Do tej pory w tej części Małopolski obowiązywał tradycyjny model ratowania osób z podejrzeniem zawału: transportowane były przez pogotowie ratunkowe do najbliższych szpitalnych oddziałów ratunkowych. Stamtąd, po wykonaniu badań, potwierdzeniu rozpoznania zawału, następował transport kolejną karetką szpitalną (nie zawsze dostępną od razu) do ośrodka, w którym możliwe było wykonanie zabiegu angioplastyki.
- A dla osoby z zawałem serca liczy się każda minuta - mówi dr Aleksander Żurakowski, szef klinik w Chrzanowie. - Im szybciej wykonamy zabieg udrażniania zamkniętego naczynia serca, tym większa szansa na uratowanie pacjenta - dodaje Żurakowski.
Dzięki MSO da się zaoszczędzić cenny czas i zmniejszyć ryzyko śmierci. Jak? Stacja składa się z dwóch części. Pierwsza to defibrylator zamontowany w ambulansie, druga - komputer ze specjalnym oprogramowaniem, znajdujący się w szpitalu, pod ciągłą obserwacją kardiologa.
Dzięki defibrylatorom ratownicy już nie muszą nigdzie wozić chorych. Mogą w karetce wykonać im badanie EKG, a wyniki wysłać do dyżurnego kardiologa w szpitalu. Specjalista momentalnie potwierdzi diagnozę, określi typ zawału, wyznaczy dalsze leczenie. - Umożliwi to błyskawiczne podjęcie decyzji o dalszym postępowaniu z pacjentem, podaniu odpowiedniej dawki leków. Poważnie chorzy kierowani będą bezpośrednio na zabieg angioplastyki - podkreśla Żurowski.
Chrzanowskie kliniki są drugą placówką w Małopolsce, które są objęte programem telemedycyny. Stacją odbiorczą może się pochwalić także Oświęcim. W całej Polsce działa już 50 MSO.