18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorota Segda. Kobieta o wielu obliczach

Redakcja
Dorota Segda nigdy nie dała się wcisnąć w szytwne ramy, pasuje do niej zarówno rola młodej kobiety jak i zimnej psychopatki
Dorota Segda nigdy nie dała się wcisnąć w szytwne ramy, pasuje do niej zarówno rola młodej kobiety jak i zimnej psychopatki fot. Ryszard Kornecki/narodowy stary teatr
Grała słodkie panienki, wyniosłe kobiety, psychopatki. Nie daje się zamknąć w żadnej szufladzie. Prywatnie serdeczna, uśmiechnięta, zakochana w górach, lesie i w książkach. O Dorocie Segdzie, niebanalnej aktorce teatralnej, telewizyjnej i filmowej, prorektorze PWST w Krakowie - pisze Maria Mazurek.

Dorota Segda. Profesor Segda

Właściwie powinno się do niej zwracać: pani profesor. Albo: pani rektor, bo jest prorektorem PWST w Krakowie.
Ale dziewczęco wyglądająca, jeżdżąca na rowerze Segda nie pasuje mi jakoś do tych poważnych, kojarzących się z sędziwym wiekiem zwrotów. Nie kojarzy się też (ani trochę) z rolami chłodnych kobiet, z których znają ją widzowie. Jest uśmiechnięta i życzliwa, a kiedy mówi o swoich studentach, radośnie świecą się jej oczy.

Szkolne historie

Umawiamy się w ogródku jednej z krakowskich restauracji. Dorota Segda jest właśnie kilka dni po egzaminach wstępnych na PWST. Ona i pozostali nauczyciele akademiccy co roku muszą sprawdzić ok. 1200 osób, aby wybrać przyszłe gwiazdy. - Egzaminy wstępne są koszmarem, zarówno dla nich, jak i dla nas. Musimy bardzo się skoncentrować, bardzo dokładnie przyjrzeć się każdemu kandydatowi, aby się nie pomylić - podkreśla.

Zawsze stara się pomóc młodym ludziom przebrnąć przez te męki, jakoś rozjaśnić im umysł, pomóc. Tym bardziej że pamięta, jak sama przeżywała egzamin do krakowskiej PWST. Miała wtedy 18 lat, krótkie włosy i mało wiary w siebie. Na podejście do egzaminu zdecydowała się tylko dlatego, że wygrała wcześniej kilka konkursów recytatorskich. I dlatego, że tak bardzo marzyła o zawodzie aktorki.

- Pierwszy etap minął bardzo szybko. Byłam przekonana, że dlatego, że tak kiepsko mi poszło. Nie wybrałam się więc nawet sprawdzić wyników. Potem okazało się, że profesorowie "załatwili mnie" szybko dlatego, że od początku wiedzieli: ta dziewczyna się nadaje - wspomina.

Do dziś pamięta też drugi etap. Jerzy Radziwiłowicz (potem zresztą wiele razy występowali razem) poprosił, by odegrała Basię z "Pana Wołodyjowskiego", którą porywa Azja. Miała mówić najpierw tak, jakby tego Azję kochała, potem - nienawidziła, a potem - jakby czytała pod kołdrą, przy latarce, książkę.

- Egzaminatorzy wymyślają zadania, po których szybko widać, jaką wyobraźnię ma student. Jeśli ją uruchamia, nie boi się zaryzykować, to znaczy, że to zawód dla niego. Nawet jeśli jest do egzaminu nie najlepiej przygotowany - tłumaczy.
O ile egzaminowanie traktuje jak konieczność, obowiązki rektora - jako misję, to najbardziej kocha uczyć, kształtować tych młodych ludzi, którzy są według niej cudowni. Określa to jako "szlifowanie brylantów". I to w tej pracy kocha najbardziej.
Prowadzi głównie zajęcia z wiersza albo z klasyki. - Staram się wspólnie z młodymi ludźmi zinterpretować klasykę na nowo, ale tak, aby jej nie zdewastować. Cieszę się, bo w PWST powstaje kilkadziesiąt fantastycznych przedstawień rocznie, więcej niż w większości miast - mówi.

Praca równa się pasja

Teatr jest miłością jej życia, mimo że szersza publiczność kojarzy Segdę bardziej z serialami i dubbingami. Całe życie związana ze Starym Teatrem, który uważa za najlepszy pod słońcem, stara się jednak nie ograniczać, gra też na innych scenach. Ostatnio- w Bagateli i Teatrze VI Piętro.

- Musiałabym być zboczona, żeby bardziej od teatru cenić sobie pracę w serialach. Są oczywiście takie produkcje, w których człowiek nie wstydzi się wystąpić, ale niektórych seriali lepiej unikać - mówi. Sama przyznaje, że do dziś mnóstwo ludzi kojarzy ją z rolą dyrektorki szpitala w Leśnej Górze (w serialu "Na dobre i na złe"), ale, jak podkreśla, ta produkcja akurat trzymała poziom.

- Jeśli chodzi o mały ekran, brakuje mi bardzo Teatru Telewizji, w którym kiedyś sporo grywałam. Żałuję, że ta forma okazała się dla telewizji nierentowna, bo to było wyzwanie intelektualne dla ludzi z mniejszych miejscowości, którzy nie mogą tak często odwiedzać teatrów - tłumaczy.

W telewizji poza tym łatwo wpada się w szufladki, a tego stara się unikać. - Jak dobrze zagra się role psychopatki, to potem reżyserzy tylko w takich by obsadzali. A ja lubię role różnorodne - tłumaczy. Uwielbia za to dubbingi. Jej głos znamy m.in. z "Aut", "Iniemamocni" czy "Meridy Walecznej". - Dla moich studentów, którzy przecież nie tak dawno byli dziećmi, to kreskówki kultowe - mówi. I dodaje, że czasami ktoś roztargniony jej nie poznaje, ale kiedy usłyszy jej głos, wykrzykuje: a, to pani!

Inne radości

Mówi, że jest na wskroś krakowska. Tu się urodziła, mieszka, pracuje. Czuje, że jest ambasadorką miasta. Kiedy w zeszłym roku dostała Nagrodę Miasta Krakowa, cieszyła się jak mała dziewczynka. Cieszy się też, gdy może wypocząć w swoim domku w Beskidach. Uwielbia chodzić tam na grzyby ze swoim psem (no, jest w połowie jej, bo dzieli go z siostrą, która mieszka piętro niżej). Jak już zobaczy jakiegoś grzyba, gotowa jest biec do niego na złamanie karku, walczyć o tego rydza czy prawdziwka w sposób niemal bohaterski.

Las ją uspokaja, odpręża.- Sama nie wiem, gdzie wypoczywam lepiej: w lesie czy nad morzem. Wystarczą mi dwie godziny w obu tych miejscach i wszystkie troski znikają - tłumaczy aktorka.

Segda lubi też czytać. Przyznaje, że jej dom zalewają wręcz książki. To trochę sprawka jej męża, kompozytora Stanisława Radwana, który jest skrajnym przykładem mola książkowego, czytającego książki w każdej chwili. I to w pięciu różnych językach.

- Czasem śmieję się, że mamy w domu z miliard książek, a ja nie mam czego czytać, bo książki męża dzielę na "FG" i "HG", czyli "filozoficzne gnioty" i "historyczne gnioty" - śmieje się aktorka. Raz w życiu jej mąż zgodził się pojechać do Ikei. - Byłam wzruszona, że podchodzi do regału i intensywnie mu się przygląda.Okazało się, że patrzy, jakie książki mają w Ikei - wspomina z rozbawieniem.

Ale przecież, jak dodaje, to miłe i niegroźne hobby. I przecież fajnie mieć mądrego męża.

Dorota Segda

D jak dama. Segda ma w sobie coś eleganckiego, dystyngowanego. A zarazem - dziewczęcy urok. Na spotkanie przyjeżdża na rowerze i urzeka uśmiechem, serdecznością Nie jest wyniosła, jak niektóre jej bohaterki.

O jak "Operetka" Witolda Gombrowicza. W 1988 roku Dorota Segda debiutowała w tej sztuce (w reżyserii Tadeusza Bradeckiego). Oczywiście w Starym Teatrze, którego aktorką jest zresztą do dzisiaj. I który kocha najbardziej pod słońcem.

R jak ramy. Dorota Segda nie da się w nie wcisnąć. Pasuje jej i rola wyniosłej, zimnej kobiety, i młodej, głupiutkiej dziewczyny, a także psychopatki. Choć ostatnio, jak mówi, grywa głównie heroiny. - Już jestem w takim wieku - uśmiecha się.

O jak ogólniak. Dorota Segda skończyła III Liceum Ogólnokształcące w Krakowie (im. Króla Jana III Sobieskiego). Już wtedy wygrywała konkursy recytatorskie i marzyła o pracy aktorki. Po liceum za pierwszym razem dostała się na PWST.

T jak "Tato". W 1995 roku zagrała w głośnym filmie Macieja Ślecickiego, Ewę- filmową żonę Bogusława Lindy, która jest chora psychicznie. W roli wariatki poradziła sobie świetnie, aż bała się, że potem będzie grać w fimach już tylko takie postacie.

A jak "Auta". W tej kreskówce Dorota Segda podstawia głos Sally Carrery. Mówi, że dubbing ją bawi, a ludzie często poznają ją dopiero wtedy, kiedy zacznie coś mówić. Doskonale znają ten głos z kultowych kreskówek, w których "mówi".

S jak Salomea. Aktorka wcieliła się w nią w "Śnie srebrnym Salomei" Słowackiego. Za tę rolę, zagraną w Starym Teatrze, otrzymała prestiżową nagrodę im. Aleksandra Zelwerowicza, przyznawaną przez redakcję miesięcznika "Teatr".

E jak emocjonujące skandale. Segda nigdy nie była bohaterką żadnego z nich. Zakochana w swoim mężu, wyrozumiała dla studentów. - Może zrobię coś głupiego, żeby miała pani o czym pisać? - pyta ze śmiechem.

G jak głos. Ten Doroty Segdy jest głęboki, niski, zmysłowy. Można się w nim zakochać. Sama aktorka mówi, że niegdyś był bardziej dziewczęcy, wysoki. _ Do dziś potrafię mówić głosem młodej dziewczyny - dodaje aktorka.

D jak dziadek. Jej dziadkiem był urodzony w Przemyślu Władysław Segda, utalentowany szermierz, dwukrotny medalista olimpijski. Był też pułkownikiem żandarmerii Wojska Polskiego, a po wojnie trafił do Anglii.

A jak aktorka
. Zawód najpiękniejszy na świecie. Segda cieszy się nie tylko dlatego, że może występować na scenie, ale też - kształtować swoich studentów, przyszłych aktorów. - To piękne mieć na nich wpływ - mówi.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska