Gdy Dolny Śląsk najpierw zmagał się z powodziami, a teraz z ich skutkami, w Małopolsce jest zgoła inaczej. Zalew Klimkówka w powiecie gorlickim świeci pustkami. Dosłownie. Woda w zbiorniku bardziej przypomina żurek, a całe jezioro można ogarnąć oczami od krańca do krańca. Na cofce można chodzić po spękanym dnie i specjalnie się przy tym nie ubrudzić, bo rośnie tam łąka. Na brzegach widać porzucone łodzie. Z pomostu obok woprówki też nie skorzystamy, bo nie wiedzie już do wody, tylko na kamieniste dno.
- Nawet potok od strony Kunkowej ledwo płynie. Wody w nim tyle, co w małej strudze wody – relacjonował nam Piotr Szczerba, motoparalotniarz z Woli Łużańskiej.
Niski poziom wody odsłonił nie tylko dno, ale też drogi, które niegdyś wiodły przez wieś. Widać to doskonale na fotografiach Szczerby. Na jednej z nich internauci natychmiast dostrzegli zarys tej, którą niegdyś można było dojechać do Kunkowej.
Wędkarze skarżą się na politykę Wód Polskich
W ostatnich dniach zrzut wody ze zbiornika został zmniejszony o połowę – z dwóch do jednego metra sześciennego na sekundę. Ropa, która w wielu miejscach z racji suszy ledwo płynęła, teraz już dosłownie szoruje pod dnie. „Przykręcenie kurka” natychmiast zwróciło uwagę wędkarzy, którzy poszli w teren, a dokładnie na przechadzkę wzdłuż brzegów rzeki. Na kamieniach, mule znaleźli martwy narybek. Widok wywołał pełne rozgoryczanie u wędkarzy.
- Poświęciłem ponad 30 lat życia na opiekę nad Ropą, wielu moich kolegów poświęciło znacznie więcej. Gdy zobaczyłem, co się dzieje, pomyślałem „po co?”. Jeśli rzeka Ropa ma służyć Wodom Polskim jako kanał do zrzutu "niepotrzebnej" wody, to może zrezygnujmy w ogóle z jej użytkowania rybackiego. Szkoda czasu i pieniędzy. Wybetonujmy, sprzedajmy żwir z koryta i spokój – mówi Łukasz Kosiba, prezes koła PZW Miasto Gorlice.
Skarży się też, że przez cały rok z jeziora nie spływa woda, tylko błoto uniemożliwiające rybom jakiekolwiek tarło, a teraz narybek, który wędkarze wpuścili w sezonie do rzeki, „suszy się” na brzegach, bo po nagłym zakręceniu wody na zaporze nie zdążył wrócić do koryta z płycizn. Prezes Kosiba podkreśla, że wędkarze rozumieją, że Gorlice muszą mieć wodę, ale prognozy nie przewidywały deszczu od bardzo dawna, więc przepływ na zbiorniku można było zmniejszać stopniowo.
- Rzeka to ekosystem, nie działa jak zegarek, że w jesieni przestawimy wskazówki, zmienimy czas i wszystko jest w porządku– konkluduje.
Zarządca zbiornika w Klimkówce odpowiada: wszystko zgodnie z instrukcjami
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Rzeszowie, w odpowiedzi na uwagi wędkarzy przywołuje szereg danych technicznych, między innymi to, że w zlewni zbiornika większe odpady nie były odnotowane od kwietnia. Ten deficyt wody powoduje systematyczne opadanie tzw. wody górnej w jeziorze, lecz pojemność użytkowa pozwala na zabezpieczenie ludności w wodę pitną oraz zabezpieczenie życia biologicznego rzeki Ropa.
- Zbiorniki wodne będące w administracji Wód Polskich pracują zgodnie z instrukcjami gospodarki wodnej. Gospodarka prowadzona na zbiornikach dostosowywana jest do aktualnej sytuacji hydrologicznej i uwzględnia prognozy pogody. Z uwagi na brak opadów atmosferycznych obserwowane są spadki dopływu do zbiorników wodnych – wyjaśnia nam Iwona Bajkowska, specjalista w Zespole Komunikacji i Edukacji Wodnej Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Rzeszowie.
Dodaje też, że z pomocą przychodzi umiejętność sterowania odpływem, polegająca na jego zwiększeniu lub zmniejszeniu zgodnie z aktualnymi potrzebami gospodarki wodnej oraz ochrony przed powodzią i suszą, zgodnie z zasadami określonymi w instrukcji gospodarowania wodą danego obiektu.
- Mówiąc najprościej, gdyby nie istniejący zbiornik i jego zasób wodny, przepływ rzeki Ropy w miesiącach letnich byłby znikomy. Przykładowo: dopływ, który zanotowano w dniach 28 sierpnia-10 września tego roku wynosił od 0,14 do 0,20 metra sześciennego na sekundę. Wobec tego, gdyby nie zbiornik Klimkówka, pojawienie się tak niskiego przepływu w rzece skutkowałoby deficytem wody dla ludności, a także dla ichtiofauny.
W odpowiedzi czytamy również, że zarówno wielkość odpływu, jak i praca elektrowni nie jest zależna od dnia czy godziny, ale od poziomów piętrzenia wody w zalewie. Jeśli ten spada poniżej precyzyjnie określonych wartości, podejmowane są adekwatne do sytuacji decyzje.
- Sytuacja na zbiornikach retencyjnych znajdujących się na terenie RZGW w Rzeszowie jest na bieżąco monitorowana – czytamy.
Obecnie Zalew Klimkowski dysponuje rezerwą powodziową w wysokości ponad 36 mln metrów sześciennych.
- Reasumując, wszelkie działania podejmowane są zgodnie z Instrukcją Gospodarowania Wodą, a dzięki istnieniu tego obiektu hydrotechnicznego, zabezpieczającego stały odpływ w wysokości dwóch metrów sześciennych na sekundę, mieszkańcy Gorlic, Biecz i okolicznych gmin mogą czuć się bezpiecznie – podsumowuje Iwona Bajkowska.
Mija 25 lat od zakończenia budowy zapory w Klimkówce. W 1994...
Sztuczne jezioro ze swoimi prawami
Zalew w swoim założeniu ma być rezerwuarem wody dla miasta. Jego budowa rozpoczęła się w 1970 roku, zakończyła ćwierć wieku później. Jakby nie liczyć – całe pokolenie. Finał i wielkie otwarcie odbyło się 12 maja 1994 roku, z należytą pompą, a jedną z uczestniczek była Ewa Wachowicz, Miss Polonia. Klimkówka zagrała Dniepr, gdy Jerzy Hoffman kręcił tutaj „Ogniem i Mieczem”. Jest popularna pośród wielbicieli kitesurfingu, czyli pływania na desce z latawcem nad głową. Zimą upodobali ją sobie miłośnicy lodowatych kąpieli, latem też bywa naprawdę zatłoczona i wtedy umyka nam, że to nie jest naturalne jezioro, tylko zbiornik retencyjny, który rządzi się swoimi prawami.
Dzieje się w Gorlickiem
- To był jeden z najważniejszych dni w historii Łużnej. Właśnie minęło dziesięć lat
- Radny wnioskuje o wycięcie krzaków. Burmistrz odpowiada, że nie jest to takie zasadne
- Nowy biecki mural. Tym razem na ścianie budynku kina Farys. To miejska panorama
- Przystankowa mapa miasta panaceum na komunikacyjne zawiłości? Co na to burmistrz?