Rafał Korzeniowski to artysta z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem. Od początku swojej pracy postrzega aparat jako narzędzie nie tylko dokumentacji, ale również eksploracji tego, co jest ukryte między ludźmi. Jego najnowszy projekt „Berlin | Bliskość” rzuca wyzwanie konwencjonalnemu postrzeganiu zdjęcia - zamiast statycznych ujęć otrzymujemy opowieść o ruchu, napięciu i subtelnej dynamice ciał, które komunikują się w przestrzeni. Rafał Korzeniowski nie boi się eksperymentów - łączy fotografię z wideo, sięga po sztuczną inteligencję jako cyfrowy szkicownik i konsekwentnie rezygnuje z retuszu, by zachować prawdziwość obrazu.
Co sprawia, że jego zdjęcia budzą tak silne emocje? Dlaczego bliskość między ludźmi wciąż jest wyzwaniem? I jak fotografia może stać się narzędziem odkrywania siebie? Odpowiedzi na te pytania kryją się w twórczości artysty - pełnej odwagi i pasji.
Bliskość na linie
Fotografowanie można zdefiniować na mnóstwo sposobów. Dla jednych będzie to zapisywanie obrazów miejsc, które odwiedzili, czy portretów ludzi, których znają albo chcą pokazać ich niezwykłe twarze lub zachowania. Fotografię można też rozumieć jako rejestrowanie zachwycających pejzaży, wspaniałych budowli, cudów natury czy dokumentację zdarzeń. Jednak fotografia to coś więcej niż zapis rzeczywistości. To sposób opowiadania historii, uchwycenia emocji, budowania relacji między autorem a widzem. Dla Rafała Korzeniowskiego, fotografa i eksperymentatora, aparat jest narzędziem nie tylko do dokumentowania, ale przede wszystkim do badania tego, co nie jest namacalne - emocji, interakcji międzyludzkich, subtelnych momentów, które często umykają uwadze.
- Fotografowanie jest dla mnie zarówno sposobem na opisywanie świata, jak i wyrażanie siebie - jedno z drugim się łączy. To rodzaj języka, którego się używam jako swojego. Zawsze miałem potrzebę, żeby coś wyrazić wizualnie - mówi Rafał Korzeniowski.
Jego najnowszy projekt „Berlin | Bliskość” jest dowodem na to, że fotografia nie musi ograniczać się do statycznego zapisu chwili. Może być eksploracją ludzkiej natury, badać granice komfortu, wywoływać pytania o to, jak definiujemy bliskość i intymność we współczesnym świecie.
Proces bez końca
Rafał Korzeniowski nie potrafi wskazać jednej chwili, w której poczuł się fotografem. Wychował się w domu, gdzie robienie zdjęć było częścią codzienności - jego ojciec prowadził pracownię fotograficzną, a ciemnia stała się dla Rafała miejscem pierwszych eksperymentów. Choć jego droga zawodowa nie była od początku oczywista, to właśnie potrzeba dokumentowania otaczającego świata sprawiła, że fotografia stała się jego życiem. Jednak - jak przyznaje - żadna konkretna chwila nie zadecydowała o jego zawodowej ścieżce.
- Fotografia to proces, w którym nigdy nie ma się poczucia, że się dotarło do celu - mówi. - Przechodząc dalej, widzę, że to, co robiłem wcześniej, jest niedoskonałe. Stąd bierze się moja obawa przed powiedzeniem, że to już, że właśnie stałem się fotografem - dodaje.
Rafał Korzeniowski podchodzi do swojej pracy jak do niekończącego się eksperymentu. Oprócz fotografii klasycznej interesuje go także film, grafika, a nawet wykorzystanie sztucznej inteligencji jako narzędzia wspierającego twórcze poszukiwania.
- Sztuczną inteligencję traktuję jak szkicownik. Pozwala mi szybko wizualizować pomysły, zanim wezmę aparat do ręki - tłumaczy.
Ale to nie oznacza, że pozwala technologii zastępować siebie. Dla artysty najważniejszy jest bezpośredni kontakt z człowiekiem - to jego emocje i reakcje sprawiają, że obraz nabiera znaczenia.
Ludzkie twarze
Największą fascynację Rafała Korzeniowskiego budzą ludzie, a ich portrety zajmują szczególne miejsce w twórczości artysty. Stara się, by kadry były uchwycone w najbardziej naturalnych sytuacjach. Nie idealizuje, nie retuszuje. Wierzy, że prawdziwość i szczerość są w fotografii wartościami nadrzędnymi.
- Nie mam potrzeby, żeby tuszować jakieś mankamenty - przyznaje. - W portrecie coraz bardziej mnie irytuje dokonywanie jakichkolwiek manipulacji. Myślę, że już niedługo retuszowanie zdjęć będzie passe. Nie warto eliminować tego, co w portrecie jest prawdziwe i co świadczy o naszym kontakcie z człowiekiem.
Jakiś czas temu artysta zorganizował wystawę swoich zdjęć, na których przedstawiał pracę krakowskich rzemieślników. Zachwycał się chaosem ich warsztatów, autentycznym światem, w którym pracują. Uważa, że przyszłość fotografii portretowej to powrót do prawdy, do niedoskonałości, które sprawiają, że obraz jest prawdziwy.
- Magiczne dla mnie było to, że rzemieślnicy pozwolili mi fotografować się w tym swoim bałaganie twórczym. To było prawdziwe. Nie lubię zdjęć, w których się próbuje coś idealizować i coś przedobrzyć - opowiada.
Artystę fascynuje autentyczność ludzkiej twarzy, niedoskonałości, które sprawiają, że zdjęcie staje się prawdziwe. W czasach, gdy retusz stał się normą, a media społecznościowe kreują wyidealizowane obrazy, Rafał Korzeniowski idzie pod prąd. Nie ustawia modeli, nie zmusza ich do pozowania. Często robi zdjęcia w chwilach, kiedy jego bohaterowie zapominają, że są obserwowani. To właśnie wtedy powstają najbardziej naturalne kadry.
Eksperymenty z bliskością
Najnowsze prace artysty to projekt „Berlin | Bliskość”, który wyróżnia się nie tylko tematyką, ale także formą. Przedstawia tancerzy zawieszonych na linach, w stanie między grawitacją a swobodnym lotem.
Dlaczego Berlin? To miasto wielokulturowe, w którym rdzenni mieszkańcy stanowią mniejszość. Miasto to przyciąga ludzi z różnych światów, przez co naturalne i spontaniczne okazywanie emocji jest czymś powszechnym. W Polsce dotyk i bliskość zwłaszcza między obcymi osobami nadal wzbudzają dystans.
- Mieszkałem w Berlinie przez dwa lata. Obserwowanie ludzi, którzy mają zupełnie inny w stosunku do nas sposób okazywania emocji i ich ekspresji, było dla mnie bardzo mocnym magnesem. W projekcie „Berlin | Bliskość” chciałem pokazać coś, czego w Polsce nam trochę brakuje. Wzajemnie okazywana czułość ciągle wygląda dziwnie, być może publiczne okazywanie emocji nie jest osadzone w naszej kulturze - mówi Rafał Korzeniowski.
Zaproszenie artysty do udziału w projekcie, by opowiedzieć o bliskości za pomocą ciała, przyjęli tancerze głównie z Ameryki Południowej. Jednak celem fotografa nie było pokazanie technicznej doskonałości ruchów, lecz emocjonalnego napięcia, jakie powstaje między ludźmi w fizycznym kontakcie. Sesje fotograficzne odbywały się na linach, które ograniczały swobodę ruchu, ale jednocześnie pozwalały na niezwykłą interakcję. Jeśli jedna osoba się obniżała, druga musiała się wznosić - w ten sposób powstawał obraz współzależności.
Projekt liczy szesnaście zdjęć, a każde z nich to fragment dynamicznego procesu.
- To nie są statyczne portrety, przypominają bardziej kalejdoskop, w którym obraz zmienia się pod wpływem ruchu - tłumaczy Rafał Korzeniowski.
W projekcie „Berlin | Bliskość” wzięło udział pięcioro uczestników.
- Ci ludzie jako tancerze, mając ogromną świadomość swojego ciała i łatwość pokazywania emocji, spowodowali, że ten projekt stał się możliwy - mówi fotograf.
Jak ludzie reagują na te fotografie? Widzowie czują emocje, które biją z obrazów, niezwykłą fizyczność kadrów, w których czuć napięcie, niepewność, ale też lekkość, beztroskę, a nawet zabawę ruchem. Jednak dla wielu polskich odbiorców taka bliskość jest przekroczeniem strefy komfortu.
Prace artysty prowokują pytania: na ile jesteśmy otwarci na kontakt fizyczny? Czy bliskość z inną osobą zawsze oznacza intymność? Gdzie przebiega granica między sztuką a prywatnością?
- Pracując z modelami w Krakowie, mam poczucie, że powinienem im zapewnić komfort profesjonalizmu, który polega na tym, że w przestrzeni, w której powstają zdjęcia, wszystko będzie na swoim miejscu, będzie dobrze przygotowane - opowiada artysta. - W Berlinie nie fotografowało mi się łatwo, dlatego te zdjęcia może nie są doskonałe technicznie i mają wiele mankamentów, natomiast myślę, że zyskał na tym ich wyraz. Nie jestem niewolnikiem perfekcyjnej ostrości, jakości obrazu, to dla mnie w fotografii rzecz drugorzędna. Na pierwszym miejscu jest to, czy mamy ochotę patrzeć na obraz i czy chcemy się przy nim zatrzymać. Niedoskonałość może być naszym sprzymierzeńcem, gdy powoduje, że mamy jakąkolwiek interakcję z obrazem - podsumowuje Rafał Korzeniowski.
To nie pierwszy projekt fotografa, który podejmuje tematy związane z ludzkimi emocjami. Wcześniej wraz z Niezależnym Klubem Fotograficznym realizował cykl portretów ludzi płaczących. „Mężczyźni nie płaczą” - słyszymy od dziecka. Ale czy na pewno? Rafał Korzeniowski znalazł sposób na przełamanie tego tabu. Poproszeni o pozowanie bohaterowie kroili cebulę. Ich płacz był prawdziwy, choć wymuszony przez substancje chemiczne. Z czasem okazywało się jednak, że za łzami mogą kryć się głębsze historie.
Sztuka jako terapia
Wszystkie projekty Rafała Korzeniowskiego wynikają z jego osobistych dociekań i poszukiwań. Na pytanie o bliskość artysta odpowiada:
- Jest dla mnie czymś trudnym, jest problemem, który próbuję ugryźć. I chyba dlaczego zabrałem się za ten projekt, bo myślę, że dla wielu ludzi w naszym kręgu kulturowym trudna do określenia jest granica bliskości. Kiedy bliskość jest komfortowa, a kiedy nas krępuje? Co wydaje nam się przekroczeniem naszej granicy, na ile chcemy kogoś wpuścić do swojego świata? W jakich relacjach możliwy jest dotyk? Z jednej strony mamy z tym problem, a z drugiej wiemy, że bliskość jest nam niezmiernie potrzebna, ponieważ dotyk nawet obcej osoby mówi dużo więcej niż słowa.
To, co czyni jego prace wyjątkowymi, to umiejętność uchwycenia momentów, które w codziennym pośpiechu często nam umykają. Artysta nie szuka klasycznego piękna - zamiast tego koncentruje się na autentyczności, niedoskonałościach, które nadają obrazom głębię. W jego fotografiach widać zarówno siłę, jak i kruchość ludzkiego ciała.
Projekt „Berlin | Bliskość” jest także próbą zmierzenia się z intymnością w przestrzeni publicznej. W wielu kulturach dotyk i fizyczna bliskość są czymś naturalnym, w innych - są obarczone rezerwą i dystansem. Zdjęcia Rafała Korzeniowskiego prowokują do stawiania pytań: czy potrafimy otworzyć się na drugiego człowieka? Czy bliskość wymaga odwagi, czy raczej jest naszą pierwotną potrzebą, o której zapomnieliśmy?
- Nie jest łatwo okazywać bliskość - przyznaje artysta. - Jednak obserwując ludzi w Berlinie, mam wrażenie, że to kwestia przełamania swoich ograniczeń, a wtedy takie zachowanie łatwiej przychodzi. Chociaż znam też ludzi, dla których problemem jest okazanie czułości własnemu dziecku, choćby przez przytulenie. Wierzę, że jeśli wyjdziemy poza taki lęk, okaże się to łatwe. Podobnie jak w tangu - łatwiej jest pokonać tę granicę, jeśli poruszamy się według przyjętego schematu.
Bliskość w erze dystansu
Dzisiejszy świat, mimo technologicznych możliwości łączenia ludzi, często pogłębia dystans. W dobie mediów społecznościowych, które kreują idealizowany obraz życia, Rafał Korzeniowski przypomina o prawdziwych, namacalnych relacjach. Jego projekt to manifest przeciwko alienacji - przypomnienie, że dotyk, spojrzenie, obecność są fundamentami człowieczeństwa.
Bliskość, choć czasem onieśmielająca, jest niezbędna. Prace artysty pokazują, że niezależnie od kultury, kontekstu czy osobistych barier, wszyscy potrzebujemy jej w równym stopniu.
W rzeczywistości, w której coraz częściej uciekamy od kontaktu twarzą w twarz, projekty takie jak „Berlin | Bliskość” przypominają nam, jak ważna jest ludzka interakcja i jak wiele możemy stracić, jeśli o niej zapomnimy.
Wystawę „Berlin | Bliskość” można oglądać w Alchemii (Plac Nowy 10) do 5 marca.
