Franciszek Walas na spacer po zapadnięciu zmroku boi się wychodzić. - Powód jest bardzo prozaiczny, otóż panują u nas egipskie ciemności - opowiada mieszkaniec os. Niepodległości, jednego z największych w Bochni.
Problem najmocniej daje się we znaki w okolicach Szkoły Podstawowej nr 7. Przy chodniku prowadzącym do podstawówki, w południowo-zachodniej części osiedla, nie ma latarni. Jedyna, którą tam zamontowano do oświetlania zejścia po schodach, jest zniszczona.
- To skandal, że ludzie muszą chodzić po omacku! Tak nie może być! - oburza się Andrzej Śliwa, kolejny z mieszkańców.
Sporo do powiedzenia mają na ten temat także rodziny dzieci uczęszczających do szkoły.
- Zbliża się pora zimowa, szybko będą zapadać ciemności. Strach pomyśleć, jak dzieci będą wracały do domu - mówi Maria Stawowy, której wnuk uczy się w „siódemce”. W sprawie braku oświetlenia na osiedlu, podczas ostatniej sesji Rady Miasta interweniowała radna Maria Babicz. Wystąpiła do magistratu o pilne uzupełnienie braków, szczególnie w okolicach szkoły.
Urzędnicy wystąpili do zakładu energetycznego o dokonanie przeglądu stanu technicznego oświetlenia. Poprosili też o informacje, czy możliwe jest zamontowanie dodatkowych lamp w miejscach, gdzie są one niezbędne.
Mieszkańcy liczą na chociaż kilka. Energetycy odpowiedzieli pozytywnie, jest szansa, że latarnie w końcu się pojawią. Na pewno jednak nie w tym roku. Najpierw trzeba bowiem przygotować kosztorys, a następnie zarezerwować na to w budżecie miasta odpowiednie kwoty.
Andrzeja Koprowskiego, asystenta burmistrza Bochni, dziwi, że w ramach budżetu obywatelskiego nie zgłoszono żadnego projektu mającego na celu uzupełnienie oświetlenia na os. Niepodległości.
- Nie zgłosiliśmy, bo to zadanie, którym powinien zająć się samorząd miasta dbający o bezpieczeństwo swoich obywateli - mówi Janusz De Lorme, kolejny z mieszkańców.
- Budżet obywatelski ma uzupełniać budżet miasta, a nie wyręczać go - wtóruje mu Mikołaj Rudnik.