- Chcemy zmienić wizerunek hospicjum, które jest kojarzone z miejscem do umierania - podkreśla Zofia Kubisz-Pajor, dyrektor ds. medycznych sądeckiej placówki. - Prócz chorych w terminalnym stadium choroby nowotworowej trafiają do nas także pacjenci z przewlekłymi chorobami kardiologicznymi i neurologicznymi. Są rehabilitowani i część z nich wychodzi do domu.
Zofia Kubisz-Pajor wspomina przypadki chorych, których wniesiono do hospicjum na noszach. Po kilku tygodniach wyszli o własnych siłach. Niedawno miasto przekazało 17,2 tys. zł na tzw. weekendową rehabilitację podopiecznych hospicjum. Dzięki temu można pracować z nimi nie tylko od poniedziałku do piątku, ale przez cały tydzień. To ważne w przypadku pacjentów z chorobami przewlekłymi, którzy powinni mieć zapewnioną ciągłość rehabilitacji.
- Opieka jest tutaj wspaniała - przekonuje Maria Rzepa ze Starego Sącza. Do hospicjum trafiła przed miesiącem. Mówi, że niczego jej tutaj nie brakuje. - Personel jest świetny, a jedzenie znakomite - mówi pacjentka. - Nie ma sensu prosić o domowy rosół czy kompot, które zwykle przynosi się chorym do szpitala. Tutaj jedzenia jest aż za dużo.
Pan Marian z Kurowa (gm. Chełmiec) od czterech miesięcy towarzyszy swojej ciężko chorej żonie w chorobie. - Przeszliśmy przez różne szpitale i ośrodki, ale tak profesjonalnego jeszcze nie widzieliśmy - podkreśla mężczyzna. Wieści o sądeckim hospicjum dotarły poza granice regionu. O miejsca w placówce pytają rodziny chorych nie tylko z Małopolski, ale i Śląska. W taki sposób trafił tutaj pan Józef z Bytomia, toczący ciężką walkę z nowotworem.
- Personel jest stale obecny przy chorych - opowiada pan Józef. - Wystarczy nacisnąć guzik, żeby niczym spod ziemi nagle pojawiła się pielęgniarka. Choćby to był środek nocy.
Obecnie na miejsce w hospicjum czekają dwie osoby. Kierownictwo placówki podkreśla jednak, że sytuacja w tej specyficznej medycznej działalności jest dynamiczna. Bywa, że chory umiera, zanim znajdzie się dla niego miejsce.
Leszek Zegzda, prezes zarządu Towarzystwa Przyjaciół Chorych "Sądeckie Hospicjum" podkreśla, że pomimo pochwał kierownictwo wciąż stara się podnosić standard usług. Pomagają w tym m.in. darczyńcy przekazujący pieniądze lub sprzęt dla placówki.
Niedawno sądecki radny Grzegorz Fecko kupił dla hospicjum telewizor, dwa kolejne ufundowali sądeccy przedsiębiorcy Renata i Marek Porębowie.
- Kiedyś byłem w potrzebie - podkreśla Marek Poręba. - Teraz cieszę się, że mogę sam nieść pomoc potrzebującym.
Policja uderza w środowisko kiboli
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!