Mieszkańcy miasta coraz bardziej odczuwają, że oddychają coraz to gorszym powietrzem.
- To efekt tak zwanej niskiej emisji z pieców i kotłów węglowych. W centrum, w starych kamienicach, ludzie kopcą niemiłosiernie, tak, że zimą nie można tu oddychać przechodząc przez rynek - mówi mężczyzna, mieszkający na jednym z wadowickich osiedli.
Interweniować w tej sprawie postanowił burmistrz Wadowic Mateusz Klinowski, który spotkał się w Urzędzie Miasta z właścicielami lokalnych piekarni i cukierni.
Dlaczego akurat z nimi?
Według burmistrza to właśnie dym z piekarni, znajdujących się w ścisłym centrum miasta jest przyczyną całorocznego smogu, którym duszą się mieszkańcy i turyści.
„W czasie spotkania zasygnalizowano kierunek zmian: czyli rezygnacja do końca roku z używania pieców węglowych w działalności gospodarczej w centrum i zastąpienia ich przyłączami gazowymi lub kotłami na biomasę najnowszej generacji” - czytamy w relacji służb prasowych ratusza.
Przedsiębiorcy są tą propozycją oburzeni. Twierdzą też, że nie było tak naprawdę żadnej rozmowy.
- Burmistrz groził, że jak go nie posłuchamy to zmienią się przepisy i narobimy sobie kłopotów. Jak zapytaliśmy go czy miasto ma program dopłat do nowych pieców i kiedy będzie można składać wnioski o dofinansowanie, to usłyszeliśmy że miastu nic do tego i, że to nasz problem a przecież taka wymiana profesjonalnych pieców do pieczenia chleba to spory koszt - mówi nam jeden z uczestników spotkania.
Prosi by nie publikować jego nazwiska. - Burmistrz nie raz już udowodnił, że przedsiębiorca, który go skrytykuje może szybko pójść z torbami. Tak upadła już w mieście jedna z restauracji - tłumaczy.
Więcej odwagi ma natomiast Stanisław Zguda, właściciel piekarni i cukierni przy ul. Krakowskiej, która znajduje się tuż obok rynku.
- Notorycznie jesteśmy atakowani przez tego burmistrza i w internecie i podczas oficjalnych spotkań. Ciągle tylko nas oskarża o stan powietrza w mieście, podjudza ludzi, tak, jakby nikt oprócz nas nie miał pieców na węgiel - skarży się pan Stanisław.
Piekarnia Zgudy należy do najstarszych w mieście. Piec, w którym pan Stanisław wypieka chleb ma już prawie 200 lat.
- To mój jedyny stary piec, piekłem w nim chleb dla Jana Pawła II. Zresztą palę w nim brykietem a nie węglem, jak sugeruje burmistrz. Pozostałe piece wymieniłem już na gazowe - wyjaśnia mężczyzna.
Dlaczego nie wszystkie?
- Bo bym stracił większość klientów, którzy poznają po smaku czy chleb jest z gazowego palnika, czy z tradycyjnego. Jak przestanę wypiekać tradycyjnie to zbankrutuję i o to chyba chodzi burmistrzowi - irytuje się piekarz.
Chlebem i smogiem?
Mateusz Klinowski twardo jednak obstaje przy swoim. Jego zdaniem dla piekarni używających tradycyjnych pieców w Wadowicach miejsca nie ma, bo, jak przekonuje, to one głównie są winne smogu.
- To zjawisko całoroczne. Odpowiadają za to głównie trzy piekarnie położone w centrum miasta: Ficek, Zemanek, Zguda. A przecież dobry chleb można wypiekać bez trucia mieszkańców i turystów - przekonuje.
Odpiera też zarzuty o bezpodstawne piętnowanie konkretnych firm.
- Niestety, dopóki im nie zabronimy trucia mieszkańców, to będą nadal to robić. Nie widzę też żadnej agresji po mojej stronie. Część piekarzy używa gazu a część truje swoich klientów i innych mieszkańców. Nazywajmy sprawy po imieniu i potępiajmy trucicieli. W pełni na to zasługują - twierdzi burmistrz Wadowic.
Gdy jego wpis na ten temat pojawił się na jednym z portali społecznościowych to sporo mieszkańców zareagowało entuzjastycznie, ale nie brakuje też tych, którzy bronią piekarzy.
"Akurat te trzy piekarnie maja dużą tradycję i robią dobry chleb, który smakuje jak domowy. Kupujemy go tam całą rodziną od lat. Nie rozumiem tej piekarskiej inkwizycji, którą prowadzi teraz burmistrz" - komentuje internautka.
Zaniepokojeni całą sytuacją są też właściciele cukierni, mają prawo być też ... wielbiciele kremówek. W okolicach rynku jest ich sporo. Oprócz tych, należących do piekarni, są tu też współpracujące z nimi kawiarnie, oferujące słynne już „papieskie kremówki”, po które zjeżdżają do Wadowic turyści z całego świata.
- Jak znikną piekarnie to i los kremówek będzie przesądzony - przyznają zgodnie piekarze.
