Szwecja to obok Francji najbardziej utytułowana drużyna w historii męskiego handballu. Ma na koncie po cztery tytuły mistrza świata i mistrza Europy oraz tyleż srebrnych krążków w igrzyskach olimpijskich. Tyle że ostatni mistrzowski tytuł zdobyła w 2002 roku (w ME), a w minionej dekadzie na podium wielkich imprez stanęła tylko raz (srebro IO w 2012 roku).
„Trzy Korony” próbują nawiązać do wspaniałych czasów. W turnieju Euro 2016 trafiły do „grupy śmierci” (grają w niej także Hiszpania i Niemcy). Szwedzi przyjechali do Polski w odmłodzonym składzie, ale zaczęli turniej od zwycięstwa nad zawsze nieobliczalną Słowenią (czwarte miejsce w MŚ w 2013 roku i szóste w ME w 2012 roku).
Na początku spotkania w Hali Stulecia gra była wyrównana (4:4 w 12 minucie. Potem uwidoczniła się przewaga Szwedów, który w 32 minucie prowadzili już różnicą ośmiu bramek. Wydawało się, że jest praktycznie po meczu.
Tymczasem Słoweńcy zaczęli konsekwentnie odrabiać straty i prowadzenie ich rywali zmalało do jednego gola (19:18). W 50 minucie zrobiło się nawet 20:20. Słoweńcy mogli objąć prowadzenie, jednak Dragan Gajić nie wykorzystał rzutu karnego.
W dramatycznej końcówce meczu lepsi okazali się Szwedzi, mając wsparcie w bramkarzu Mattiasie Anderssonie. Wynik spotkania ustalił na 11 sekund przed jego zakończeniem Fredrik Petersen.
Najwięcej bramek: Niclas Ekberg 4, Jonas Kallman, Lukas Nilsson i Andreas Cederholm po 3 – Matej Gaber 5, Dragan Gajić 4.