To nawet nie było takie złe, bo w miesiąc można dużo zrobić albo dużo odłożyć na później. Zbiegło się to akurat z moim doktoratem, gdzie też są comiesięczne zjazdy, a jak wiadomo, wymyślili je przynajmniej doktorzy habilitowani, czyli w zasadzie ludzie niegłupi. Niestety, od kilku tygodni czas płynie szybciej. Jeszcze coś się do końca nie skończyło, a już się zaczyna. Jeszcze się nie uprawomocniło, a już traci rację bytu. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji ludzie co chwila proszą o pięć minut przerwy, frustrują się, wychodzą, wracają itd. Ten stan przyspieszony niesie poważne zagrożenia. Wszyscy nagle zaczniemy szybciej chodzić (będziemy się częściej wywracać), filharmonicy będą szybciej grali, jedzenie będzie rychlej stygło, a czas, zamiast, jak dotychczas miesięcznicami, zaczniemy mierzyć tygodnicami, północnicami, a nawet minutnicami. Przede wszystkim jednak dopadnie nas bruksizm - czyli podświadome zgrzytanie zębami. Mnie to już w każdym razie dopadło.
Bruksizm - zagrożenie dla Polski i Polaków
Tadeusz Płatek

Jeszcze kilka lat temu jednostką czasu był miesiąc. Ktoś nagle wprowadził do słownika nieużywany dotąd wyraz „miesięcznica” (mało, skądinąd, poetycki) i odtąd wszystko już w rytm tych miesięcznic się działo.