https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk. Lekcje religii w mgle niezrozumienia

Liliana Sonik
Podnoszą się głosy, że lekcje religię trzeba ze szkół usunąć lub przynajmniej przestać płacić katechetom. Poza ideologicznym zacietrzewieniem nie widzę powodów, dla których mielibyśmy z tych lekcji rezygnować. Nie przekonuje mnie żaden z argumentów, które służą do medialnych nalotów dywanowych. Naloty są oczywiście przenośnią ale ich celem jest, aby tacy jak ja chowali głowę w ramiona. Nic z tego.

Argument finansowy uważam za czystą hipokryzję. W stosunku do całości kosztów edukacji, sumy przeznaczane na katechetów, to tyle co na waciki. A niby dlaczego rodzice, którzy chcą posyłać dzieci na religię, mieliby zostać tej możliwości pozbawieni? I proszę nie mówić, że matka czy ojciec mogą dzieciaki wozić do salek katechetycznych, bo najczęściej obydwoje pracują, a tempo życia radykalnie utrudnia dodatkowe zajęcia. Oni płacą podatki i mają prawo oczekiwać, że państwo ich dzieciom zapewni kształcenie także w tej dziedzinie. Przecież finansowane są zajęcia sportowe, czy kółka zainteresowań, nie mówiąc o będących w podobnej sytuacji lekcjach plastyki, czy muzyki.

W dyskusji o religii w szkołach pomijane są najważniejsze dwa aspekty. Zapominamy, że znajomość religii i jej ‘języka’ jest konieczna do zrozumienia europejskiej kultury. Od tekstów literackich, przez malarstwo i muzykę, a nawet architekturę… Jeśli nie chcemy wychować nierozumiejących analfabetów własnej kultury, powinno nam zależeć by młodzi poznali rudymenty religii. Przypomnę, że we wstępach do podstawy programowej dla każdego etapu edukacji znajduje się następujący zapis: „W procesie kształcenia ogólnego szkoła kształtuje u uczniów postawy sprzyjające ich dalszemu rozwojowi indywidualnemu i społecznemu, takie jak: uczciwość, wiarygodność, odpowiedzialność, wytrwałość, poczucie własnej wartości, szacunek dla innych ludzi, ciekawość poznawcza, kreatywność, przedsiębiorczość, kultura osobista, gotowość do uczestnictwa w kulturze, podejmowania inicjatyw oraz do pracy zespołowej.” Każdy z tych punktów może znaleźć w religii motywację i wyjaśnienie sensu.

Jedyną różnicą między religią a innymi przedmiotami jest fakt, iż nie jest przedmiotem obowiązkowym. I dobrze. Wolność od religii jest oczywistym prawem każdego, a przymus katechezy byłby absurdalnym przejawem totalitarnych zapędów. Postulat likwidacji nauczania religii dla tych, którzy chcą w tych lekcjach uczestniczyć należy oceniać w ten sam sposób: jako mgłę poznawczą z totalitarną pokusa w tle.

Że coraz więcej młodych ludzi religii nie chce? Tak jest w istocie, zwłaszcza w szkołach ponadpodstawowych. Bo religia często nauczana jest fatalnie. Zarówno programy jak metodyka powinny zostać czym prędzej przepracowane. Jakieś 20 lat temu grupa porządnie wykształconych katolików zaniepokojonych reakcjami własnych dzieci, zgłaszała gotowość uczestnictwa w takich pracach lecz Kuria nie była zainteresowana. No to mamy, co mamy. Teraz trzeba w pośpiechu fastrygować problemy.

W ostatnich latach dzieci bardzo się zmieniły. Mamy pokolenie, które urodziło się ze smartfonem w dłoni, wyszkolone - na dobre i złe - w internecie. Nie każdy nauczyciel ma talent pedagogiczny, a co powiedzieć o księżach? Nawet pozbawieni talentu nauczyciele są jakoś przygotowani do zawodu. Księża mogą świetnie znać materię przedmiotu, a zupełnie nie ogarniać metodyki. Z katechetami świeckimi jest podobnie, a czasem gorzej, ponieważ nie zawsze ogarniają materię merytoryczną. Z danych wynika, że 20 procent nauczycieli muzyki i plastyki w szkołach podstawowych, aby mieć pełny etat, uczy też innych przedmiotów, np. właśnie religii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pozostałe

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

n
nemorus
Co innego religioznawstwo, a co innego katecheza - jak słusznie zauważył przedmówca. Treści ideologiczne w szkole to - przynajmniej moim zdaniem - błąd. Szkoła nie powinna być taśmą fabryczną: tworzyć produkt przy zastosowaniu jakiegoś schematu. W tym wypadku obywatela zdolnego do czynnej służby i dojenia. Ani wiary, ani przekonań ani tym bardziej patriotyzmu nie powinno się wykładać. W efekcie takowego nie uzyska się prawdziwego wyznawcy ale fanatyka. No ale bądźmy szczerzy. Pracownicy organizacji Kościoła nie po to chodzą do klas, aby wspominać o alternatywach dla własnego pracodawcy. To byłoby śmieszne.
J
Janusz
Szkoda, że autorka nie rozróżnia religii (która jest przedmiotem wykładanym w wielu krajach europejskich) od katechezy. W Polsce lekcje religii to katecheza, a więc wymuszanie na dzieciach i młodzieży przyjmowanie jako pewnik zasad wiary katolickiej. Minie zapewne jeszcze kilka/naście lat, zanim zacznie się w Polsce nauczać religii, ale jest to nieuniknione.
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska