Pod naporem protestów klientów barów mlecznych i ich właścicieli ministerialni urzędnicy wycofują się ze zmian, jakie wprowadzili od stycznia tego roku w funkcjonowaniu tych lokali gastronomicznych.
Świeżo wprowadzone w życie rozporządzenie pójdzie do poprawki. Gdyby do tego nie doszło wielu jadłodajniom groziłaby likwidacja. A to właśnie Tarnów jawi się jako zagłębie barów mlecznych w regionie. Na 18 w całym województwie jest ich u nas aż 7.
Jak już informowaliśmy w miniony piątek resort finansów wprowadził z początkiem roku nową, okrojoną listę produktów, z których mogą powstawać potrawy w barach mlecznych.
Zabrakło na niej m.in. przypraw w postaci pieprzu, liścia laurowego, majeranku. Kojarzone z barami pierogi nie mogły już być omaszczone popularnymi skwarkami, a w zupie nie powinna znaleźć się natka pietruszki. Za użycie tych produktów bary miały stracić dotację państwową, a to dzięki niej ceny w nich są konkurencyjne do innych lokali.
- Gotowanie bez przypraw nie jest możliwe - mówi wprost Paweł Piszczek, tarnowski szef kuchni. - Do zwykłych pierogów ruskich dodaje się przecież farsz, który musi być wyrazisty. Każde danie powinno smakować klientowi, nieważne czy zamawia je w restauracji, czy w barze mlecznym - podkreśla. Zdumieni byli nie tylko kucharze, ale i wszyscy klienci barów mlecznych.
Resort finansów po niespełna trzech tygodniach od wejścia w życie feralnego rozporządzenia przejrzał na oczy.
- Po konsultacjach z grupą właścicieli barów mlecznych doszliśmy do porozumienia - mówi Wiesława Drożdż, rzecznik ministerstwa finansów. - Powrócimy do listy produktów, która obowiązywały w ubiegłych latach. A zatem przyprawy wrócą do łask.
- Nie wiem, co to za logika, żeby wprowadzać tak bzdurne ograniczenia. Zresztą słyszałem, że sól na nowej liście była jedyną przyprawą, a to przecież biała śmierć - mówi Zbigniew Plebańczyk, który wczoraj w tarnowskim barze mlecznym "Łasuch" zamówił na obiad krupnik. - Dużo jeżdżę po Polsce i zawsze jem w barach mlecznych, bo mają jedzenie tanie i tak samo dobre jak domowe.
Właścicielka tego lokalu Zofia Świątańska do deklaracji urzędników podchodzi na chłodno.
- Będę spokojna, jak zobaczę to na piśmie - zaznacza.
Lokale z tradycją
Bary mleczne powstały ponad 100 lat temu. Masowo zaczęły pojawiać się w 1918 roku. Idea ich utworzenia opierała się na tanim, tradycyjnym i zdrowym żywieniu. W jadłospisie znajdowały się przede wszystkim potrawy z mleka, jaj i mąki. Dużą popularnością cieszyły się w latach 30. ubiegłego stulecia, czyli w trakcie kryzysu ekonomicznego.
Społeczeństwo, które przeżywało kłopoty finansowe stołowało się w tanich barach mlecznych. W czasach PRL bary przeżywały największe oblężenie. Według komunistycznych władz miały odciążyć zapracowane kobiety i zapewnić posiłek zabieganym pracownikom.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!