym meczu wyszedłem w pierwszej jedenastce. Wiem, że mimo tego nie mogę spoczywać na laurach, ani myśleć, że mam już na stałe zapewnione miejsce. Na treningach daję z siebie wszystko, w meczach staram się tak samo robić, udowodnić, że zasługuję na to miejsce w składzie.
Po tych dziesięciu meczach jak by pan ocenił swoją postawę?
Myślę, że na plus. Dla mnie to dopiero drugi sezon w seniorskiej piłkę, teraz w większym wymiarze czasu. Uważam, że na razie spełniam oczekiwania. Zbieram też doświadczenie od tych starszych kolegów z drużyny.
Za grę formacji obronnej pewnie większych uwag do was nie ma, bo rywale strzelają wam mało goli.
Ta była piąta stracona bramka, z karnego w 90 minucie. Wcześniej też były pomniejsze błędy. Maksymalnie traciliśmy jedną w meczu, dużo spotkań jest na zero z tyłu.
Jako boczny obrońca pokazuje się pan w ofensywie. Były asysty, niewiele brakło, by też bramki, choćby w dwóch ostatnich meczach.
Mógł być gol w meczu ze Świtem Szczecin (tydzień wcześniej - przyp.), teraz też mogłem się o to pokusić, mogłem lepiej uderzyć. Mam dwie asysty, staram się jak najwięcej włączać w akcje. Myślę, że współpraca z Manu Torresem jest bardzo dobra, szukam tych ofensywnych rozwiązań.
Dużo jeszcze czasu trzeba, aby po przebudowie zespół dotarł się na tyle, by nikt już nie czepiał się, że nie gracie tak, jak ludzie po tak mocnej kadrowo drużynie oczekują?
Dla nas nie jest to ważne, gramy swoje. Najważniejsze jest zwycięstwo, awans, w sumie bez znaczenia w jakim stylu. Liczą się trzy punkty, potem nikt nie będzie patrzył, jak to zrobiliśmy. Skupiamy się na awansie, wygrywaniu meczów.
