Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Moskwa była niewarta mszy?

prof. Ryszard Tadeusiewicz
fot. archiwum Polskapresse
Dokładnie dzisiaj przypada czterechsetna rocznica wyparcia Polaków z Kremla. Powstanie wzniecone przez Dymitra Pożarskiego i Kuźmę Minina doprowadziło do kapitulacji polskiej załogi wojskowej, która była osadzona na Kremlu przez Aleksandra Korwina Gosiewskiego. O historii zajęcia przez Polaków Moskwy i o dzielnej postawie załogi broniącej Kremla pisałem w felietonie z ubiegłego tygodnia ("400 lat temu - Polacy w Moskwie"), więc zainteresowanych warstwą militarną tej sprawy odsyłam do tamtego tekstu.

400 lat temu - Polacy w Moskwie

Dzisiaj spróbuję naszkicować tło polityczne omawianych wcześniej wydarzeń.

Przykro to powiedzieć, ale przegraliśmy tę sprawę na własne życzenie. A dokładniej - przegrał ją król Zygmunt III Waza. Ten sam, który przeniósł stolicę z Krakowa do Warszawy. No cóż, może przemawia przeze mnie krakowski patriotyzm, ale wydaje mi się, że ten król nie miał szczególnego daru do podejmowania trafnych decyzji.

Zygmunt III dostał Moskwę a wraz z nią całą Rosję niejako w podarunku. Niemal na tacy. Tylko się schylić i wziąć. Nie schylił się. Mówiąc prawdę zepsuł w tej sprawie wszystko, co tylko się zepsuć dało.

Przypomnijmy fakty: 4 lipca 1610 roku husaria Stanisława Żółkiewskiego pod Kłuszynem rozgromiła wielokrotnie liczniejsze wojska rosyjskie cara Wasyla IV Szujskiego. Polacy zajęli Moskwę, a do króla Zygmunta III Wazy wyruszyło poselstwo bojarów rosyjskich z propozycją objęcia tronu carów przez syna Zygmunta III, królewicza Władysława. Królewicza bardzo udanego pod każdym względem, czemu się nie należy dziwić, bo urodził się on w Łobzowie, w należącym obecnie do Politechniki Krakowskiej pałacu przy ul. Podchorążych 1. Chłopak z Łobzowa nie mógł być nieudacznikiem - i nie był. To jeden z najlepszych naszych królów, panujący w okresie największego rozkwitu Rzeczypospolitej.

O zaletach królewicza Władysława najbardziej przekonany był przewodniczący delegacji posłów moskiewskich patriarcha Filaret. Pisałem o nim już w poprzednim felietonie, ale przypomnę raz jeszcze: był on bardzo wpływowym politykiem i ojcem przyszłego cara Rosji, Michała Romanowa, założyciela dynastii, która rządziła Rosją aż do rewolucji i powstania Związku Radzieckiego. 17 sierpnia 1610 roku Filaret złożył królowi Zygmuntowi III propozycję Unii Polski z Rosją oraz carskiego tronu dla jego syna.
Zauważmy: sami Rosjanie wyszli z taką propozycją!

Niestety Zygmunt III Waza nie tylko w sprawie przeniesienia stolicy miał głupie pomysły.

Zażądał od Filareta (który był prawosławnym patriarchą Moskwy i całej Rusi), żeby obrządek koronacji cara był katolicki. Na to przywódca duchowy rosyjskiej Cerkwi oczywiście zgodzić się nie mógł, bo rola prawosławia w Rosji była i jest równie silna i równie ważna, jak rola Kościoła katolickiego w Polsce. Przeciwnie - domagał się, żeby przed objęciem tronu carskiego królewicz Władysław przeszedł na prawosławie.

W odpowiedzi król niewiele się zastanawiając kazał aresztować wszystkich rosyjskich posłów, a samego Filareta wsadził do ciężkiego więzienia na zamku w Malborku. Sprawa koronacji Władysława na cara Rosji padła. W zamian Zygmunt III proponował, że on sam obejmie tron w Moskwie, o czym Rosjanie nie chcieli słyszeć.

Wiadomość o aresztowaniu posłów i o wymaganiach dotyczących katolickiego obrządku dotarła oczywiście do Moskwy i popsuła stosunki między formalnie rządzącymi krajem bojarami i faktycznie zajmującymi Kreml Polakami. Od tej pory los dzierżącej Kreml garstki polskich żołnierzy pułkownika Strusia, otoczonych przez tysiące coraz bardziej niechętnych im Rosjan, był właściwie przesądzony. Skończyło się kapitulacją, której czterechsetną rocznicę obchodzimy właśnie dzisiaj.

Filaret wyszedł z polskiego więzienia dopiero w 1619 roku i wrócił do Rosji - oczywiście już nie jako zwolennik unii z Polską, tylko zagorzały wróg wszystkich Polaków.

Jakie są z tego wnioski?

Wydaje się, że takie, iż w polityce nieodzowna jest elastyczność, której nam, Polakom, często brakuje. Można poważać króla Zygmunta za to, że przywiązanie do wiary i Kościoła były dla niego tak drogie, że wyrzekł się dla nich doraźnych i wcale niemałych korzyści politycznych. Ale nie było to dobre dla kraju.

Nasuwa się tu pewna analogia. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy pryncypialnie religijny Zygmunt III zmarnował możliwość polskiej dominacji nad Rosją - we Francji władał Henryk IV Burbon. Był on zwolennikiem hugenotów, ale po wstąpieniu na tron musiał zmienić wyznanie i przejść na katolicyzm. I zrobił to bez wahania w 1593 roku, wypowiadając podobno słynne zdanie: "Paryż wart jest mszy".

Dla polskiego króla Moskwa nie była warta mszy.

Być może dlatego Henryk IV został założycielem dynastii Burbonów, która władała Francją do 1830 roku, a Zygmunt III zapoczątkował upadek Polski, w wyniku którego w 1830 roku w Warszawie rządzili Rosjanie a potomkowie husarzy spod Kłuszyna ginęli w Powstaniu Listopadowym.

Autor: biocybernetyk, automatyk, prof. dr hab. inż., trzykrotny rektor AGH, członek wielu organizacji krajowych i zagranicznych, m.in. PAN, PAU, Rosyjskiej Akademii Nauk Przyrodniczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska