Policjanci mieli rozmawiać z Pawłem R. zaraz po zatrzymaniu. Jeśli rzeczywiście zamachowiec przyznał, że to on stał za telefonem z żądaniem złota, z takiej rozmowy powinny powstać notatki. Prawo wyklucza jednak by notatka policjanta była dowodem w sprawie. Teoretycznie śledczy mogliby przesłuchać policjantów jako świadków ale na pewno nie mógłby to być jedyny dowód w tym wątku śledztwa.
Przypomnijmy – 19 maja rano tajemniczy szantażysta zadzwonił na numer alarmowy 112 i zażądał 30 kilogramów złota grożąc, że jak nie potraktują go poważnie to w mieście zaczną wybuchać bomby. Okup miał być dostarczony o wskazanej przez szantażystę godzinie na parking przy supermarkecie Selgros na ul. Krakowskiej.
W rozmowie z policjantami – o której dowiedzieliśmy się nieoficjalnie – Paweł R. przyznać miał, że to on dzwonił a potem czekał i z daleka obserwował parking przy Selgrosie. Miał wyrzucić telefon komórkowy, z którego dzwonił, gdzieś przy alei Armii Krajowej.
Później - około 13.30 – z bombą domowej roboty włożoną do żółtej reklamówki – wsiadł do autobusu linii 145. Wysiadł na przystanku przy Dworcu Głównym. Na następnym przystanku – przy ul. Kościuszki – kierowca autobusu wyniósł podejrzany pakunek z pojazdu. Chwilę potem nastąpiła eksplozja. Jedna osoba – 82 letnia kobieta – została ranna.
Po kilku dniach intensywnego śledztwa Paweł R. - student chemii z Politechniki Wrocławskiej – został zatrzymany w rodzinnym domu w Szprotawie. Zarzucono mu próbę zabójstwa wielu osób, wywołanie zdarzenia zagrażającego życiu i zdrowiu oraz przestępstwo o charakterze terrorystycznym. Grozi mu dożywocie. Gdyby prokuratura znalazła bezsporne dowody, że to on stoi za telefonem z żądaniem złota, doszedłby jeszcze zarzut usiłowania wymuszenia rozbójniczego.
- Badamy ewentualny związek Pawła R. z tą sprawą – odpowiada prokurator Robert Tomankiewicz naczelnik dolnośląskiego wydziału Prokuratury Krajowej. Na pytanie czy słyszał o nieformalnych rozmowach Pawła z policjantami odpowiada wymijająco, że słyszał o różnych rzeczach ale o szczegółach rozmawiać nie może. Mecenas Łukasz Wójcik, jeden z obrońców studenta, nic nie wie o tym jakoby Paweł miał opowiadać o swoim związku z telefonem w sprawie złota. Oficjalne stanowisko obrony jest takie, że Paweł R. przyznaje się wyłącznie do zostawienia w autobusie ładunku wybuchowego i odmawia jakichkolwiek wyjaśnień.