W Gorlicach dość głośno słychać jeszcze echa tragicznych wydarzeń do których doszło z piątku na sobotę (18-19 listopada). Tej feralnej nocy od ciosu prosto w serce zginął 25-letni Krystian.
W niedzielę, 20 listopada w gorlickiej prokuraturze cały dzień trwały przesłuchania sześciu zatrzymanych osób, pośrednio lub bezpośrednio związanych ze śmiercią gorliczanina.
Prokurator Tadeusz Cebo wczesnym popołudniem nie udzielił nam jeszcze żadnej informacji. Zapowiedział tylko, że zatrzymani usłyszą zarzuty, a do sądu skierowane zostaną wnioski o tymczasowe areszty.
Tymczasem do lokalnych mediów trafił list od matki zamordowanego.
- Serce mojego dziecka przestało bić ! Moje jest w kawałkach i ból cierpienia z każdą chwilą urastający. Staram się być silna dla pozostałych dzieci, ale nic już nie załata tej pustki, która na zawsze pozostanie po nim - pisze kobieta.
Kobieta pisze, że ten dramatyczny dla niej czas wypełnia z jednej strony ludzkie współczucie, niestety przemieszane z gorzką radością innych z tego co się stało i słowami, które wymawiają ci drudzy: "że mu się należało".
Kobieta odnosi się do trudnego życia Krystiana związanego z tym, że chłopaka i jego troje rodzeństwa - dwóch braci i siostrę wychowywała samotnie.
- Każdy kto zna mnie naprawdę, wie, że starałam się jako matka jak mogłam. (...) Tak, to prawda, że Krystian miał problem z prawem, był w więzieniu ponieważ pobłądził. Czy to jest w tym momencie najważniejsze? Czy to dało komuś prawo do odebrania mi go? Nie każdy kto tam trafia jest zły. Teraz nie wstydzę się o tym głośno mówić. Teraz też możecie dalej wytykać mnie palcami - pisze dalej.
Kobieta tłumaczy, że Krystian nie umarł za żadne porachunki. Wyszedł na wolność miesiąc temu, poszedł do pracy, uczciwie zarabiał.
O dniu śmierci Krystiana matka pisze tylko, że wyszedł w środku nocy i miał zaraz wrócić.
- Wróciłby, bo nie opuścił żadnego dnia pracy od czasu jej podjęcia. Nie miał nic do obrony. Umarł, bo pojechał do osób, które zna, którym ufał i nie spodziewał się tego - czytamy w liście.
Kobieta pisze, że jej syn nie może się obronić, więc został okrzyknięty kryminalistą, a wiele osób żyje w przekonaniu, że sobie zasłużył na śmierć.
- Nie, nie zasłużył, podkreślę jeszcze raz. Ja będę bronić jego imienia. Będę jego głosem w Sądzie, będę jego głosem w mediach. I będę jego głosem wszędzie. Nie pozwolę, by oceniano go przez pryzmat błędu z młodości. Każdy może pobłądzić, a on zrozumiał, wyciągnął wnioski i chciał być dobry - czytamy dalej.
Kobieta kończy korespondencję apelem o pozostawienie jej w spokoju.
- Proszę pozwolić naszej rodzinie (...) przeżywać żałobę po moim dziecku - kończy.
