Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Decyzja o ofensywie Gorlic zapadła w Berlinie 14 kwietnia 1915 roku

Andrzej Ćmiech
Zasadnicze uderzenie miała wykonać niemiecka 11. Armia gen. Augusta von Mackensena. Twórcą koncepcji przełamania frontu pod Gorlicami był generał Franz Conrad.

Nieomal 100 lat temu, wieczorem 14 kwietnia 1915 r. w Berlinie spotkali się generał Franz Conrad von Hötzendorf - szef Sztabu Generalnego Armii Austro-Węgierskiej i Erich von Falkenhayn - szef Sztabu Armii Niemieckiej. Na spotkaniu tym ustalono ostatecznie, że ofensywa wojsk sprzymierzonych rozpocznie się w rejonie Gorlic, a zasadnicze uderzenie wykona nowo sformowana niemiecka 11. Armia gen. Augusta von Mackensena oraz podporządkowana jego dowództwu austro-węgierska 4. Armia dowodzona przez arcyksięcia Józefa Ferdynanda. Ponadto generał Franz Conrad zobowiązał się wzmocnić każdą z armii dwoma bitnymi dywizjami piechoty, a niemiecką 11. Armię także dywizją jazdy. Po zaaprobowaniu powyższych ustaleń rozpoczęto przygotowania do ofensywy.

Jednak zanim powzięto te istotne dla frontu wschodniego decyzje, dojrzewały one w głowach strategów około trzech miesięcy. Twórcą koncepcji był generał Franz Conrad, który - jak twierdził we "Wspomnieniach" niemiecki generał Max Hoffmann - po raz pierwszy pomysł natarcia z rejonu Gorlic podsunął generałowi Erichowi Falkenhaynowi w styczniu 1915 roku. Jednak propozycja mimo swej oryginalności pozostała bez odpowiedzi. W marcu 1915 r. generał Conrad próbował realizować swoją koncepcję samotnie przy pomocy żołnierzy 4. Armii Austro-Węgierskiej usiłując przyjść z pomocą oblężonej Twierdzy Przemyśl. Ich atak z rejonu Gorlic poniósł ostateczną klęskę 18 marca 1915 r.

Mimo wszystkich niepowodzeń, pogarszającej się sytuacji wojskowej, generał Conrad powracał do idei przeprowadzania natarcia w rejonie Gorlic. Jednak siły, jakimi dysponował, i morale Armii Austriackiej było tak słabe, że nie mógł myśleć o próbie przełamania frontu. Co więcej, musiał się bać, aby nie został przerwany front przez Rosjan. Niejednokrotnie wystarczyła pogłoska o natarciu Rosjan, aby wywołać panikę i opuszczenie stanowisk bojowych przez wojska austriackie.

Ta dramatyczna sytuacja skłoniła gen. Conrada do szukania pomocy w niemieckim Sztabie Generalnym. W końcu marca 1915 r. zwrócił się on oficjalnie do naczelnego niemieckiego dowództwa z prośbą o pomoc w postaci 2-4 dywizji, które mogłyby wesprzeć front austriacko-węgierski. Pracujący od połowy marca 1915 r. nad rozwiązaniem zawiłej sytuacji na froncie wschodnim Niemiecki Sztab Generalny uznał, że łatanie pozycji sojusznika własnymi oddziałami jest bezcelowe i krótkowzroczne. Zapanowało przekonanie, że należy zaryzykować i wziąć na siebie ciężar ofensywy, która by doprowadziła do sukcesu. Powszechnie zapanowało przekonanie, że z niemieckimi doświadczeniami z walk we Francji sukces powinien przyjść dość łatwo.

Jeszcze przed ostatecznym podjęciem decyzji o ofensywie pod Gorlicami Niemiecki Sztab Generalny starannie wybrał jednostki wojskowe do walki przeciwko Rosjanom. Zadbano, aby były one wyposażone w najcięższą artylerię, amunicję i miotacze bomb, a oficerowie byli doświadczeni i znali nowoczesne metody prowadzenia walki. Jak należało przypuszczać, znani ze swej dokładności Niemcy przeprowadzili też rozeznanie dotyczące możliwości przetransportowania żołnierzy niemieckich na front wschodni. Dokonał tego generał August von Cremon, który był oficerem łącznikowym w Austriackiej Kwaterze Głównej w Cieszynie.

W depeszy z 5 kwietnia 1915 r. skierowanej do Wielkiej Kwatery w Méziéres informował, że sieć kolejowa dochodzi niemal do pozycji frontowych i pozwala na szybką i sprawną koncentrację oddziałów mających wziąć udział w operacji. Dopiero w takich okolicznościach, kiedy wybrane jednostki zaczęły przygotowywać się do załadunku, a transporty z amunicją już zmierzały w kierunku Gorlic, nastąpiło opisane na wstępie spotkanie Szefów Sztabów Sił Sprzymierzonych.

Pierwsze oddziały niemieckie z frontu zachodniego zaczęły przybywać do austriackich stacji granicznych już 20 kwietnia 1915 r. Podążały one na wschód drogą okrężną, aby uniemożliwić nieprzyjacielowi szybkie zorientowanie się w zamiarach wojsk sprzymierzonych. Ogółem do dnia rozpoczęcia ofensywy w rejon Gorlic doprowadzonych zostało 640 pociągów z wojskiem i sprzętem wojskowym. Rozładunek następował najczęściej w Stróżach, Grybowie, Ptaszkowej i Nowym Sączu. Jako pierwsze na docelowe stanowiska trafiały jednostki ciężkiej artylerii, gdyż ich rozmieszczenie i zgromadzenie zapasu amunicji zajmowało najwięcej czasu.

Następnie na określone odcinki udawała się piechota, luzując oddziały austro-węgierskie. Zakładano w planach sztabowych, że oddziały niemieckie znajdą się na pozycjach wyjściowych już 28 i 29 kwietnia 1915 r. Do utrzymania tajemnicy generał August von Mackensen przywiązywał wielką wagę. Starał się on ukryć swoją obecność na kilka sposobów. Pierwszym było przydzielenie niemieckim oddziałom rozpoznawczym austro-węgierskich mundurów. Drugi sposób był związany z bezpieczeństwem operacji związany był z ludnością cywilną. Aby uniknąć szpiegostwa na rzecz Rosjan, kazano ewakuować ludność z terenów koncentracji wojsk niemieckich, a na terenach, gdzie ludność cywilna pozostała, wydano restrykcyjne zarządzenia.

"Zmiany pozycji i przesuwanie się wojsk odbywać się miały w największej tajemnicy - wspominają żołnierze Pułku Ziemi Tarnowskiej - tak aby ruchy te zupełnie ujść mogły uwadze przeciwnika. Wszelkie więc marsze, tak naszego pułku, jak i innych oddziałów odbywały się tylko nocą i to z zachowaniem jak największego spokoju. Gdyby zaś którykolwiek oddział nie zdołał w ciągu nocy dojść do miejsca swojego przeznaczenia, miał stanąć tam, gdzie go brzask dzienny zastał i czekać, dopóki pod osłoną nocy, nie będzie mógł dalej się posunąć. Prócz tego, dla zmylenia orientacji nieprzyjaciela, wypuszczano codziennie ze stacji Grybów transporty ku etapom, które następnie w ciągu nocy znowu do Grybowa wracały".

Ograniczono nawet możliwości palenia w piecach i poruszania się w dzień po drogach. Łącznicy mogli korzystać tylko ze ściśle wytyczonych szlaków, a zwiadowcy poruszali się w cywilnych ubraniach. Dzięki zastosowaniu tych obostrzeń udało się Niemcom zachować w tajemnicy ich pobyt w okolicach Gorlic do 25 kwietnia 1915 r., kiedy to Rosjanie pojmali pierwszych niemieckich jeńców. Okoliczność ta była najprawdopodobniej jedną z przyczyn przyspieszania czasu rozpoczęcia ofensywy pod Gorlicami, pierwotnie planowanej na 5 maja 1915 roku.

Według Michała Klimeckiego - autora książki "Gorlice 1915", łącznie do uderzenia na rosyjskie pozycje 2 maja 1915 roku przygotowywało się 217 000 żołnierzy dysponujących 1045 działami oraz 70 moździerzami. Sama tylko 11. Armia, która miała wykonać główne uderzenie, dysponowała 128 978 żołnierzami, 606 działami, w tym 158 ciężkimi, 260 karabinami maszynowymi i 70 moździerzami. 3. Armia Rosyjska dowodzona przez gen. Radko Dimitriewa posiadała na planowanym kierunku uderzenia wojsk sprzymierzonych około 80 000 żołnierzy i 50 dział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska