WIDEO: Krótki wywiad
Sprawę kłusownictwa ujawnił jeden z wędkarzy, który do Czchowa przyjeżdża od lat z sąsiedniego województwa.
- Proceder ten zauważyłem już dobrych kilka lat temu, obserwując otoczenie zapory przy okazji spacerów i wypadów wędkarskich - mówi nam pan Michał.
Jego zdaniem dostrzeżenie kłusujących osób często nie stanowiło najmniejszego problemu. - Niektórzy pracownicy elektrowni byli na tyle zuchwali, że dokonywali połowów w środku dnia, podczas gdy zaporą spacerowały dziesiątki osób - dodaje.
Wędkarz postanowił udokumentować proceder kłusownictwa. 6-minutowy filmik trafił pod koniec sierpnia do serwisu YouTube. Widać na nim m.in. jak zarejestrowany mężczyzna wyciąga z wody ogromnego sandacza, po czym zanosi go do wnętrza budynku.
- I tak to właśnie wygląda na zaporze w Czchowie. Takie sandacze wyjeżdżają stąd praktycznie codziennie, kiedy ten pan albo jego koledzy mają zmianę. A potem wszyscy się dziwią, że w tej wodzie nie ma ryb - mówi w tle autor filmu. Po chwili dzwoni na policję, szybko przyjeżdża patrol i udaje się na zaporę.
„Sprawa zakończy się zapewne mandatem, jak w poprzednich przypadkach. Proceder trwa od lat, miejscowych wędkarzy jak i okręg Polskiego Związku Wędkarskiego raczej nie interesuje ten temat. To nie pierwszy pracownik zapory, którego udało się uchwycić na gorącym uczynku” - czytamy w kolejnych slajdach.
Według pana Michała kłusownicy odławiali ryby w tzw. przepławce (to urządzenie, które ma pomagać zwierzętom wodnym pokonać zaporę), a także przy samej zaporze.
- Od tego miejsca 200 metrów w dół ustanowiony jest obręb ochronny, gdzie nie można wędkować - wyjaśnia autor filmiku. - Stanowi to formę ochrony dla grupujących się pod zaporą ryb w okresie zimowym oraz rozrodczym.
Sprawa oburzyła burmistrza Czchowa Marka Chudobę, który również jest wędkarzem.
- Na urządzeniach wodnych jest całkowity zakaz łowienia ryb. Nawet poniżej zapory obowiązuje zakaz połowu. Jest to typowe kłusownictwo i głupota któregoś z pracowników - mówi burmistrz. - Zapora jest to zakład zamknięty, właściwie nikt nie ma tam wstępu i jest to problem tego zakładu - dodaje Chudoba.
Policja ukarała sprawcę mandatem karnym. Nasi rozmówcy uważają jednak, że to zbyt łagodna kara.
- Przy zaporze przebywają szlachetniejsze ryby, bo woda jest tam natleniona, ale rezultat jest taki, że jezioro mamy puste, bo najlepsze sztuki rozrodowe są wyłapane i wrzucone na patelnię i to przez pracowników elektrowni wodnej. Ta sprawa powinna skończyć się w sądzie, a nie tylko zwykłym mandatem - uważa burmistrz.
- Zważywszy na fakt, że kłusownicy są pracownikami elektrowni, prawdopodobnie nie robią tego z głodu czy biedy, dlatego myślę, że najlepszą karą jest po prostu kara finansowa - dodaje wędkarz.
Krzysztof Zakrzewski, dyrektor tarnowskiego oddziału Polskiego Związku Łowieckiego, rozmawiał o sytuacji na zaporze z jej szefem. Wnioskował o wprowadzenie rozwiązań, które zapobiegłyby powtarzaniu się procederu kłusownictwa w przyszłości. Usłyszał, że władze zapory zwiększą liczbę kamer w newralgicznych miejscach, a także zamontują dodatkowe oświetlenie. Najbardziej dotkliwą sankcją dla pracownika przyłapanego na kłusownictwie ma być natychmiastowe dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Z naszych informacji wynika, że dodatkowe oświetlenie już jest zamontowane, a monitoring jest rozbudowywany.
Jak poinformował nas Zygmunt Paruch, prezes Zespołu Elektrowni Wodnych Rożnów-Czchów, pracownik zapory złapany na kłusownictwie został ukarany dyscyplinarnie zgodnie z kodeksem pracy i kara była bardzo surowa.
Masz informacje? Nasza Redakcja czeka na #SYGNAŁ
