Boksujący w wadze superśredniej "Tomera" wyruszył z Nowego Sącza razem ze swoim trenerem, a zarazem przyjacielem Jerzym Galarą, który doprowadził do zakontraktowania pojedynku z Kasztanowem. W drogę miała wybrać się również żona Garguli, ale względy formalne uniemożliwiły wspólną wyprawę. Tym samym skromny "team Gargula" będzie liczył zaledwie dwie osoby.
- Najpierw czeka nas lot z Krakowa do Warszawy, gdzie spędzimy w oczekiwaniu kilka godzin, a następnie wsiądziemy do samolotu lecącego już bezpośrednio do Moskwy - relacjonował trener Galara.
Plan na pierwsze chwile pobytu w Moskwie jeszcze nie jest znany. - Po zakwaterowaniu może pójdziemy do miasta, a jeśli nie, to spokojnie spędzimy wieczór w hotelu. Za to w piątek z pewnością wybierzemy się na spacer, żeby złapać oddech i odciągnąć myśli od pojedynku - powiedział szkoleniowiec.
Dla Garguli starcie z Kasztanowem będzie piątym pojedynkiem od czerwca 2015 roku, gdy opuścił mury więzienia. W tym czasie "Tomera" wygrał trzy walki, a w jednej musiał uznać wyższość Macieja Miszkinia. Warto dodać, że sądeczanin zdecydował się wejść do ringu w łódzkiej Atlas Arenie, mimo poważnego stadium anemii.