Benzyna po 6 złotych? Na razie nie, choć biorąc pod uwagę same tylko czynniki ekonomiczne (droższa ropa i zawirowania w świecie plus wprowadzony przez PiS nowy podatek paliwowy) litr popularnej 95-tki winien dziś kosztować około 5,50 zł. A stacje Orlenu ośmieliły się wprowadzic "marne" 5,20 zł.
Przed drastyczną podwyżką ratują nas bowiem… wybory. Trudno powiedzieć, czy to potrwa jedynie do finału drugiej tury obecnej elekcji samorządowej, czy też do końca cyklu wyborczego wiosną 2020 r. (prezes Jarosław Kaczyński zapowiedział wyraźnie, że ciężka praca jego podwładnych polegać ma na walce i zwycięstwach w serii kampanijnych bitew). W każdym razie przez jakiś czas Orlen i Lotos muszą brać na siebie koszty społecznego spokoju i umiarkowanej inflacji.
Jak to działało za PO i PSL, wiemy z taśm od Sowy-Falenty. Idzie rozkaz z góry do ministrów, właściwy minister "sugeruje" zarządom wiadomych spółek, co mają robić - i ta-daaam: nie drożeje!!!
Dziś działa to dokładnie tak samo, a nawet lepiej, bo tzw. ścieżka decyzyjna, mimo zagryzania się tygrysów pod dywanem, uległa generalnie skróceniu (Prezes Partii - Jego Kierowca - prezes spółki; wyjątkiem był moment, gdy Tusk przekazywał swoją wolę bezpośrednio szefowi Orlenu, ale niewykluczone, że i dziś odbywa się to w podobny sposób, tyle że nie przy wykwintnych potrawach i trunkach u Sowy). Podobnie jest zresztą z prądem i gazem dla gospodarstw domowych (bo już nie dla firm).
Rząd wykorzystuje tu swoje wpływy w „państwowych” spółkach. Wszyscy przy tym zdają się zapominać, że owe spółki mają innych udziałowców. W Orlenie Skarb Państwa posiada dokładnie 27,52 proc. akcji, kilkanaście procent mają fundusze próbujące pomnażać oszczędności przyszłych emerytów, zaś aż 58,9 proc. należy głównie do drobnych inwestorów - ciułaczy, którzy zamiast trzymać oszczędności w skarpecie lub banku, zaufali państwu i zainwestowali na polskiej giełdzie. No właśnie - zaufali...
W spółkach energetycznych tacy ciułacze mają prawie połowę lub ponad połowę udziałów. Podobnie jest w KGHM i Lotosie. Do ciułaczy należy ponad 28 proc. PGNiG. Tymczasem owe spółki wykorzystywane są przez rząd do takich zadań i drenowane z pieniędzy na taką skalę, jakby były w stu procentach państwowe. Prawa pozostałych właścicieli są notorycznie deptane.
Gdyby jeden prywaciarz robił to samo innemu, nazwalibyśmy to oszustwem i rozbojem. W wykonaniu państwa nazywa się to „realizacją priorytetowych celów gospodarczych i społecznych”.