https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Boska Celine oczarowała publiczność w Krakowie

Joanna Weryńska
Przed koncertem Celine Dion spacerowała po Rynku Głównym, witana serdecznie przez krakowian
Przed koncertem Celine Dion spacerowała po Rynku Głównym, witana serdecznie przez krakowian Wojciech Matusik
Wulkan energii, łączący w sobie cudowny głos z prawdziwą klasą i pełnym profesjonalizmem, w postaci Celine Dion, rozpalił sobotniego wieczoru do czerwoności publiczność zgromadzoną na krakowskich Błoniach. Tu właśnie kanadyjska gwiazda wystąpiła z jedynym w Polsce koncertem promującym jej najnowszą płytę "Taking Chances".

Artystka przyleciała do Krakowa już o godz. 14 swoim prywatnym samolotem. Zanim zaśpiewała
na Błoniach, razem z Jackiem Majchrowskim, prezydentem miasta, uroczyście otworzyła krakowską Aleję Gwiazd na bulwarach wiślanych. Potem spacerowała ulicami miasta, otoczona tłumem fanów.
Wieczorem piosenkarka raz jeszcze udowodniła, że jest niekwestionowaną królową światowej muzyki pop. Również Jamie King, reżyser i choreograf tego wielkiego show, pokazał na co go stać. Koncertu zrealizowanego z takim rozmachem do tej pory pod Wawelem nie było.

Śpiew Dion połączony z niesamowitymi efektami wizualnymi, laserami, mieniącymi się różnego koloru światłami i zapierającymi dech w piersiach ewolucjami tancerzy spowodował, że 30 tysięcy widzów obecnych na tej imprezie po prostu oszalało. Brawom nie było końca, a kilka znanych przebojów fani zaśpiewali razem z samą gwiazdą.

Przed samym koncertem sytuacja nie wyglądała jednak zbyt różowo. Przed Dion na scenie pojawiła
się Natalia Lesz, jej młodsza koleżanka po fachu. Nie wzbudziła jednak większego zainteresowania publiki. Nie pomogła zapowiedź Dariusza Maciborka z RMF FM, który przedstawił Lesz jako "przyszłą Madonnę". Nie pomogła też wymyślna, futurystyczna kreacja piosenkarki. Publiczność nie miała ochoty słuchać "Sexuality" i "Crash" - przebojów w jej wykonaniu. Czekała tylko na Celine.
Punktualnie o 21 artystka - nie bez powodu nazywana "żelazną damą muzyki pop" - pojawiła się
na scenie i od razu zaskarbiła sobie sympatię widzów. Porwała ich energicznym hitem "I Drove All Night". Potem zaśpiewała "The Power of Love". Zrobiło się nieco spokojniej i nastrojowo. Wtedy Dion przemówiła do fanów:

- Spacerowałam dziś ulicami tego cudownego miasta. Podziwiałam jego piękne zabytki, drzewa, ludzi.
Wszyscy dawali mi kwiaty, a ja czułam się jak we śnie. Spodziewałam się wiele dobrego przed wizytą w Polsce, ale to jak mnie przyjęliście przeszło moje najśmielsze oczekiwania - wyznała wzruszona artystka. - Myślę, że mamy z sobą wiele wspólnego. Wiem, że wiele lat spędził tu Jan Paweł II zanim został wybrany na papieża . Dzięki niemu staliśmy się jedną rodziną. Ogromnie się cieszę, że jestem tu z wami - dodała.

Publiczność odpowiedziała na jej serdeczność gorącymi brawami. Po tym wyznaniu przyszła kolej
na następne utwory... i kolejne stroje. Podczas dwugodzinnego show artystka przebierała się bowiem
aż sześć razy. Każda z kreacji znakomicie podkreślała jej idealną figurę i w każdej artystka czuła się komfortowo, co było widać na scenie. Podobnie zresztą jak i w różnych muzycznych klimatach
- od soulu, przez pop, a nawet rock, po nastrojowe, romantyczne ballady.

Niespodzianką dla fanów był utwór, który wykonała w duecie z włoskim tenorem, Andreą Bocellim. Choć mistrz nie był obecny na krakowskiej scenie, towarzyszył jej z nagrania wideo emitowanego
na ekranach. Wykorzystane przez Jamiego Kinga, reżysera muzycznego show, najnowocześniejsze technologie z zakresu dźwięku i obrazu sprawiły, że widzowie patrząc na ekrany mieli wrażenie jakby Bocelli był na scenie razem z gwiazdą.

Artystka zaśpiewała również kilka coverów, które przygotowane zostały specjalnie na tę okazję. Wśród nich dwa utwory nieśmiertelnej grupy Queen. Podczas tych kawałków Celine szalała na estradzie z mikrofonem w ręku niczym rasowy rockman. Kanadyjskiej piosenkarce było najwyraźniej dobrze na Błoniach.

Przy jednym z utworów nawet położyła się na scenie, żartując: - Jest mi z wami tak cudownie,
że chyba tu przenocuję. Za to na zakończenie tego magicznego wieczoru zaśpiewała to, na co wszyscy czekali już od początku, czyli "My Heart Will Go On" - kultową piosenkę z niezapomnianego filmu "Titanic". Podczas gdy odziana w zwiewną czarną suknię Dion śpiewała, na widowni zapłonęły sztuczne ognie i... serca. Bisowała dwa razy, po czym znikła ze sceny równie szybko jak się na niej pojawiła.

Trzeba przyznać, że koncert był dobrze zorganizowany. Chociaż na początku nie obyło się bez zamieszania. Wejścia na show były w innych miejscach niż pierwotnie miały się znajdować.
To wywoływało zniecierpliwienie u wielu osób, które przyjechały na koncert z całej Polski. Szybko jednak o tym zapomniały urzeczeni boską Celine.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska