W placówce kształci się ponad 300 osób. Większość to uczniowie klas dziennych. Pracuje tu także 45 osób, w tym 30 nauczycieli. Wszyscy z niepokojem nasłuchują wiadomości dotyczących przyszłości szkoły. Informacje, które pojawiły się tuż po sesji na lokalnych portalach internetowych, spowodowały, że w szkole rozdzwoniły się telefony. Rodzice, zaniepokojeni tym co przeczytali, zastanawiali się nawet nad przepisaniem dzieci do innych placówek. Starosta powiatu bocheńskiego, któremu podlega Zespół Szkół w Dąbrowicy, uspokaja, że na razie nie ma zagrożenia i przestrzega przed wykonywaniem nerwowych ruchów. - Uczniowie, których podania zostały przyjęte, rozpoczną naukę - deklaruje Jacek Pająk.
Nie wszystkich to jednak uspokaja. Edward Klejdysz, przewodniczący rady rodziców w ZS w Dąbrowicy mówi nam, że jest przerażony ostatnimi doniesieniami. Jest z tym miejscem związany w wyjątkowy sposób. - Tę szkołę ukończył mój starszy syn, a najmłodszy przeszedł w tym roku do drugiej klasy. Ja sam jestem jej absolwentem, tutaj też uczyła się moja żona. Nie wyobrażam sobie, że nasza szkoła zniknie - tłumaczy.
W podobnym tonie wypowiadają się inni rodzice. - Przecież to placówka z tradycjami - argumentuje Anna Rajska.
Zespół Szkół w Dąbrowicy, zlokalizowany w pięknym dworku otoczonym drzewami, powstał pod koniec lat czterdziestych ubiegłego wieku. Został pomyślany jako szkoła rolnicza. Wykształcił całe pokolenia ludzi z tego terenu. - Uczyliśmy się w budynku, a praktyki mieliśmy w gospodarstwie należącym do dworu - wspomina Edward Klejdysz.
Wielu absolwentów zespołu szkół znalazło zatrudnienie w Zamvineksie, produkującym mrożonki. - I wszyscy byli bardzo dobrze przygotowani do pracy - przekonuje Mieczysław Trojan, szef Zamvineksu.
Z czasem kierunek rolny zszedł na dalszy plan, ustępując profilom: kucharskim, kelnerskim czy reklamowym. Uczniowie tych pierwszych kierunków znani są z przygotowywania wyśmienitych dań, które uatrakcyjniały spotkania towarzyskie, biznesowe i samorządowe.
W tym roku szkoła ogłosiła nabór do dwóch klas. Zainteresowanie było spore. Do czasu kiedy pojawiły się informacje o jej niepewnej przyszłości.
Czy budynek, w którym mieści się zespół szkół, zostanie oddany rodzinie Włodków? Decyzję w tej sprawie w najbliższym czasie ma wydać wojewoda.
- Jeśli będzie ona pozytywna dla rodziny, zostanie nam droga odwoławcza. To zajmie trochę czasu. Jest też szansa, że porozumiemy się z rodziną i szkoła zostanie w tym budynku - mówi Jacek Pająk.
Starosta jednak podkreśla, że w tym ostatnim wariancie ważny będzie czynnik ekonomiczny. Jeśli Włodkowie będą chcieli udostępnić obiekt szkole na zasadach komercyjnych, nie wiadomo, czy powiat będzie w stanie podołać takim wydatkom. Niewykluczone, że radni rozważą wówczas wariant przeniesienia szkoły do Łapanowa.
Zofia Włodek podkreśla, że ona także jest mocno związana ze szkołą w Dąbrowicy. Zapewnia, że wspierała tę placówkę i nadal będzie to robić.
- Zależało mi na tym, aby uregulować stan prawny tego majątku. Stąd postępowanie w tej sprawie. Absolutnie nie chcę jednak wyrzucać szkoły z dworu - zapewnia. - Nadal będzie ona mogła funkcjonować, tak jak do tej pory. Za dzierżawę nie chcę też żadnych pieniędzy.
Spadkobierczyni pragnie jedynie aby powiat wykonał niezbędne remonty w budynku, który jest w nie najlepszym stanie.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+