MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego wolimy milczeć

Jerzy Surdykowski
archiwum
Za kilka dni rocznica podpisania porozumień sierpniowych 1980 roku i oficjalnego zalegalizowania "Solidarności", chociaż związek zawodowy o tej nazwie zaistniał już wcześniej,w pierwszych dniach strajku w Stoczni Gdańskiej.

Zostałem wtedy jego członkiem składając deklarację na ręce śp. Anny Walentynowicz, chociaż nikt z nas nie wiedział, co przyniosą nadchodzące dni.

Czym była i czym jest "Solidarność"? Wolnym związkiem zawodowym założonym przez najdzielniejszych, którzy odważyli się w komunizmie upomnieć o warunki zatrudnienia i godność człowieka pracy. Ale gdy wywalczyli zwycięstwo, pojawił się podstępny kapitalizm i dziś ten człowiek jest jeszcze bardziej poniewierany i wyzyskiwany niż za Gierka czy Jaruzela, choć w kieszeni zostaje mu trochę więcej grosza.

Chrześcijańskim ruchem na rzecz osoby ludzkiej zainspirowanym przez polskiego papieża, ale opuszczonym przez tych, którym tylko tymczasowo było po drodze z "Solidarnością" i którzy po plecach robotników wspięli się do władzy. Tę ocenę można zaostrzyć pomstując na ateistów, lewaków, ubeków, albo "obcych narodowo", dodając też epitet o "zdradzie okrągłego stołu".

Zakończeniem najdłuższej - bo pięćdziesięcioletniej - wojny dwudziestowiecznej Europy rozpoczętej napadami na Polskę 1 i 17 września 1939 roku, gdzie czczony przez cały świat 8 czy 9 maja 1945 roku nie był dla nas dniem zwycięstwa, lecz zmiany okupanta.

Zwycięstwo przyszło dopiero w 1989 roku i armia, która je ostatecznie - choć niezbrojnie - wywalczyła, nazywała się "Solidarność". Jak każda armia, w swych wzlotach bohaterska, w swej codzienności marna, ale zwycięzców się nie rozlicza, także hetmana Lecha Wałęsy.

Rewolucją ery atomowej, buntem ludzi rozsądnych i wykształconych (także młodych i światłych robotników) przeciw zmurszałej dyktaturze na rzecz liberalizmu, nowoczesności, demokracji i Europy. Zwyciężyliśmy i mamy cośmy chcieli. Więc skąd tyle frustracji i wyolbrzymiania zrozumiałych przecież trudności?

A może była czymś innym jeszcze, bo dotąd nie potrafimy zrozumieć tego fascynującego fenomenu naszych dziejów, chociaż dla większości żyjących dziś Polaków wciąż pozostaje elementem życiorysu?
Bo czym dziś jest, wiemy aż nadto dobrze: małym, upolitycznionym związkiem zawodowym z wielką izbą pamięci. Kiedyś - w połowie lat 80. XX wieku - sformułowałem taką prognozę w prasie podziemnej, za co ostro ochrzanili mnie ówcześni koledzy. No i się sprawdziło.

Tymczasem sedno solidarności (z małej litery) najzwięźlej ujmuje Chrystus, gdy powiada: "Jeden drugiego ciężary noście, a tak wypełnicie prawo Boże". Solidarny był Szymon Cyrenejczyk, gdy pomagał nieść krzyż, solidarny był Miłosierny Samarytanin. Solidarny powinien być chrześcijanin, jeśli używa słowa "bliźni" albo słowa "miłość" w sensie, jaki nadała im Ewangelia.

Ale nie tylko; przepełniony solidarnością ze wszystkim co żyje jest buddyzm, a islam to nie tylko ciemny fundamentalizm, ale "umma" - solidarna wspólnota wiernych pomagających sobie nawzajem w trudach życia. Solidarność to inna nazwa braterstwa ze słynnej triady francuskiej rewolucji "wolność, równość, braterstwo", sedno każdej demokracji, każdej wspólnoty wolnych ludzi. Dlatego solidarność jest nieprzyjaciółką zniewolenia, postrachem samodzierżców.

Tak zresztą nazywała się jedna z polskich partii socjalistycznych, prekursorów PPS, powstała po rozbiciu "Wielkiego Proletariatu". A więc być solidarnym, to znaczy: postawić sobie najwyższe wymagania moralne i im sprostać. Nadludzkie zadanie. Na jak długo zwykli ludzie mogą wznieść się aż tak wysoko? Na krótką chwilę, bo wierzyć, że mogłoby być inaczej, to domagać się od nas świętości.

Jeśli Polacy potrafili być w większości jako tako solidarni przez prawie 16 miesięcy burzliwej młodości "panny S", to niezmiernie wiele; możemy być dumni za to, jakimi okazaliśmy się naonczas. Ta młodziutka wtedy osóbka nie była lepsza od nas samych i domagać się, by szybko nie zbrzydła i nie wylazła z niej kłótliwa jędza, to znaczy odrzucać wiedzę o duszy każdej istoty ludzkiej. Być może dlatego tak wstydliwie milczymy dzisiaj o solidarności.

Autor: konsul generalny w Nowym Jorku (1990-1996), ambasador w Bangkoku (1999-2003), pisarz, reporter.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj za darmo

W szpitalu zlekceważono zgwałconą pacjentkę? Prokuratura sprawdza

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska