Nas na to nie stać
Władysław Wysogląd, zastępca przewodniczącego Rady Gminy Brzeźnica potwierdza, że w tej sprawie otrzymuje skargi z terenu całej gminy. Samorząd jednak nie może wiele pomóc w tej kwestii, bo go nie stać na dotowanie przewoźników. Podobnie mówią w innych gminach. Najbardziej rozgoryczeni są mieszkańcy Babicy, którzy napisali do starostwa i Urzędu Miasta w Wadowicach list, w którym grożą zablokowaniem drogi powiatowej z Wadowic przez Przytkowice do Skawiny. Liczą, że władze samorządowe spowodują zwiększenie liczby kursów, które dostosowane będą do potrzeb pasażerów.
- Nie mogę busem dojechać ani wrócić z pracy na drugiej zmianie, a auta nie mam - skarży się Bożena Balon z Babicy. Dodaje, że w takiej sytuacji jest wiele osób z jej wsi. Sołtys Marcyporęby Franciszek Żmuda dodaje: Nie tylko rano i wieczór jest problem z dojazdem, ale dzieci po południu też nie mają jak wrócić ze szkoły.
Trójstronne spotkanie
W tym tygodniu pod naciskiem pasażerów zorganizowano w starostwie w Wadowcach spotkanie przewoźników, pasażerów i przedstawicieli starostwa. Zdenerwowanym ludziom tłumaczono, że starostwo ma dobre chęci, ale niewiele może zrobić, bo jest wolny rynek i nie można odmówić wydawania zezwoleń dla przewoźników, a innych form dyscyplinowania busiarzy nie ma.
- Trudno wymagać, żeby przewoźnicy wykonywali nierentowne kursy - mówi Kazimierz Gałuszka z Wydziału Komunikacji i Transportu starostwa. Dodając, że wina leży też po stronie gmin, które przecież wydają opinie przewoźnikom. Jeśli jest ona pozytywna, to nie ma podstaw, aby cofać zezwolenia. Z takim stwierdzeniem nie zgadza się wójt Brzeźnicy Bogusław Antos i odpowiedzialność przerzuca na starostwo.
- My tylko wydajemy zgodę na korzystanie z przystanków - mówi Antos. Dodaje, że to starostwo powinno zadabać o to, żeby busami dało się dojechać tam, gdzie ludzie chcą.
Tydzień na odpowiedź
Uwagi mieszkańców zostały spisane. Przewoźnicy mają się odnieść do przedstawionych im postulatów. Mają na to tydzień. Twierdzą jednak, że wożenie kilku ludzi na trzecią zmianę się im nie opłaca.
- A w soboty to już zupełnie jest to nierentowne. Musiałbym dopłacać do paliwa - mówi Bogusław Szczurek z firmy Globus. Pasażerowie za to przekonują, że kursy byłyby bardzie opłacalne, gdyby kierowcy busów sprzedawali bilety i wręczali pokwitowanie.
- A tego trudno się doprosić. Kierowcy pieniądze biorą do swojej kieszeni-sugerują ludzie. Domagają się też, aby przewoźnicy sprzedawali bilety miesięczne, respektowali ulgi dla uczniów i niepełnosprawnych. - Mnie dopiero po awanturach w starostwie zaczęto wydawać bilet ulgowy - mówi Zbigniew Wąsek, inwalida ze Stryszowa.
Napisz do autora:
[email protected]
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+