18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciał zabić, bo uważał, że terapeuta oszukuje jego chorego ojca

Artur Drożdżak
Andrzej G. wychodzi z sądu z wyrokiem 10 lat więzienia
Andrzej G. wychodzi z sądu z wyrokiem 10 lat więzienia Artur Drożdżak
Michał w hospicjum, można powiedzieć, że zawodowo zajmował się śmiercią. Może dlatego, gdy przyszła do niego prywatnie, wiedział jak w mgnieniu oka wyrwać się z jej objęć - pisze Artur Drożdżak.

Rodzina nie uchodziła za majętną. Ledwie 1600 zł emerytury, drewniany dom pod Miechowem. Małżonkowie wychowali troje dzieci. Dorosła córka się wyprowadziła i zamieszkała z mężem. Starszy syn wybudował dom na drugim końcu wsi. Na gospodarce został najmłodszy syn, Andrzej.

Żona "dla przyjemności"
Andrzej miał 25 lat i nie bardzo umiał sobie znaleźć miejsce w życiu. Zdał maturę w liceum, ale z powodu biedy nie zdecydował się na studia w Krakowie. Nie było go stać na codzienne dojazdy, akademik lub wynajęcie stancji. Dorabiał jako magazynier, ochroniarz, brukarz, w końcu wyjechał do Anglii w poszukiwaniu pracy. Wrócił po miesiącu z kwaśną miną i gdy pytano go, jak mu poszło, ucinał rozmowę rzucając: porażka.

To słowo stało się jego motto życiowym. Najmował się do prac dorywczych, ale finansowo to nie poprawiało jego sytuacji. Rosła frustracja, bo nie było interesujących go ofert pracy. Nie udało mu się też ukończyć kursu na prawo jazdy. Po kilku podejściach poddał się i przestał chodzić na jazdy z instruktorem.

Nie miał też szczęścia w związkach z dziewczynami, choć nie krył, że chciałby "mieć żonę dla przyjemności". Ale nie wyobrażał sobie, by mieć dzieci.

Przed najbliższą rodziną ukrywał, że się leczy u specjalisty. Brał leki, bo zdiagnozowano u niego depresję. W dalszej rodzinie depresja przyniosła już tragiczne skutki. Wujek i jeden z kuzynów popełnili z tego powodu samobójstwa.

Choroba ojca
Jednak największym obciążeniem dla Andrzeja była choroba ojca, który połowę życia zmagał się z nowotworem. W ostatnim czasie nastąpiło pogorszenie. 73-letni Józef nie wstawał już z łóżka. Wymagał stałej opieki żony i syna. Przyjeżdżali też do niego terapeuci z pobliskiego hospicjum.

Terapeuta Michał był w tym domu po raz trzeci, towarzyszyła mu pielęgniarka. Dwie wcześniejsze wizyty odbyły się bez przygód. Ale wyczuł tam napięcie w relacjach między domownikami. Czuł złe spojrzenia. Ich pełna negatywnych emocji mowa ciała wyrażała więcej, niż uprzejmie, ale nieszczere słowa .

Nagły atak siekierą

Terapeuta i pielęgniarka przystąpili do obowiązków. Kobieta zajęła się chorą stopą Józefa, Michał pomagał jej przewrócić na bok mężczyznę, zagadał do niego.
Andrzej zajrzał na moment. Nie odezwał się słowem, zniknął. Po chwili wrócił i... siekierą zaatakował terapeutę, który był odwrócony plecami.

Michał usłyszał tylko takie syknięcie przez zęby i wypowiedziane cicho słowa: dosyć tego. Intuicyjnie obejrzał się za siebie i kątem oka ujrzał ostrze siekiery. Instynktownie przechylił głowę. To uratowało mu życie. Ostrze siekiery trafiło go w szyję, cios był tak silny, że upadł na piec kaflowy, na kilkanaście sekund stracił przytomność. Mocno krwawił.

Pielęgniarka krzyknęła ze strachu i bez zastanowienia rzuciła się w kierunku Andrzeja, uniemożliwiając mu zadanie drugiego ciosu. Potem z jego matką wypchnęły go z pokoju.

Michał po chwili odzyskał świadomość, ale był w takim szoku, że zupełnie nie kontrolował zachowania. Najpierw wyskoczył z parterowego budynku przez okno, a po chwili ponownie wskoczył przez nie do domu. W pokoju nie było już Andrzeja, ale ranny był przekonany, że on zaraz wróci i dlatego fotelem zaczął barykadować drzwi. Pielęgniarka cała się trzęsła i starała się tamować krew lejącą się z rany terapeuty. On krzyczał do matki Andrzeja, by wezwała na miejsce drugiego syna.
- Przecież nic się nie stało - bagatelizowała kobieta. W końcu Michał sam wezwał policję, na miejscu pojawiła się też karetka pogotowia.

Andrzej uciekł, na podłodze została tylko zakrwawiona, potężna siekiera. Ważyła 3 kilogramy, miała trzonek o długości 77 cm i 18 cm ostrze. Andrzej został ujęty w policyjnym pościgu kilka godzin później, błąkał się po okolicznych polach. Był już pijany.

Koniec marzeń o pracy

Ranny Michał znalazł się w szpitalu, gdzie przeszedł operację ratującą życie. Głęboka rana była widoczna z daleka, straszył odcięty mięsień szyi.

Po opuszczeniu placówki Michał zaczął rehabilitację, bo odczuwał bóle kręgosłupa, grzbietu, głowy. Rana źle się goiła, a mięsień szyi był trwale uszkodzony. Na skutek uderzenia siekierą połowa twarzy Michała stała się słabo ukrwiona. Musiał zrezygnować z pracy w hospicjum, przerwał studia psychologiczne, musiał korzystać z pomocy specjalisty.
Nie miał pojęcia dlaczego Andrzej chciał pozbawić go życia. Nie mieli z sobą konfliktu, syna pacjenta widział ledwie dwa razy wcześniej, krótko z nim raz rozmawiał. Przyznał, że w najśmielszych snach nie przypuszczał, że jego praca zawodowa może być tak niebezpieczna.

- Mogłem się prędzej spodziewać, że popsują się hamulce w moim aucie lub że zarażę się jakąś chorobą od pacjenta, ale nie że syn jednego z nich będzie próbował mnie zabić - opowiadał.

Andrzej przyznał, że zaatakował mężczyznę, bo ten go drażnił. - Chciałem tylko wyładować złość, bo mówił ojcu nieprawdę, że z jego zdrowiem wszystko jest w porządku - wyjaśniał na przesłuchaniu. Michał kategorycznie zaprzeczał, by mówił pacjentowi, że "wszystko jest w porządku z jego zdrowiem".

- Takie zapewnienia są bowiem sprzeczne ze sztuką psychoterapii i etyką zawodową, a także z moimi przekonaniami - nie krył.

Życie na zakręcie

Sąd skazał Andrzeja na 10 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa terapeuty. - Oskarżony był pod wpływem silnych, negatywnych emocji - zauważył sędzia. Andrzej nie skorzystał z okazji i w czasie procesu nie przeprosił Michała, nie wyraził żalu i skruchy, jakby nic się nie stało. Powołując się na opinię biegłych sędzia dodał, że Andrzej kierowany przez złe emocje jest zdolny do robienia krzywdy innym. Na jego nieprawidłową osobowość nałożyły się trudne doświadczenia życiowe, bieda, brak perspektyw i liczne niepowodzenia.

- To jednak nie może usprawiedliwiać zachowania Andrzeja, który chciał zabić, bo uważał, że terapeuta oszukuje jego chorego ojca - uznał krakowski sąd.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska