Miałam skrzydła u ramion, gdy dostałam telefon z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej o tym, że jest decyzja o przyznaniu mi zasiłku - mówi Małgorzata Masłowska, od niedawna gorliczanka. O jej kłopotach z zasiłkiem pisaliśmy niedawno na łamach „Gazety Gorlickiej”. - Teraz wreszcie mogę spać spokojnie. Dostałam wyrównanie, więc spłacę długi za mieszkanie i to w dużej części - cieszy się.
Kłopoty z zasiłkiem wynikały z tego, że pani Małgorzata miała wprawdzie orzeczenie o niepełnosprawności, ale wydane przez lekarzy w Tarnowie. To była pierwsza taka sytuacja dla naszych urzędników, więc zdecydowali się sprawę dokładnie sprawdzić. Zasiłek został jej przyznany na cały okres ważności orzeczenia. - To takie zabezpieczenie, pewność, że co miesiąc mam na czynsz - cieszy się. - Ale nie zamierzam osiąść na laurach, cały czas szukam pracy, przekopuję internet, oferty i ogłoszenia. Wiele bym dała, by się to udało - mówi kobieta.
Na pytanie, za co będzie żyła, bo przecież zasiłek nie starczy na rachunki i codzienne sprawunki, pani Małgorzata tylko się uśmiecha. - Sztukę wegetacji opanowałam do perfekcji - zaznacza. - Kupuję najtańsze produkty, niczego nie wyrzucam, sprawdzam dokładnie czy można kupić towar przeceniony z powodu kończącego się terminu przydatności. Czasem można coś kupić za trzydzieści procent pierwotnej ceny- mówi. Nie ukrywa, że boi się zimy i kosztów związanych z ogrzewaniem.
O niepełnosprawności przesądziły liczne kłopoty z kręgosłupem, zwyrodnienia, z którymi się boryka. Na razie nie ma mowy o radykalnej operacji, może się ratować jedynie rehabilitacją. - Jeśli ktoś mógłby mnie wesprzeć, w jakikolwiek sposób, może przynieść trochę opału, to będę bardzo wdzięczna - mówi na koniec.