Osoba poruszająca się na wózku inwalidzkim nie dostanie się na peron bocheńskiego dworca PKP, bo nie działa zamontowana tam winda.
- Byłam świadkiem, kiedy matka dorosłego już mężczyzny musiała znosić wózek najpierw w dół, by następnie dźwigać go po schodach na peron - mówi Edyta Burzyńska, mieszkanka Bochni. Po jej interwencji windę naprawiono.
Okazuje się jednak, że poprawa sytuacji była krótka. W piątek po południu razem z Izydorem Puścizną prezesem Małopolskiego Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych w Bochni sprawdziliśmy, czy windy przy bocheńskim dworcu, działają tak, jak powinny.
Mimo kilkukrotnych prób uruchomienia jednej z nich, nie udało się nam dostać na peron. Kolejna także nie działała.
- To kpina z osób niepełnosprawnych - przyznaje prezes MZON. Uważa, ze tak dalej być nie może.
- Przecież z windy korzystają nie tylko ludzie z dysfunkcjami ruchu, ale i matki z małymi dziećmi na wózkach - dodaje Puścizna. Jest zbulwersowany, że szwankuje oddana nie tak dawno do użytku kolejowa inwestycja.
- Windy to bardzo kosztowny sprzęt i powinny być sprawne, a jeśli już pojawi się jakiś problem, powinien być usunięty - podkreśla.
Zakończony w ub. roku remont odcinka linii kolejowej w Bochni pochłonął 80 mln zł. Inwestycja obejmowała przebudowę torów, sieci trakcyjnej, energetycznej, teletechnicznej, urządzeń sterowania ruchem kolejowym, instalacji sanitarnych, ale i przejść dla pieszych. Wtedy przy peronach pojawiły się windy.
Dorota Szalacha z zespołu prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. przekonuje, że występujące problemy wynikają z niewłaściwego użytkowania tych urządzeń.
- Poprzednim razem przyczyną awarii były uszkodzone w kabinie każdej platformy przyciski „stop”, co świadczy o umyślnych działaniach osób postronnych lub o niewłaściwym korzystaniu z urządzeń - przekonuje.
Przedstawicielka PKP zapewnia, że awarie są usuwane zaraz po otrzymaniu sygnału o ich wystąpieniu.
W jednym z przypadków windę udało się uruchomić już po 30 minutach od zgłoszenia o awarii.
Współpraca T. Rabjasz