Piłkarze Wisły w spotkaniu z Lechią chcieli sobie i kibicom poprawić humory po wysokiej porażce 0:3 z Zagłębiem w Lubinie. Wiślacy zdawali sobie sprawę, że wygrana da im powrót na fotel lidera – co najmniej na jeden dzień, a może (w zależności od wyników niedzielnych meczów) na dłużej. Zespół Lechii przyjechał natomiast do Krakowa, aby poszukać punktów, które pozwolą się odbić od spodu tabeli. Skończyło się remisem, który nie oznacza realizacji zamierzeń dla obu z drużyn.
W krakowskim zespole z powodu kontuzji nadal nie mógł zagrać kapitan Arkadiusz Głowacki. Ponownie zastąpił go Zoran Arsenić. Do gry w środku pola wrócił Fran Velez. Niespodzianką w składzie był występ od początku Martina Kostala. Dla 21-letniego skrzydłowego ze Słowacji był to debiut w polskiej ekstraklasie.
Z powodu kary nałożonej przez Komisję Ligi, za skandaliczną oprawę w derbach z Cracovią, trybuna C za jedną z bramek, na której zazwyczaj zasiadają najzagorzalsi fani, była zamknięta. Kibice z tego sektora postanowili więc, że tym razem będą dopingować z parkingu sąsiadującego z trybuną.
Ci, którzy mogli wejść na mecz przez kwadrans nie widzieli nic ciekawego. Pierwszą emocjonującą akcję wiślacy przeprowadzili w 16 minucie. Kostal podał na skrzydło do Patryka Małeckiego, ten strzelił z kąta i wykazać musiał się Dusan Kuciak.
Kolejną okazję krakowianie mieli po stałym fragmencie gry. Z rzutu rożnego piłkę dośrodkował Carlos Lopez, „główkował” Arsenić, ale Kuciak był na miejscu.
W 36 minucie szansę miał Lopez, ale i tym razem Kuciak nie dał się zaskoczyć. Trzy minuty później wiślacy przeprowadzili piękną akcję. W jej końcowej fazie Maciej Sadlok zagrał w pole karne do Lopeza, ten stojąc tyłem do bramki obrócił się z piłką, przełożył ją z nogi na nogę, ograł Mateusza Lewandowskiego, a następnie strzelił tak, że tym razem bramkarz Lechii był już bez szans. To był piąty gol Hiszpana w tym sezonie.
W drugiej połowie Wisła przede wszystkim szanowała korzystny wynik i starała się bronić dostępu do swojej bramki. Krakowianie nie potrafili stworzyć sytuacji, w której można byłoby myśleć o podwyższeniu prowadzenia. Lechia szukała możliwości na odmienienie rezultatu, ale też miała trudność ze sforsowaniem defensywy „Białej Gwiazdy". Było dużo walki w środkowej strefie i żółtych kartek. Jedną okazję miał Sławomir Peszko - jego strzał z kąta obronił Michał Buchalik.
W 79 minucie gdańszczacie przeprowadzili akcję, która dała im wyrównanie. Wykończył ją rezerwowy Joao Oliveira. Strata gola podziałała na wiślaków mobilizująco i ruszyli do ataku. Strzelając z dystansu piłkę podkręcił Lopez, ale Kuciak wybił ją na róg. W końcówce dwie szanse miał Lopez, ale ich nie wykorzystał. Skończyło się więc podziałem punktów.
Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 1;1 (1:0)
Bramki: 1:0 Lopez 39, 1:1 Oliveira 79.
Wisła: Buchalik – Cywka, Arsenić, Gonzalez, Sadlok – Llonch, Velez (74 Brożek) – Kostal (66 Halilović), Ze Manuel, Małecki (59 Bartosz) – Lopez.
Lechia: Kuciak – Stolarski, Augustyn, Vitoria, Lewandowski – Łukasik (56 Oliveira), Krasić (71 Schikowski) – F. Paixao, Lipski (29 Matras), Peszko – M. Paixao
Sędziowali: Mariusz Złotek (Gorzyce) oraz Radosław Siejka (Łódź) i Michał Gajda (Łódź).
Żółte kartki: Małecki, Kostal, Velez, Ze Manuel – Augustyn, Łukasik, M. Paixao, Matras.
Widzów: 9131