W obu meczach wpisywał się na listę strzelców. W drugim spotkaniu jego bramka na 72 sekundy przed syreną końcową zapewniła „Szarotkom” zwycięstwo.
Nawet najzagorzalszym kibicom Podhala trudno sobie przypomnieć kiedy wcześniej strzeliłeś gole w dwóch meczach z rzędu…
- (Śmiech). Szczerze to sam nie pamiętam. Chyba w naborze, kiedy grało się na podzielone tercje.
Tym większą masz satysfakcję….
- Na pewno cieszą zdobyte bramki, ale przede wszystkim cieszą zwycięstwa na które ciężko zapracowała cała drużyna. W obu tych meczach pokazaliśmy twardy, góralski charakter. W szatni panuje świetna atmosfera. Stworzył się fajny kolektyw.
Tata Mirosław, świetny przed laty zawodnik Podhala, pogratulował zdobytych goli?
- Tak, razem z mamą. Zresztą po każdym meczu tata ze mną rozmawia i udziela cennych wskazówek, które potem staram się realizować na lodzie.
Tata był napastnikiem. Czemu więc nie poszedłeś w jego ślady?
- Poszedłem. Do 16 roku życia grałem jako napastnik. Wtedy mój ówczesny trener Ryszard Kaczmarczyk nie miał za dużego pola manewru w składzie, a że brakowało obrońców stwierdził, że to ja będę się do tej roli najlepiej nadawał. Zgodziłem się i tak już zostało. Nie żałuję, choć przyznam że często ciągnie mnie do przodu. Mam to zapewne w genach.
Dobre występy w play-off na pewno wpływają motywująco na Ciebie, szczególnie że w sezonie zasadniczym różnie Ci się wiodło…
- Zgadza się. Na starcie sezonu zmagałem się jednak z kontuzją. Byłem wyłączony z gry na trzy tygodnie. Tak długa przerwa dała się we znaki. Ciężko było wskoczyć na właściwe tory. Najważniejsze jednak że forma przyszła w najbardziej odpowiednim momencie. Oby utrzymała się do końca sezonu.
W formacji tworzysz duet z doświadczonym Białorusinem Alaksandrem Radzińskim. Jak Ci się z nim współpracuje?
- Doskonale, dużo się uczę. Rzadko do polskiej ligi trafiają tak utytułowani obrońcy. Dużo z nim rozmawiam, wsłuchuje się w jego wskazówki. Myślę że coraz lepiej się rozumiemy i to widać na lodzie.
Wracając do rywalizacji z JKH Jastrzębie, jak ocenisz pierwsze dwa mecze?
- Było bardzo ciężko, ale tego się spodziewaliśmy. W play-off łatwych meczów już nie będzie. Styl nie jest jednak istotny. Liczy się to że po dwóch meczach prowadzimy 2:0.
JKH czymś was zaskoczyło?
- Raczej nie. Wiedzieliśmy, ze dysponują sporym potencjałem, że dobrze grają w liczebnych przewagach, stąd uczulaliśmy się na to by nie faulować.
Nie do końca się wam to udało…
- Niestety, z karami mamy problem od samego początku. Staramy się jednak cały czas wyciągać wnioski i mam nadzieję, że w kolejnych meczach tych kar będziemy łapać już mniej.
Przed wami teraz dwa mecze w Jastrzębiu. Sugerując się sezonem zasadniczym powinno być wam łatwiej. Wygraliście tam każde z trzech spotkań…
- Play-off to zupełnie nowe rozdanie i to co działo się w sezonie zasadniczym nie ma żadnego znaczenia. Te trzy wygrane nie mogę uśpić naszej czujności. Musimy być w stu procentach skoncentrowani.
Wierzysz w to, że rywalizacja skończy się w czterech meczach?
- Wierzę, ale też staram się nie wybiegać w przyszłość. Na razie liczy się trzecie spotkanie.
Rozmawiał Maciej Zubek