Związek Komunalny "Komunikacja Międzygminna" w Chrzanowie z Markiem Dyszym na czele postawili kandydatom surowsze wymogi niż wcześniej skutecznie ich odstraszając. - Prawdopodobnie nie spodobała się dwutysięczna kara za niewywiązanie się z ustalonego harmonogramu kontroli. Do tej pory firma w takich przypadkach była bezkarna - snuje domysły Marek Dyszy, przewodniczący chrzanowskiego związku.
Związek ogłosił kolejny przetarg. Liczy, że tym razem nie zabraknie chętnych do kontrolowania 20 lini autobusowych kursujących po trzech gminach należących do związku: Chrzanowa, Trzebini i Libiąża. Zamierza zwabić ich trzyletnią a nie jak do tej pory roczną umowa. - Jeśli - co raczej się nie zdarzy - znów nikt się nie zgłosi, będziemy negocjować z firmą Hunter, by choć przez styczeń dalej prowadziła dla nas kontrole w autobusach. Na pewno w tym czasie coś wymyślimy - zapewnia przewodniczący. Hunter jednak zapowiada, że nie zamierza przedłużać umowy.
Pasażerowie już śmieją się pod nosem. - Nareszcie będzie można troszeczkę zaoszczędzić na dojazdach. Bo wiadomo, tam, gdzie kota nie ma, tam myszy harcują - nie ma wątpliwości Marcin, student z Chrzanowa na co dzień jeżdżący autobusami.
Monika Mroczka z Chrzanowa, która dojeżdża do pracy w Trzebini i uczciwe kupuje bilet miesięczny uważa, że i tak kontrolerzy rzadko robią tak zwane naloty i są one wybiórcze. - Nie raz widziałam, jak omijają grupkę hałaśliwych wyrostków - podkreśla. Pomimo, że w chrzanowskiej komunikacji obowiązuje zasada wsiadania przednimi drzwiami, pozostaje tylko na papierze. - Kierowcy często nawet nie otwierają pierwszych drzwi - dodaje kobieta.
Nie ma wątpliwości, że bez groźby kontroli, wielu pasażerów skorzysta z okazji, by przejechać na gapę.
Tak dawniej wyglądała droga Kraków - Tarnów [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!