Tatrzański Związek Narciarski i Centralny Ośrodek Sportu w Zakopanem, choć znajdują się w tym samym budynku, a ich szefowie gabinety mają niemal jeden nad drugim, zachowują się, jakby dzieliły ich lata świetlne. Dowód: ostatnie Mistrzostwa Polski w skokach. Skoczkowie latali, ale kibiców na skocznię nie wpuszczono.
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia na Wielkiej Krokwi odbyły się mistrzostwa Polski w skokach narciarskich.
Na skoczni, oprócz Kamila Stocha, który pauzował z powodu choroby, pojawili się wszyscy nasi najlepsi skoczkowie. W ostatnich tygodniach ich forma rośnie i odnoszą sukcesy, więc wielu turystów spędzających święta w górach postanowiło zobaczyć ich na żywo.
- Nie udało nam się wejść na skocznię. W kasie usłyszeliśmy, że nie ma już miejsca. Takich osób jak my było przed __bramkami skoczni dużo więcej - mówi Andrzej Marek, turysta z Kielc. Zrobiło się nerwowo tym bardziej, że trybuny były niemal puste.
Okazuje się, że turyści nie mogli wejść na skocznię, bo zawody nie zostały zgłoszone jako impreza masowa. Tym samym na skocznię mogło wejść 999 osób i ani jedna więcej.
Organizatorem zawodów był Tatrzański Związek Narciarski w Zakopanem. Jego działacze twierdzą, że nie jest ich winą to, iż kibice na skocznię nie weszli.
- My odpowiadaliśmy za stronę sportową. Wynajęliśmy skocznię i zapłaciliśmy za __to 8 tys. zł. Jednak bilety sprzedawał COS - mówi Andrzej Kozak, prezes TZN. Dodaje, że to COS, jeśli chciał sprzedać więcej biletów, powinien zgłosić imprezę jako masową.__
_- A wpuszczano ludzi na bilety sprzedawane na zwiedzanie skoczni. Takie rzeczy są możliwe tylko u nas - _kręci głową.
Atakiem zdziwiony jest Sebastian Danikiewicz, dyrektor COS. _- My mieliśmy przygotować skocznię do zawodów, a organizatorem był TZN - _mówi.
Panowie nie są w stanie wyjaśnić rozbieżności między sobą, a przecież pracują w tym samym budynku.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska