- Jak zwykle pocałował mnie na do widzenia, życząc miłego dnia w pracy - opowiada ze łzami w oczach pani Urszula Radko z Chrzanowa. Gdy wyszła z domu około godziny 4 nad ranem, mąż zamknął za nią drzwi i poszedł dalej spać.
- Nie miał żadnych planów. Jak zwykle zamierzał tylko zrobić zakupy w osiedlowym sklepiku i poczytać swe ulubione książki historyczne - opowiada pan Grzegorz, syn Stanisława. Przekonuje, że tata był zdrów jak ryba. - Nie miał zaników pamięci ani depresji - podkreśla. Ostatni raz, gdy rozmawiali, tryskał humorem. Jak zwykle. Nie ma pojęcia, gdzie jego ojciec mógł przepaść.
- Był domatorem, miał tylko jednego kolegę na sąsiednim osiedlu. Tego dnia jednak się nie spotkali - zapewnia pan Grzegorz. Zaalarmował też całą rodzinę. Niestety, nikt nie widział jego ojca.
Urszula i Grzegorz Radko proszą Czytelników "Gazety Krakowskiej" o pomoc.
Ich ukochany Stasio ma 61 lat, niebieskie oczy i 157 centymetrów wzrostu. Wyszedł z domu ubrany w niebiesko-popielatą koszulkę "polo" w paski, popielaty rozpinany sweter w czarne "zygzaki" i ciemne dżinsy.
Osoby, które rozpoznają go na zdjęciu, proszone są o kontakt z rodziną (tel. 504 208 184) lub z Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych ITAKA pod całodobowymi numerami: 801 24 70 70 oraz 22 654 70 70.
Rodzina pana Stanisława nadal wierzy, że wróci on do domu cały i zdrowy.