Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Podsiadło umie mówić: nie

Paweł Gzyl
Dawid wydał w listopadzie swoją drugą płytę  studyjną zatytułowaną Annoyance and Disappointment
Dawid wydał w listopadzie swoją drugą płytę studyjną zatytułowaną Annoyance and Disappointment
Karierę muzyczną rozpoczął dzięki programowi X Factor. Po programie nie zniknął jak większość uczestników, tylko wykorzystał swoją szansę. Dawid Podsiadło śpiewa, nagrywa i zbiera laury

Odczuwasz popularność, którą zdobyłeś, na własnej skórze?

Ostatnio byłem na koncercie Foo Fighters w Krakowie. Przed i po podchodziły do mnie nieznane osoby i prosiły o zdjęcia. To było trochę krępujące. Tu płynie fala ludzi z hali, a te trzy - cztery osoby podchodzą do mnie, robią fotki z fleszem, co zwraca uwagę kilkudziesięciu innych z pobliża. Oni też wyjmują komórki, zaczynają pstrykać - i robi się nieciekawie. Tymczasem chciałem spokojnie przeżyć koncert, byłem z dziewczyną i bratem, powstał fajny klimat rodzinnej bliskości. A tu ktoś się przygląda, ktoś się czai. Było to więc uciążliwe. Oczywiście bez przesady - są poważniejsze problemy na świecie niż to, że ktoś mnie rozpoznał. (śmiech)

Czy ta Twoja rozpoznawalność jest dla bliskich kłopotliwa?
Moich bliskich to cieszy, bo oni mieli świadomość, że początkowo miałem zahamowania w sytuacjach, kiedy musiałem bronić samego siebie. Teraz bywa tak, że to ja ich uspokajam, a nie oni mnie. Weźmy taką sytuację: ktoś mnie na ulicy zaczepia i nie jest zbyt miły. Ja już jestem do tego przyzwyczajony, wiem, że są różni ludzie. Dlatego nauczyłem się, że zawsze trzeba do każdego podejść z uśmiechem i otwartością. Nie wolno być chamskim, bo łatwo te osoby zranić, ponieważ akurat wtedy są w wyjątkowo wrażliwym momencie. Stąd, kiedy ktoś się narzuca, staram się rozładowywać sytuację, pstrykamy zdjęcie, przybijamy piątkę - i jest po sprawie. Wtedy moi bliscy, którzy są świadkami takiej sytuacji, mówią: „Boże! Trzeba było mu powiedzieć, żeby spadał!” A ja wtedy: „Spokojnie, spokojnie, proszę się nie stresować. To nie pierwszy raz”.

Twoja dziewczyna zaakceptowała już to, że fanki reagują euforią na Twój widok?
To nie dziewczyna, a już narzeczona. Teraz mamy częsty kontakt, właściwie ze sobą mieszkamy. To sprawiło, że musiała przyzwyczaić się do tego, że jestem rozpoznawalny na ulicy.

A jak Ty zmieniłeś się przez te trzy lata funkcjonowania w show-biznesie?
Nauczyłem się asertywności. Dawniej miałem problem z odmawianiem innym. Zawsze czułem się źle, kiedy musiałem powiedzieć „nie”, bo wydawało mi się, że ta osoba od razu przestanie mnie lubić i szanować, że będzie mówić na mój temat złe rzeczy. A ponieważ przejmuję się tym, co ludzie mówią na mój temat, to miałem z tym problem. Teraz wychodzę z założenia, że jestem szczerym gościem i mogę odmówić tej czy innej propozycji. „Sorry, stary, nie będę ściemniał, że mam zajęty kalendarz czy menedżer się nie zgadza, po prostu nie mam na to ochoty. Może kiedy indziej” - potrafię powiedzieć. I nie boję się, że ludzie stwierdzą, że mi sodówka do głowy uderzyła. Nie muszę uczestniczyć we wszystkim, co mi się proponuje.

Masz takie miejsce, w którym potrafisz odpocząć?
To mój dom rodzinny w Dąbrowie Górniczej. Może nie bywam tam teraz tak często, jakbym tego chciał, ale staram się. To miejsce jest dla mnie wyjątkowe. Oczywiście, kiedy byłem młodszy, chciałem się stamtąd wyrwać, marzyłem, żeby zobaczyć inne miejsca. Teraz jak tu przyjeżdżam, jakieś trzydzieści kilometrów przed domem zwalniam i jadę sobie powoli, czując się już jak u siebie. Nawet jak jestem śpiący czy zmęczony, słucham głośniej muzyki, rozglądam się i głębiej oddycham. „To jest luz” - mówię wtedy do siebie. I nawet jak stoję w korkach w Dąbrowie, to się uśmiecham do siebie. A w Warszawie nie cierpię tego!

