Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdanówka. Ziemniaki kopią wszędzie, ale tylko „tuka” to specjalność kliszczaków z gminy Tokarnia

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Fot. Katarzyna Hołuj
Od kilkunastu lat we wsi odtwarza się tukę, zapomniany już zwyczaj związany z wykopkami. To jedyna w swoim rodzaju impreza, atrakcyjna nie tylko dla miejscowych, ale i dla mieszczuchów, w tym także najmłodszych, którym czasem wydaje się, że ziemniaki biorą się ze… sklepu.

Dziś, kiedy rolnictwo zanika, a rolnicy, którzy trwają przy tym zajęciu w polu używają maszyn, o tuce nikt już nie pamięta. Albo raczej prawie nikt. Andrzej Słonina, regionalista z Bogdanówki, reaktywował ten dawny zwyczaj i co roku organizuje coś w rodzaju rekonstrukcji tuki. Są gospodynie ubrane tradycyjnie, w spódnice i zapaski, jest kapela przygrywająca przy pracy na polu, a potem do tańca i zabawy, oraz są regionalne potrawy na czele z kulasiną, czyli potrawą z tartych ziemniaków i mąki, którą tradycyjnie podaje się ze skwarkami.

Stanisław Funek z zespołu regionalnego Kliszczacy, który we wczesnej młodości brał udział w tukach, do dziś z właściwą sobie swadą, posługując się kliszczacką gwarą, opowiada czym były tuki i jak się odbywały. - Downi na wsi były bidoki kumornice i bogoce. Bogoc sadził zimioków dość dużo, bo zimiok to była podstawa życia na wsi. Bez niego trudno było rodzinę wyżywić. Taki bogoc, jak miał dużo zimioków, a rodzina była niedużo, to ni mógł ich wykopać a tu się zima zblizała. Tuki u nos były zazwyczoj w październiku i listopadzie, kiej już cała wieś wykopała z drobnych zogonków swoje zimioki. Jak był bogoc, to mioł parę zagonów zimioków, a koparek nie było tak jak dzisioj. Taki bogoc posyłoł guńca po wsi, ze w tym a w tym dniu będzie u niego tuka - mówił dodając, że w dniu tuki wieść tę obwieszczał opłacony przez gospodarza „piejok” obdarzony donośnym głosem, który krzyczał: „Wyyyychodź!”. - Cała wieś wychodziła, a po co? Bo to była jedyna rozrywka dla ludzi ze wsi. Jak dożynki po żniwach, tak po wykopkach była tuka.

Po skończonej robocie gospodarz częstował nalewkami albo śliwowicą, do tego kromką tradycyjnego kołocza, a także zapraszał na wieczerzę i zabawę do rana, która najczęściej odbywała się u niego w stodole.

Reaktywowana tuka także odbywa się w stodole, która liczy sobie ponad 100 lat, a dziś nie pełni już funkcji stodoły, ale „Ekomuzeum”, gdzie odbywają się lekcje regionalne, na których dzieci uczą się m.in. o ginących zawodach. Andrzej Słonina, który im tę wiedzę przekazuje, z żalem przyznaje, że dziś dzieci, kiedy pyta je o przykłady takich zawodów, obok kowala i bednarza wymieniają rolnika.

- U nas jeszcze ludzie sadzą ziemniaki, jeszcze ta tradycja jest - mówi i dodaje, że dla niego organizowanie tuki jest także sposobem na oddanie hołdu pracy rolników.

Doceniają to mieszkańcy wsi, którą w ten sposób promuje, i władze gminy, ale nie tylko. Na tukę przyjeżdżają etnografowie i inne osoby żywo zainteresowane kulturą regionalną. Anna Jarzębska z fundacji „Mapa Pasji” uczestniczyła w tuce już drugi raz i, jak mówi, jest to bardzo wartościowa inicjatywa, a przy tym ciekawe i barwne wydarzenie, które ze względu na swoją unikatowość z powodzeniem mogłoby się stać wizytówką Bogdanówki.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

FLESZ: Jak się przygotować do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bogdanówka. Ziemniaki kopią wszędzie, ale tylko „tuka” to specjalność kliszczaków z gminy Tokarnia - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska