Wydaje się, że był to czas, w którym trudno było wychowywać i uczyć pewnych standardów kultury osobistej, skoro pierwszą potrzebą była walka o przetrwanie. Były to czasy wielkich zmian społecznych, biedy, potrzeby znalezienia się w sytuacjach ekstremalnych i wyjścia z nich - po to, by już po wojnie żyć spokojnie. Wiemy też, że ten oczekiwany czas spokoju nie przyszedł, bo rozpętała się walka o tożsamość narodową i religijną, a wizja dobrego wychowania zupełnie nie korespondowała z głoszonymi wówczas hasłami o wyższości komunizmu nad każdą inną koncepcją świata.
Te uwagi, związane z okresem wielkich przemian politycznych, społecznych i kulturowych, wydają się potrzebne do odczytania właściwego tematu, dotyczącego dobrego wychowania, ogłady, umiejętności właściwego zachowania się w różnych sytuacjach, w czasach nam współczesnych. Trzeba mieć świadomość, że broniąc modelu wychowania człowieka do życia społecznego, towarzyskiego tamtych czasów, można się spotkać z zarzutem, że dziś żyjemy w innej sytuacji, w świecie, który odrzucił pewne reguły i konwenanse zachowań, jako zbędne i niepotrzebne.
Czy tak jest w rzeczywistości? Czy naprawdę nie uznajemy potrzeby, spotykając się z kimś, nawet nieznanym, pozdrowić go, powiedzieć dzień dobry, dobry wieczór, poprosić w tłoku o możliwość przejścia mówiąc przepraszam, czy w przypadku kiedy coś nam nie wyjdzie przyznać się i przeprosić? Czy to takie trudne? Czy rzeczywiście są to sprawy nieistotne? Czy mając prawo zachować się po swojemu, a równocześnie łamiąc przyjęte zwyczaje, uważamy się za nowoczesnych, za buntowników, za wyżej stojących od innych, za tych, którzy w imię wolności osobistej odrzucają wszystko z czym się nie zgadzają, co ich krępuje? Jak się to ma do ogólnie przyjętej opinii, że savoir vivre - sztuka życia, jest miarą osobistej kultury każdego człowieka?
Nie ulega wątpliwości, że na przestrzeni dziesiątków lat i w tej dziedzinie wiele się zmieniło. Można się o tym przekonać wertując dawne kodeksy życia towarzyskiego, które w detalach opisują kto, kiedy i jak powinien się zachować na ulicy, w domu, w teatrze, na stadionie, by zasłużyć na miano człowieka dobrze wychowanego. W tych opisach można znaleźć wiele drobiazgów, które dzisiaj dziwią i śmieszą, może dlatego, że weszły w życie i nikt nie zwraca na nie uwagi. W jednym z takich kodeksów z 1939 r. autorka zachwyca się nakazem noszenia przez młodzież szkolną mundurków: "Może wreszcie znikną z ulic miasta, z tramwajów i autobusów nieudolne kopie filmowych gwiazd, z fryzurami ułożonymi trwałą ondulacją, z ustami ukarminowanymi i spojrzeniami wampów, co z prostotą mundurka nie byłoby w harmonii." Można się też dowiedzieć o nagannym zachowaniu się sportowców i kibiców na stadionach sportowych: "Bójki, wyzwiska, wulgarne słownictwo, niekarność, barbarzyńska bezwzględność wobec otoczenia, nierycerskie traktowanie współzawodników. A już mecze piłki nożnej to nie turnieje o pierwszeństwo w sprawnej grze, lecz istne walki na noże - w tym przypadku na podkute gwoździami buty - walki niby o śmierć lub życie."
Takie kodeksy życia społecznego czy towarzyskiego pisze się i dzisiaj, chyba jednak krąg zainteresowanych tą twórczością jest bardzo zawężony. Nie dlatego, że te kodeksy są złe, po prostu wiele osób uważa je za zbędne i układa sobie życie tak, jak się tego nauczyły w domu (to raczej rzadkość), w szkole (to chyba dziś niemożliwe), częściej w grupie rówieśniczej, na ulicy, naśladując wzorce podsuwane przez filmy, programy telewizyjne, modę.
Czy trzeba się na to zgodzić, by ważna sfera życia społecznego tak bardzo staczała się w dół? Chyba nie. Środki przekazu donosiły kilka dni temu, że były kanclerz Niemiec Helmut Kohl, u którego swego czasu pracowała jego następczyni, strofował ją, że nie potrafi używać przy stole noża i widelca. Możliwe? Chyba tak. Może posługiwała się sztućcami jak Amerykanie, a nie jak Niemcy i komuś mogło się to nie podobać. Generalnie rzecz biorąc, młode i średnie pokolenie nie zwraca dziś uwagi na takie sprawy, a wszelkie uwagi na ten temat kwituje machnięciem ręki.
Doczekaliśmy czasów, w których takimi sprawami jak umiejętność zachowania się w różnych okolicznościach, bawi się tylko dyplomacja, pilnująca co do joty, co do kreski, przepisów, kto pierwszy, kto po prawej, kto w orszaku. Cóż, dwory zawsze dbały o etykietę, plebs zaś stale zaniżał standardy. Miejmy jednak nadzieję, że i on kiedyś się obudzi i czegoś się nauczy.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!