Mozil zaczął od zabawnego wspomnienia o swoich korzeniach - Urodziłem się w 1979 roku w Zabrzu. Mama Polka, tata Ukraińcem ze Lwowa. Skoro pana ojciec urodził się w tym roku, to nie jest Ukraińcem, tylko Polakiem - żartował artysta, nawiązując do wielokulturowych korzeni, które są częścią jego tożsamości.
Z kolei w nawiązaniu do swojej decyzji o wyjeździe z Polski, Mozil z humorem przywołał rozmowę z mamą -Mamo, dlaczego opuściliśmy Polskę w 85 roku? Idź się baw - słyszał w odpowiedzi. Jego słowa rozbawiły publiczność, jednocześnie dając do zrozumienia, jak łatwo można śmiać się z trudnych, życiowych decyzji.
Na scenie nie zabrakło także refleksji o miejscu - ojczyźnie, i o tym, jak niektórzy patrzą na tych, którzy postanowili wyjechać.
- Ja mieszkam w Polsce i spotykam się, że Polacy mówią o innych Polakach, że Polskę zdradziliśmy. Tacy, co wyjechali. Tacy, co wyjechali i wrócili - mówił Mozil. Słowa te, choć pełne żartu, niosły ze sobą głębszą prawdę o postrzeganiu emigrantów w Polsce. - Polska powinna być miejscem dla wszystkich - dodał.
Podczas występu Mozil nie szczędził również żartów o Zakopanem, które połączył z osobistymi doświadczeniami.
- Zakopane, jesteście z nami? I nato hasło wszyscy klaszczą, machają rękoma. Wkurza mnie to, że nie zapraszali mnie tutaj, na sylwestra - mówił z ironią Czesław Mozil.
Artysta w swoich żartach nie omijał również bardziej literackich tematów. Wspominał o swoim sąsiedztwie z Czesławem Miłoszem, chociaż, jak sam zauważył - oczywiście on już nie żył, ale była tam wielka tablica, że żył tam ostatnie 10 lat - mówił artysta. To anegdotyczne wspomnienie wywołało salwy śmiechu wśród widzów, którzy z zainteresowaniem słuchali, jak Mozil „mijał się” z rzeczywistością, gdy pijaczki myliły go z pisarzem.
- Pijaczki mnie myliły, ale tak po ukraińsku nie mówiłem im całej prawdy i nie kłamałem. Jacy oni byli szczęśliwi, jak mówiłem, że dużo ostatnio piszę - mówił Czesław uśmiechając się, że nie odbierał im małych radości w życiu.
Nie zabrakło także komentarza na temat poezji poprzedniego mieszkańca sąsiedniego mieszkania.
- Nie rozumiem poezji Czesława Miłosza, ale ją czuję i śpiewam - zapowiadał wykonanie kolejnego utworu Mozil. To stwierdzenie doskonale oddaje podejście Mozila do sztuki - opierającego się na emocjach i wrażliwości, a nie na intelektualnych analizach.
W trakcie występu nie zabrakło również muzycznych akcentów, które stanowiły istotną część show. Czesław Mozil, jako „muzyk-bard”, zagrał na organach i harmonii, przywołując wspomnienia o swoich podróżach.
- Jestem muzykiem-bardem. Ponad 130 dni spędzam poza domem. Kocham grać - mówił artysta śmiejąc się, że w takiej sytuacji lepiej mieć koty niż dzieci. Czesław opowiedział również o swoich doświadczeniach grania dla Polaków na Bali, kiedy to - było ich 30 na zaproszenie konsula. Polacy są wszędzie - stwierdził, wywołując entuzjastyczne brawa.
Na zakończenie nie zabrakło także humorystycznego akcentu dotyczącego jego życia prywatnego:
- Przez ostatnie 8 lat moja żona autoryzuje wszystkie moje wywiady. Jeżeli czytacie mój wywiad, to znaczy, że to nie ja, ale przynajmniej mądrzej wypadam niż faktycznie jestem - śmiał się. Ten żart doskonale wpasował się w całość jego występu, który balansował między szczerością, autoironią a błyskotliwością.
- Chciałem podziękować, że mogłem zagrać w tak cudownym miejscu. Czasem jak jest dużo ludzi, to różnie bywa. Jesteście cudowni, i to jeszcze Zakopane - zakończył Mozil żartobliwie, dziękując publiczności za jej ciepłe przyjęcie.
Wieczór w Stacji Kultura był pełen emocji i pozytywnej energii. Czesław Mozil po raz kolejny udowodnił, że potrafi śmieszyć, wzruszać i dotykać ważnych tematów, nie zapominając przy tym o muzyce, która stanowi nieodłączny element jego artystycznej osobowości.
