Nie było praktycznie tygodnia, aby dyżurny bocheńskiej komendy nie odbierał telefonu związanego z poważnymi wybrykami 38-latka.
- Jak można było nie alarmować, gdy podczas spaceru z dziećmi mijaliśmy tego mężczyznę wymachującego siekierami - opowiada Anna Kowalik z Bochni.
Rober J. po ulicach Bochni często przechadzał się także uzbrojony w widły. Z reguły pod wpływem alkoholu, notorycznie i pod byle pretekstem, wszczynał awantury w restauracjach, barach i pizzeriach.
- Wyzywał gości, obrażał ich, a co gorsze groził. Klienci w obawie o swoje życie, woleli wychodzić - mówi właściciel jednego z bocheńskich lokali, prosząc o zachowanie anonimowości.
Robertowi J. wiele razy zdarzyło się także szczuć przypadkowych przechodniów swoim pitbulem.
Groźny pies biegał spuszczony ze smyczy i bez kagańca. A jego agresywny właściciel potrafił oddać mocz na środku lokalu, który akurat sobie upatrzył. Latem ubiegłego roku doprowadził do bójki w jednym z ogródków kawiarnianych na bocheńskim Rynku. Rozbijał stoliki, niszczył krzesła. Dostało się też jednemu z klientów - uderzony kuflem piwa, z raną ciętą głowy trafił do bocheńskiego szpitala.
Od lipca ubiegłego roku policjanci skierowali do bocheńskiego sądu 26 wniosków o ukaranie Roberta J. Odpowiadał za popełnienie łącznie 40 czynów karalnych.
- Wszystkie one miały charakter wykroczeń, za które zasądzano grzywny - mówi Łukasz Ostręga, rzecznik prasowy bocheńskiej policji.
38-latek grzywien nie płacił. Chętnie korzystał z możliwości zamiany kary pieniężnej na prace społeczne. Sęk w tym, że ze zobowiązań tych nigdy się nie wywiązywał.
- Żyliśmy w strachu, bo ten człowiek w jawny sposób łamał prawo i był zupełnie bezkarny - przekonuje właścicielka kolejnego lokalu w samym centrum Bochni.
W końcu sąd zdecydował o zastąpieniu Robertowi J. grzywny - aresztem. Pierwszy wyrok zapadł 9 stycznia, kolejny już cztery dni później.
- W obu przypadkach sąd wymierzył karę 30 dni pozbawienia wolności - mówi sędzia Piotr Sajdera, przewodniczący wydziału karnego Sądu Rejonowego w Bochni.
Robert J. odwołał się od tych postanowień, co wydłużyło okres uprawomocnienia się kar.
Potem nie reagował na wezwania do stawienia się w zakładzie karnym. Wtedy Temida zdecydowała o zatrzymaniu mężczyzny i doprowadzeniu go do więzienia siłą.
- Wiele wskazuje na to, że nie opuści celi przez najbliższych kilka lat - mówi Łukasz Ostręga z bocheńskiej policji. Na wokandę będą trafiały bowiem wszystkie występki chuligana. Możliwe, żepodobnie jak w dwóch pierwszych przypadkach, będą mu wymierzane kary bezwzględnego pozbawienia wolności.
Oprócz chuligańskich wybryków bochnianin ma na swoim koncie także poważniejsze przestępstwa - choćby napaść i znieważenie dwóch interweniujących policjantów.
- Wyrok w tej sprawie zapadł kilka dni temu. Oskarżony został skazany na rok pozbawienia wolności - przyznaje Sędzia Piotr Sajdera.
38-latek ma na sumieniu również kilka przypadków kradzieży alkoholu.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska