https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Broad Peak. Sprawa życia i śmierci

Przemek Franczak
fot. archiwum
Broad Peak. Nasze nowe zbiorowe przeżycie. Takie wspólne obserwowanie nadchodzącej śmierci, niestety. Bezsensownej śmierci. Efektownie była opowiadana w mediach ta wyprawa. Telewizja, radio, internet, wszędzie byli obecni "polscy lodowi wojownicy". Elita elit, królowie gór, najszybsi, najlepsi i ich historyczny wyczyn. I nagle - trach, radosna, pełna dumy narracja musiała się zmienić.

Dwóch nie dało rady wrócić. Zaczęło się czekanie, domysły, modlitwy na facebooku, zmieniające się kolory pasków informacyjnych. Medialny potwór pozbawiony obrazów z miejsca zdarzenia, niemogący pod szczyt wysłać ni helikoptera, ni reportera z wozem transmisyjnym, karmił się skrawkami wiadomości przesyłanych przez kierownika wyprawy Krzysztofa Wielickiego. Wrócą - nie wrócą? Kto ma trochę empatii, tego myśli gdzieś tam krążyły wokół ofiar i - pewnie przede wszystkim - ich rodzin.

Moje również. Nie nurtuje mnie jednak pytanie, dlaczego zginęli, tylko po co. Świat nie byłby przecież uboższy bez udanego zimowego wejścia na Broad Peak, za to będzie uboższy bez tych dwóch, zapewne niezwykłych, ludzi. Oddać życie można za rodzinę, ale za górę? Ktoś powie: jesteś dyletantem, nie rozumiesz pasji, miłości do gór, pragnienia wyzwań, pogoni za marzeniem. Otóż - rozumiem. To przecież niejedyna z ekstremalnych rozrywek, które można przypłacić życiem. Rzec można - ryzyko zawodowe. Szkopuł w tym, że himalaizm, wspaniały jako zjawisko, pełen fascynujących ludzi i historii, jest okrutnie egoistycznym sportem. Zaryzykowałbym tezę, że wręcz niehumanitarnym. Rzecz nie dotyczy jednak gehenny, którą tygodniami czy miesiącami przechodzą rodziny wspinaczy podczas ich wypraw. W tym sensie egoistą jest każdy z nas, tylko nie każdy ma pasję wymagającą od bliskich tak bezgranicznego poświęcenia. Chodzi o to, że w górach egoizm to sprawa życia i śmierci. Egoizm ratuje ci życie.

W czasie powrotu ze szczytu jeden nie ogląda się na drugiego. Z bazy wychodzicie wszyscy, ale wracasz sam, w swoim tempie. Twój niedotleniony mózg działa tak wolno, a ciało jest tak zmęczone, że są w stanie bezpiecznie sprowadzić na dół tylko ciebie. Inni są zdani na siebie. Nie ma szans, żeby komuś powiedzieć: zostanę, pomogę. A to przecież taki ludzki odruch. Jak nazwać zatem sytuację, w której siły i miejsca na ludzkie odruchy nie ma? Że to fantastyczne hobby?

Wyszło ich czterech, wróciło dwóch. Ja bym tak nie potrafił. Siedzieć w namiocie i czekać, czy przyjaciel się pojawi, czy nie? Był i nie ma go? Spadł, zamarzł? Ile metrów za mną został? Psychicznie nie do udźwignięcia. No, ale tak tam jest. Pewnie dlatego mnie w Himalajach nie ma i nigdy nie będzie. Za dużo się naczytałem Dumasa. Jeden za wszystkich... Tam ta zasada to śmierć. Dla wszystkich.

Himalaiści to wspaniali, wyjątkowi ludzie. Zgadzam się. Tylko po co aż tyle fajnych osób pogrzebaliśmy w himalajskich śniegach?

Mawia się, że to taki romantyczny sport - nie przez przypadek, bo turystykę górską wymyślono w epoce romantyzmu, wcześniej ludzi jakoś w góry nie gnało - a ja właśnie myślę, że sport zabija w tym cały romantyzm. Kto pierwszy, kto szybszy, kto z tlenem, kto bez, kto tą ścianą, kto tamtą, kto w zimie, kto w wietrze. Za czym ta pogoń? Za sławą? Przecież i tak nie ma gwarancji, że wcześniej jakiś Szerpa w sandałach, skórze z jaka i szaliku z wełny z owcy tybetańskiej, nie zdobył niezdobytego szczytu kilkadziesiąt lat przed wyposażoną w najnowocześniejszy sprzęt ekipą - od stóp do głów obrandowaną przez sponsorów. To miejscowi są tam królami, reszta tylko krwawą ofiarą składaną górom.

Tak więc sobie myślę, że współczesny himalaizm, taki na wyprzódki, to żaden sport. To sposób na umieranie.
Wyszło ich czterech, wróciło dwóch. Ja wiem, ta cena jest wliczona w zdobywanie gór. Tylko czy warto ją płacić?



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

w
wojtek
I wkopales ser sam z tym pseudokomentarzem panie pseudoturysto a na pewno idioto Pustelnik w gorach probowal zawsze realizowac najbardziej hunanitarna "droge" i nieegoistyczna.
t
turysta
Bezsensowna to będzie raczej twoja śmierć płytki pseudoredaktorzyno. Oni zginęli na dachu świata, osiągnąwszy upragniony cel, spełniwszy swoje kolejne marzenia, zginęli w chwale. Kto nie był tam to nie zrozumie. Polecam ci redaktorku cytat z Piotra Pustelnika:

Kiedyś ktoś mnie zapytał: - "Dlaczego chodzisz po górach?" - Odpowiedziałem, że ludzi można podzielić na dwa rodzaje: a) na tych którym nie trzeba tej pasji tłumaczyć. b) na tych którym się jej nie wytłumaczy.
k
know
liczyli się z tym że mogą nie wrócić, mimo tej świadomości podjęli walkę, tak naprawdę walkę z samym sobą, i pan tego nie zrozumie, nie ma pan takiej wrażliwości, może nie ma pan własnych marzeń, dla nich góry były całym życiem, całym sensem istnienia, jak pan może pisać że ich śmierć, ich własna ofiara, największa, była bezsensowna, także żal mi pana, żal że nigdy pan nie doświadczył i prawdopodobnie nie doświadczy tego spełnienia co oni, wyśmiewam pana i pana pogląd na te sprawę - w ich imieniu
k
know
liczyli się z tym że mogą nie wrócić, mimo tej świadomości podjęli walkę, tak naprawdę walkę z samym sobą, i pan tego nie zrozumie, nie ma pan takiej wrażliwości, może nie ma pan własnych marzeń, dla nich góry były całym życiem, całym sensem istnienia, jak pan może pisać że ich śmierć, ich własna ofiara, największa, była bezsensowna, także żal mi pana, żal że nigdy pan nie doświadczył i prawdopodobnie nie doświadczy tego spełnienia co oni, wyśmiewam pana i pana pogląd na te sprawę - w ich imieniu
m
mmmmmm
Co to znaczy 'bezsensownej śmierci"? Dla Ciebie człowieku ona nie ma sensu. Napisz przynajmniej "moim zdaniem bezsensownej".
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska