W pierwszym spotkaniu obu drużyn, na stadionie Vicente Calderon, zwyciężyli goście 2:1. W rewanżu wystarczy więc im nawet remis. Atletico urządza wygrana minimum 2:0 lub każda minimum jednobramkowa powyżej 2:1.
Tyle że po raz ostatni Atletico wygrało na Camp Nou niemal równo 11 lat temu – 5 lutego 2006 roku (3:1). Dwa gole dla ekipy ze stolicy strzelił wtedy Fernando Torres, który we wtorek też ma straszyć defensywę „Barcy”.
- W weekend Barcelona oszczędzała niektórych swoich piłkarzy i sumiennie przygotowuje się do rewanżu. Spodziewam się jej najlepszej wersji – powiedział szkoleniowiec Atletico Diego Simeone.
- Zagramy przeciwko niezwykle mocnemu zespołowi, prawdopodobnie najlepszemu na świecie. Potrafi grać pressingiem, z kontry i naciskać na rywala – nie ukrywał Simeone, ale zapowiadał walkę o zwycięstwo.
W Atletico zabraknie kilku zawodników. Problemy z urazami mają: bramkarz Jan Oblak (bark), obrońca Jose Gimenez (mięsień przywodziciela) oraz pomocnicy Tiago (kolano) i Augusto Fernandez (więzadło krzyżowe przednie), a za żółte kartki musi pauzować kolejny pomocnik Gabi.
Barcelona ma szansę na czwarty z rzędu występ w finale Pucharu Króla. Na Camp Nou dmuchają jednak na zimne i podkreślają, że kwestia awansu nie jest jeszcze przesądzona, a drużynę czeka bardzo trudne zadanie.
- Jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji, bo rywale muszą strzelić dwie bramki, by awansować. Atletico tym bardziej jednak będzie starało się stworzyć nam problemy, z którymi musimy sobie poradzić – przyznał trener Barcelony Luis Enique.
W drużynie gospodarzy nie wystąpią pomocnik Rafinha (w ostatnim meczu ligowym, z Athletic Bilbao, doznał rozcięcia łuku brwiowego i złamania nosa) oraz napastnik Neymar (będzie pauzował za żółte kartki).
Leczący ostatnio kontuzje pomocnicy Sergio Busquets i Andres Iniesta mają otrzymać od lekarzy pozwolenie na grę, ale na razie nie wiadomo, czy wyjdą na boisko w podstawowym składzie.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska