Czytaj też: Bochnia: złapali złodzieja, który ukradł auto i... chleb
Paweł M. w swoim środowisku uchodził za bogacza. Żył w przepychu: jeździł drogimi samochodami, nosił markowe ubrania, na wakacje wybierał egzotyczne zakątki świata. Wszyscy jego znajomi byli przekonani, że mężczyźnie prowadzącemu firmę budowlaną wiedzie się bardzo dobrze. - Jeśli więc kogoś prosił o pożyczkę pieniędzy, bez problemu ją dostawał. Nikomu nawet nie przyszło do głowy, by spisać stosowną umowę, nawet jeśli wręczali mu kilkadziesiąt tysięcy złotych - tłumaczy prokurator Elżbieta Potoczek-Bara z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.
Z czasem znajomi przekonali się, że Paweł M. nie dotrzymuje swoich zobowiązań finansowych. Nie mogło być inaczej - pieniądze, które pożyczał, zamiast inwestować (wszystkich zapewniał, że ma na oku "złoty interes") przeznaczał na dostatnie życie.
Na trop oszusta wpadli policjanci. Gdy zajęli się sprawą, lista dłużników rosła w zastraszającym tempie. W sumie Paweł M. ma do oddania około miliona złotych kilkudziesięciu osobom. - Kwoty są bardzo różne to 90, 120, 140 tysięcy złotych, ale też kilkanaście drobniejszych pożyczek w okolicach 15-60 tysięcy - wyjaśnia sędzia Piotr Sajdera, szef wydziału karnego SR w Bochni.
Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie
Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!