Twoja debiutancka płyta ustawiła Cię trochę w rozkroku między sceną alternatywną a popową. Dobrze się czujesz w tej niewygodnej pozycji?
No jasne! Trochę nie ja ustalałem tę pozycję. Właściwie media ją ustaliły. Ale dzięki temu, że moja solowa twórczość to miks popu i alternatywnej energii, dociera ona do tak wielu ludzi.

Co zabawnego przeczytałeś ostatnio na swój temat?
Niedawno przeczytałem, że to skandal, iż po wywiadzie w telewizji, wyszedłem w pełnym makijażu ze studia do swoich fanów. Pojawia się pytania: „Dlaczego on nie zmył tego make-upu? Czy może coś ukrywa? Wstydzi się czegoś?”. A przecież ci ludzie doskonale wiedzą, że jestem w okresie promocyjnym nowej płyty i codziennie mam co najmniej pięć wywiadów, więc zmywanie i malowanie się za każdą wizytą w telewizji byłoby bardzo męczące.

Widzę, że masz dystans do mediów.
Nie można się skupiać na negatywnych emocjach. Moi menedżerowie odradzają mi kontakty z plotkarskimi portalami, ale mnie to nie przeszkadza.

A może te wszystkie plotki przez okładkę Twojej nowej płyty?
Wiele osób myślało początkowo, że to ja jestem na okładce. Tymczasem obwieściłem wszem i wobec, że to obraz, który powstał 130 lat temu. Tylko znajdująca się na nim postać wygląda tak jak ja. Rok temu dostałem zdjęcie tego obrazu od jednej z fanek z dopiskiem: „Podsiadło, patrz: jesteś w mojej książce do historii. Co ty tutaj robisz?”. I faktycznie - byłem zszokowany podobieństwem. Potem byliśmy w studiu i jedna z dziewczyn któregoś z moich muzyków mówi: „Może byście zrobili z tego okładkę?”. Pomyślałem, że to niegłupi pomysł. Niestety - okazało się, że niektórzy byli nią oburzeni. Nie rozumiem tego, przecież to pomysł z przymrużeniem oka. No i coś naprawdę fascynującego: bo ten gość sprzed 130 lat wygląda dokładnie tak jak ja!

Jeśli chodzi o muzykę, nowa płyta jest bardziej rockowa. Dlaczego?
To wyszło samo, intuicyjnie. Wszystko wynika z naturalnej potrzeby rozwoju i robienia czegoś nowego.

Pracujesz ze starszymi od siebie muzykami. Twój producent Bogdan Kondracki ma dwa razy tyle lat co Ty. Nie masz problemów z wyrażaniem swojego zdania?
(śmiech) Powiedzmy sobie szczerze: Bogdan mógł podczas naszego pierwszego spotkania powiedzieć: „Stary, ja zrobię wszystko za ciebie, a ty tylko zaśpiewasz”. Ale on tak nie chciał. Wyciągnął ze mnie najlepsze rzeczy i pomógł mi w tym, na co nie miałem wpływu. Zrobiliśmy płytę, która jest i moja, i jego. Dla mnie to było niesamowite, że mi zaufał. Pozwolił mi spełnić moje marzenia. To genialny producent, cudowny basista i ceniony wokalista.

Debiut pokazał Cię jako wrażliwego i trochę nieśmiałego chłopaka. Nowa płyta odsłania Twoje bardziej męskie oblicze. To dlatego zapuściłeś wąsy?
(śmiech) Może podświadomie. Mam większy dystans do siebie, większą świadomość swoich możliwości, potrafię balansować między zabawą, a czymś na poważnie. Stąd te zmiany i różnice.

W zeszłym roku mówiło się, że zaczynasz karierę na Zachodzie jako David Ross. No i co?
Chyba niewiele. W międzyczasie zmienił się pseudonim na David P. Niemiecki producent zrobił remiks utworu „One” - i pojawił się on na wielu składankach w całej Europie. Podobno był słyszany w Hiszpanii, Włoszech i Czechach, dostawałem takie wiadomości od znajomych. Ja zrobiłem, ile mogłem zrobić - a reszta nie zależy ode mnie. Mam duże nadzieje. Jestem pewien, że kiedyś się uda. Ale nie mam spiny. Przecież dopiero zaczynam i jeszcze dużo przede mną.

Dawid Podsiadło
został nominowany do nagrody MTV Europe Music Awards 2013 w kategorii Najlepszy polski wykonawca. W 2014 otrzymał cztery Fryderyki i został jednym z laureatów nagród Wiktory oraz otrzymał dwie nominacje do Superjedynek w Opolu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska